We dworze śpiącej królewny

W Prywatnym Muzeum Instrumentów Muzycznych Wojciech Jachimowicz zebrał ponad 3000 eksponatów. Mandoliny cudem uratowano przed spaleniem. Kolekcjoner dziwów
W okolicy wszyscy wiedzą, że jak nie ma miejsca na spotkania, to się jedzie do Jachimowicza. Bo on nikogo nie przegania. W ten sposób dwór wyrósł na ośrodek kulturalny: przez kilka lat spotykało się tu Towarzystwo Humanistyczne, artyści przyjeżdżają na plenery, spotkania, tworzone jest miejscowe czasopismo: „Merkuriusz Regionalny”. Ma Radę Programową w profesorskim składzie i nawet własne korespondencje z Nowego Jorku.

W szybowskim dworze jest i muzeum. Prywatne Muzeum Instrumentów Muzycznych. Wojciech stworzył je w 1997 roku. Skąd ten pomysł?

Jachimowicz studiował muzykę w klasie fortepianu. Potem przeniósł się na organy. 15 lat studiów. Ale nie koncertuje. Był i jest organomistrzem. Ale w jego muzeum w Szybie można zobaczyć nie tylko organowe piszczałki, piszczały i młotki do strojenia. Także fisharmonię pustelnika z Jakubowej. I kolekcję trąb po orkiestrze dętej.

W sumie w całym muzeum jest ponad 3000 eksponatów. I wciąż pojawiają się nowe. Malutką, zabytkową harmonię, obwiązaną sznurkiem podarował turysta, który razu pewnego przyjechał tu z wycieczką. Cztery mandoliny przywiózł nauczyciel zlikwidowanej szkoły. Co jeszcze? Warto sprawdzić samemu. I posłuchać opowieści Wojciecha o organach. Szyba jest dobrym miejscem nie tylko do oglądania i słuchania. Także do rozmawiania.

reklama

– Uważamy, że rozmawianie to ginąca sztuka – tłumaczy pani Barbara. – Kiedyś ludzie rozmawiali ze sobą często. Dziś oglądają telewizję, siedzą w internecie, nie mają dla siebie czasu.

– Zauważyłem, że ci, którzy lubią rozmawiać, wracają do Szyby. A ci, co nie lubią, już nie wracają – dodaje Wojciech. – Może to jakaś właściwość tego miejsca? Pewnie tak, bo stworzyliśmy je przecież także po to, żeby rozmawiać. Z ludźmi, którzy nas odwiedzają. My tak lubimy. Ale znam i takich właścicieli zabytków, co kupują pałac, remontują go ogromnym nakładem sił, zakładają ogród, strzygą trawniki, puszczają przed dom psy i od tej pory już nigdy nikogo tam nie zapraszają.

Dar pewności siebieDar pewności siebie
Wokół Szyby nie ma ogrodzenia. Nie ma psów. Jachimowiczowie nie zamykają pałacu przed nikim. Uważają, że to ważne. Na Europejskie Dni Dziedzictwa przybywają do Szyby tłumy. No i dzieci. Dzieci lubią przecież stare pałace. Z myślą o nich Wojciech napisał pierwszą legendę. Taką o diable, co tu mieszka pod schodami. Minęło osiem lat. Siedział sobie pod jabłonią. Wiosna była. Patrzy – dzieciaki idą. Ale jakoś niepewnie. Krygują się.
– No, co tam, chodźcie – zawołał.
Podeszły. Ale jakoś chyłkiem.
– Coś się stało? – zapytał.

– A bo my diabła przyszliśmy zobaczyć – mówi jeden – bo znamy taką legendę…
I opowiedzieli tę historię o diable, którą sam napisał.
– My w to nie wierzymy, ale i tamtędy nie chodzimy – zastrzegli jeszcze.
Od tej pory wydał takich baśniowych historii kilkanaście. One też tworzą tożsamość miejsca. I plenery. To był jego pomysł, żeby zapraszać razem uznanych twórców i tych całkiem początkujących, młodzież z domów kultury.

– To często niezwykle utalentowani ludzie. Ale nie wiadomo, czy zostaną artystami, bo przyszło im mieszkać w miejscach, gdzie trudno zostać odkrytym. Po plenerach wydajemy katalogi. Ich obrazy są tam pokazane wspólnie z dziełami mistrzów.
– Dla dziecka, które stawia w tej dziedzinie pierwsze kroki, to prawdziwa radość – dodaje pani Barbara. – Czasem może się okazać, że to prawdziwy dar. Dar pewności siebie.


Grzegorz Kapla
fot. Sebastian Rzepiel/ Agencja gazeta, Wojciech Jachimowicz
Pan Wojciech napisał kilkanaście baśni.
Jedna opowiada o diable, który mieszka w Szybie pod schodami. 

Źródło: Wróżka nr 4/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka