Troje królów karnawału

Bez macania po kolanku Bez macania po kolanku
– Bo dobry wodzirej jest „tłem dla zabawy” – stawia tezę Marzena Adamczyk. – To nie on jest gwiazdą, ale sprawia, by gwiazdami czuli się inni. W dodatku taktownie, z wyczuciem. Wodzireje z wyższej półki nigdy nie opowiadają świńskich dowcipów, nie narażają gości na to, by ci poczuli się zażenowani, ośmieszeni. Zabawy z „kolankiem” odpadają.

– Kiedyś, sama będąc weselnym gościem, widziałam, jak jedna z pań zaproszona do zabawy była bliska płaczu, bo nie pozwolono się jej wycofać – wspomina Marzena. – A „macanie po kolanku” przekraczało granicę jej intymności.

Jak ją wyczuć i nie znaleźć się na półce z etykietą „rubaszny zabawiacha”, kandydaci na wodzirejów uczą się na specjalnych warsztatach. Na każdym jest inny temat (Andrzejki, kinderbale, wesela) i uczestnicy poznają nowe zabawy.

– Po każdych warsztatach uczestnicy dostają zaświadczenie. To wzbogaca ich umiejętności i CV – tłumaczy Rafał, który dąży do zarejestrowania stowarzyszenia wydającego wodzirejom certyfikaty.

– W tej chwili w Polsce jest ponad dwa tysiące profesjonalnych zabawiaczy. Ale chętnych do zawodu wciąż przybywa. Ostatnie dwa lata uaktywniły wodzirejską hossę: kiedyś samo to słowo kojarzyło się z tandetą. Teraz staramy się tworzyć nową kulturę zabawy. I mamy efekty: byle muzyczny zespół chce mieć w nazwie słowo „wodzirej”. Bo to przyciąga, a nie odpycha jak kiedyś. Dlatego profesjonaliści uważnie śledzą światowe trendy w organizowaniu zabaw. I dbają o szczegóły. Ważny jest nawet kolor, jakim przybrana jest sala.

reklama

– Bo jeśli do dekoracji wybrano beż, biel i tonacje czekolady, a my nakryjemy konsolę na czerwono lub niebiesko, to będzie zgrzyt – wyjaśnia Rafał. – Podobnie się stanie z naszą wiarygodnością, gdy powiemy, że w konkursie będą nagrody, a potem ich nie rozdamy. Taki wodzirej jest spalony. Ale spalony nie będzie, gdy choćby kalecząc, poprowadzi wesele i po polsku, i po angielsku.

– Jest coraz więcej wesel międzynarodowych – wyjaśnia Rafał. – Prowadziłem już polsko-hinduskie, szkockie, irlandzkie. A szykuje się koreańskie. Goście z zagranicy są zaskoczeni, że ktoś mówi specjalnie do nich, tłumacząc zasady zabawy. Cieszą się tak, że nawet im nie przeszkadza, gdy wodzirejowi mylą się skarpetki z sokiem. A ten ostatni bywa także ostatnio głównym bohaterem wesel. Imprezy bezalkoholowe cieszą się sporym powodzeniem. I – co dziwne – na nich zabawa jest jeszcze lepsza. Dlaczego? Bo ludzie nie czekają, aż im wino zaszumi w głowie.

Marzena z doświadczenia wie: taka zabawa od razu jest absolutnie szalona! Krzysztof, gdy pytam go, do czego może porównać swoją pracę, śmieje się: do obsługi klucza francuskiego. Bo tym kluczem można wszystko odkręcić, dopasować do każdego rozmiaru. A wodzirej musi się dopasować i do gości, i do nastroju. No i umiejętnie dokręcić śrubę. Ze śmiechem i dobrą zabawą.

Oklaski!
Wszyscy stoją lub siedzą w kole. Prowadzący zaczyna od jednego klaśnięcia w dłonie. Teraz musi klasnąć osoba z jego lewej strony albo jeden raz, albo dwa razy. Jeśli klaśnie jeden raz, to „fala klaśnięć” idzie w tym samym kierunku, czyli w lewo. Ale jeśli klaśnie dwa razy, to fala zmienia kierunek, i teraz musi zaklaskać osoba z prawej strony. Jeśli ktoś się pomyli, i klaśnie wtedy, gdy nie powinien, odpada. Zwycięzcami zostają dwie osoby, które zostaną w zabawie.


Sonia Ross
Fot. Jerzy Gnatowski

Źródło: Wróżka nr 1/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl