Jak kochają egoiści


– To było jasne od początku – mówi. – Jemu to nie przeszkadza, mnie też nie. Każde z nas potrzebuje dużo wolności i przestrzeni. Gdy mieszka się razem, zawsze w pewnym momencie zaczyna się kontrolowanie każdego ruchu tej drugiej osoby, naciski, by cały wolny czas spędzać tylko ze sobą. Nie odpowiadałoby mi to, nie mogłabym wyrzec się wolności za cenę posiadania tak zwanego domowego ogniska. Jeśli uważasz, że to egoizm, to tak. Jestem egoistką.


– Wolność wolnością, ale czy za brak kontroli nie płacisz brakiem pewności? W końcu nie wiesz, co on robi przez większość czasu... – pytam. Agnieszka kręci głową. – Kiedy mówię, że wieczorem idę na imprezę z koleżanką, to mój facet wie, że rzeczywiście idę z koleżanką, a nie umawiam się z jego kolegą. Gdy on mówi, że idzie z kumplami do pubu, to wierzę, że nie spędzi czasu z szałową blondynką. Zresztą jak się chce kogoś zdradzić, to wspólne mieszkanie na pewno w tym nie przeszkodzi. Dalej opowiada, że ona ma inne zainteresowania, a jej chłopak inne. On ma swoich kolegów, swoje mecze, a jej nie musi przecież bawić, gdy on wraca z pracy i rozsiada się przed telewizorem z popcornem i piwem. I nie widzi żadnego powodu, by to znosić.

– Myślę, że gdybyśmy mieszkali razem, góra po pół roku miałabym go serdecznie dosyć. Jego z kolei prędko wyprowadziłby z równowagi mój tryb życia. Bo jeśli nie mam siły czy czasu sprzątać mieszkania, to po prostu jest nieposprzątane. Jeśli mam ochotę siedzieć w necie do białego rana – robię to.

On może się u siebie zachowywać jak chce i ja też. Nie drażnią nas te nawyki, bo bardzo rzadko je widzimy. Dajemy sobie nawzajem to, co najlepsze. Spotykamy się co kilka dni i tym mocniej się sobą cieszymy – mówi. Jest niemal przekonana, że tylko taki związek ma sens. Opowiada o kilkorgu znajomych, którzy poznali się, zakochali, zamieszkali wspólnie i... prędko rozstali. Żadna z tych par nie wytrwała razem dłużej niż 3-4 lata. Znudzili się sobą.

– Wystarczy mi jeden komplet kluczy do mojego mieszkania. Nie, nie czuję, że żyję inaczej. Przecież w tej chwili nie chodzi już o to, by „złapać" faceta, wyjść za mąż, urodzić dziecko.

reklama


Większość ludzi chce się rozwijać, iść do przodu. Ja też. Wiem, że rodzina bardzo by mi w tym przeszkadzała. Zaczęłam właśnie drugie studia magisterskie, dwujęzyczne. Uwielbiam podróże, chciałabym kiedyś pojechać do Kambodży. Ja naprawdę mam co robić – mówi stanowczo. – Cały świat się spieszy, gdybym się teraz zatrzymała i zajęła wiciem gniazdka, nie dogoniłabym go potem. Mieszkanie razem to zobowiązania, na które nie jestem w tej chwili gotowa. Czy nie brak jej męskiego ramienia, aby się na nim wypłakać w chwili załamania?

– Zawsze można zadzwonić, pogadać na skypie, spotkać się – Agnieszka nie widzi problemu. – W końcu mieszkamy w tym samym mieście, a nie na dwóch krańcach świata. A gdy trzeba naprawić kran w kuchni? – Doskonale radzę sobie z tym sama – śmieje się. – Nie mam z tym żadnych problemów!

Bez skarpetek przy łóżku

Wielu LAT-owców ceni swój model życia, ponieważ będąc w związku, ale mieszkając osobno, z jednej strony nie muszą ponosić za nikogo odpowiedzialności, z drugiej – nie mają lęku przed samotnością. Bo kiedy mieszka się z drugą osobą, trudno przecież uciec od sytuacji, w której trzeba będzie coś dla niej poświęcić. Na przykład zmienić plany (bo jak tu się umówić z koleżanką na domowe pogaduchy, kiedy on właśnie kończy projekt) albo przyzwyczajenia (nawet te drobne, takie jak obyczaj rzucania skarpetek koło łóżka). Czasem też zamiast zająć się sobą, musimy znosić czyjś zły humor. Kiedy mieszkamy osobno, takich problemów nie ma. Spotykamy się tylko wtedy, gdy oboje akurat mamy na to ochotę.

Janka: Weekend w spa lepszy niż obiadki dla mężusia

Janka, wysportowana blondynka o zaraźliwym uśmiechu, zupełnie nie wygląda na swoje 50 lat. Pracuje w dziale kadr dużej firmy. Jest od 12 lat wdową, syn już wyprowadził się z domu, córka jeszcze mieszka razem z nią. Jej partner, Staszek – wysoki, zadbany, znacznie od niej starszy – prowadzi własną firmę. Jego dorosła córka z wnukiem mieszkają w Anglii. Dlaczego nie zdecydowali się stworzyć razem domu?

– W pewnym momencie życia zaczęłam po prostu myśleć o sobie i o swojej wygodzie – mówi spokojnie Janka. – Chcę mieć ze związku to, co najmilsze, a nie potrzebuję towarzystwa 24 godziny na dobę. Byłam mężatką, więc wiem, że zupełnie inaczej jest, gdy spotykam się z kimś raz, dwa razy w tygodniu albo kiedy wspólnie gdzieś wyjeżdżamy, a zupełnie inaczej, gdy trzeba z kimś być na co dzień, czy się ma na to ochotę, czy nie – dodaje.

Ostatnio spotkała na ulicy niewidzianą od lat szkolną koleżankę. – Byłam w szoku – opowiada. – Ona wyglądała jak stara kobieta. Posiwiała, w byle jakich łaszkach w burym kolorze. Wciąż opowiadała o mężu. Jego kłopotach i chorobach. Miałam wrażenie, że po prostu nie ma swojego życia, pochłaniają ją jego sprawy – kręci głową. – Ja mam dość własnych. Chcę mieć czas na wypad do spa, kosmetyczki, rowerową wycieczkę, ciekawą książkę... Nie narzucam nikomu swojego sposobu na życie i nie chcę, aby mnie coś narzucano – mówi.

Staszek przytakuje. – Ja mieszkam sam od dawna. Czuję się dobrze w swoim domu – tłumaczy. – Przyznaję, jestem pedantem. Każdy przedmiot ma swoje miejsce, każda czynność swój czas i irytowałoby mnie, gdyby Janeczka wprowadziła pod mój dach artystyczny nieład, jakim się otacza. To nawet miłe na wakacjach, ale na co dzień wolę żyć tak, jak przywykłem...

– Bo on ponad wszystko lubisz dominować! – śmieje się Janka. – Zawsze chce mieć ostatnie słowo! Ja bym sobie na to nie pozwoliła. Doszłam do tego etapu w życiu, że wreszcie mogę robić to, co chcę. Pytam, czy nie warto pójść jednak na kompromis, aby zyskać bliskość, jaką daje pełny związek? – To byłoby po prostu trudne. A ja staram się sobie jak najmniej utrudniać. Bo i po co? – podsumowuje Janka.


Zofia Domaniewska
il. Agata Grela

Źródło: Wróżka nr 2/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl