Tamara Łempicka - Seks, kłamstwa i pędzel

Tamara Łempicka - Seks, kłamstwa i pędzelŻelazna Nike
– Żyję na marginesie społeczeństwa, a normy społeczne nie odnoszą się do tych z marginesu – mawiała. Z pewnością umiała korzystać z dobrodziejstw postępu oraz społecznej nobilitacji kobiet. A w latach 20. ubiegłego wieku oznaczało to rozluźnienie obyczajowych rygorów. Poza tym wojenny kataklizm doprowadził do męskiego deficytu. Następstwem – seksualny zamęt. Oto układ należący do normy: mąż (czasem w zaświatach), kochanek, kochanka... Takim biseksualnym uczuciowym „zapleczem” szczyciły się kobiety wyzwolone. Jak Łempicka.

Przypatrzmy się „Autoportretowi w zielonym bugatti”. Obraz uchodzi za symbol nowoczesnej kobiety, kwintesencję lat zwanych szaloną epoką jazzu. Jest też szczytem stylu art déco. Co przedstawia? Wyidealizowana podobizna Tamary w luksusowym sportowym samochodzie wiele mówi o jej charakterze.

Spojrzenie wyraża dumę, wydatne usta aż proszą się o pocałunki, ręka na kierownicy dowodzi, że automobilistka panuje nad sytuacją. Nie potrzebuje szofera, sama ściga się z mężczyznami. Odważna, żelazna Nike! Porównanie jak najbardziej na miejscu, bo futuryści już w 1909 roku uznali, że samochód jest piękniejszy od Nike z Samotraki.

Łempicka nigdy nie miała zielonego bugatti, a jedynie żółte renault. „Autoportret...” powstał w 1929 roku jako projekt okładki pisma „Die Dame”. Klasyczna technika (olej na desce) i skromne rozmiary nie kojarzą się z obecną reklamą – a przecież ta praca nie powstała con amore. Jej zadaniem było lansowanie nowego, zdrowego stylu życia.

reklama
404 Not Found

Not Found

The requested URL was not found on this server.


Ira Perrot, kochanka i modelka malarki. Tu, na obrazie „Saint-Moritz”, sportsmenka w religijnej niemal ekstazie. Ira nie raz
Z tego samego co „Autoportret...”, 1929 roku, pochodzi kompozycja „Saint-Moritz”, kolejny sportowy manifest pod malarską postacią. W tym szwajcarskim, supermodnym ośrodku sportów zimowych nie mniejszą niż narty atrakcję stanowiło bawiące tam towarzystwo: arystokraci, gwiazdy ekranu, bogaci przemysłowcy.

Na obrazie „Saint-Moritz” Łempicka nie przedstawiła jednak nikogo z hight society. Skupiła się na dziewczynie w czerwonym swetrze. Anonimowej dla widzów, lecz nie dla autorki! Tamara dała tu wyraz... uczuciu. Narciarka nazywała się Ira Perrot i przez dekadę uchodziła za najbliższą „przyjaciółkę” Tamary. Stała się także jej ulubioną modelką. W „Saint-Moritz” opiera okryte rękawicami dłonie na kijkach, wznosząc ku niebu natchnione oczy.

Sportsmenka w religijnej ekstazie? Ten zabieg to przejaw geniuszu marketingowego Tamary. Wiedziała, jak spodobać się odbiorczyniom jej pokroju. Znaczy – snobkom, niebojącym się seksualnych eksperymentów. W „Saint-Moritz” połączyła kilka sprzeczności: uduchowienie, erotyczną ekstazę i atrakcje turystyczno-sportowe; egzaltowaną namiętność i zdrowy tryb życia.

Ostatni spektakl
Sukcesy artystyczne powetowały Tamarze prywatne straty. W 1930 roku Tadeusz Łempicki, od 14 lat jej mąż, zakochał się w innej i poprosił o rozwód. W aurze niesnasek odeszła też Ira, prawdopodobnie największa „romantyczna” miłość malarki. Depresja, z którą Tamara potem walczyła latami, miała podłoże w obydwu zerwanych związkach. O zgrozo – wbrew jej woli! W 1934 roku Łempicka wreszcie przyjęła oświadczyny Raula Kuffnera. Byli siebie warci – obydwoje znali się na tym, co najlepszego można mieć za pieniądze.

W 1939 roku Tamara zdecydowała się w końcu wyjść za barona Kuffnera i wyjechala z nim do USA. Tu w ogrodzie w Beverly Hills. W 1939 roku, kiedy małżonkowie przenieśli się do Ameryki, malarka najpierw zachłysnęła się dostatnim, wygodnym życiem. Znów znalazła się w centrum uwagi, przyjmowała tłumy, flirtowała. Ale art déco wyszło z mody, gwiazda Łempickiej przygasła... Nadaremnie próbowała to abstrakcji, to fakturowego malowania szpachlą. Jej pokazy przyjmowano z obojętnością, lekceważąco nazywając ją „baronową z pędzlem”.

Do roku 1972. Paryska retrospektywa Tamary – i wielki sukces! Republika Francuska kupuje 23 obrazy, kolekcjonerzy dobijają się do drzwi. Z tym że popyt jest tylko na fazę międzywojenną, modernistyczną. Nie szkodzi – znowu cały świat mówi o Tamarze. 31 lat temu, w połowie marca, zasnęła na zawsze. Wedle woli Tamary jej prochy rozsypano z helikoptera nad wulkanem Popocatepetl.

Ostatni spektakl, który zaaranżowała. W ciągu 82, a może 85 lat życia dwukrotnie znalazła się u szczytu: gdy miała około trzydziestki i grubo po siedemdziesiątce. Gdyby pociągnęła jeszcze dekadę, doczekałaby prawdziwego boomu. Bo to szło błyskawicznie – od 510 tys. dolarów za „Andromedę”, 775 tys. dol. za „Portret pani Boucard” do 2 mln dolarów za „Adama i Ewę”. U nas można tylko marzyć o obrazach pani z bugatti. Ale zdarzają się rysunki: w ubiegłym roku trafił pod młotek „Akt”, za 95 tys. zł. Licytacja odbyła się w marcu, dokładnie 30 lat od odejścia artystki.


Monika Małkowska
fot. East News, Fotochannels, Forum

Źródło: Wróżka nr 3/2011
Tagi:
Już w kioskach: 10/2025

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka