Córeczko zakochałam się

Beata Kawka z córką Zuzanną Beata szanuje uczucia swojej córki. Mężczyzna, którego kocha, nie mieszka razem z nimi. Na to jeszcze za wcześnie. Życzę ci, żebyś się szybko rozwiodła
Lara Gessler, córka Magdy, całe lata obserwowała mamę z boku. Oceniała jej miłości. Czasem je krytykowała. I przez wiele lat nie mogła zrozumieć, dlaczego zostawiła tatę. Przecież był i jest mężczyzną idealnym.

– Głównie on mnie wychowywał, był sensem życia na co dzień – mówi. – Z mamą pogodziłam się dopiero, gdy miałam 16 lat. Wtedy zaczęłam myśleć jak kobieta i zrozumiałam, że ona działała instynktownie. I że być może ja postąpiłabym tak samo. Mama ma silny temperament, szukała mocnego impulsu. Dlatego robiła w życiu szalone rzeczy. Lara mówi, że mężczyzna, z którym mama była kilka lat, początkowo jej nie przeszkadzał. Jego wady zobaczyła później.

– To nie burzyło mojego świata – zapewnia. – Mieszkałam z tatą, tam był mój pokój, moje szkolne życie, przyjaciółki. Z mamą widywałam się często. Ale ona była jak taka nielubiana przez rodziców koleżanka – śmieje się. – Taka, która namawia, żeby zrobić sobie niespodziewane wagary, gdzieś wyjechać, wszystko rzucić. Mówiłam: „Nie mogę, mam szkołę”.

Na to ona: „Daj spokój, możesz już tego nigdy nie przeżyć”. Patrzyła zawsze z perspektywy życia. Tłumaczyła, że szkoła to tylko jego wycinek. W taki sam sposób podchodziła do związków: nie chciała stagnacji. Lara wspomina, że dopóki widziała, iż mama nabiera wiatru w żagle i jest szczęśliwa, tak długo i ona była szczęśliwa.

– Bo to tak działa – zapewnia pisarka Katarzyna Grochola. – Jeśli w nowym związku matka będzie szczęśliwa, to córka nie będzie miała nic przeciwko temu mężczyźnie. Ale gdy ona się będzie szarpała i cierpiała, dziecko wyczuje to natychmiast.

reklama

Czasem dziecko, jak surykatka, wyczuwa niebezpieczeństwo z wielkiej odległości.
– Na ślubie mojej mamy życzyłam jej, żeby się jak najszybciej rozwiodła – przyznaje córka Katarzyny Grocholi, Dorota Szelągowska. – Miałam wtedy 12 lat i wszyscy mi mówili, że jestem zazdrosna o mamusię. A ja wiedziałam, że to zły człowiek, choć był uroczy, inteligentny. Początkowo nawet chciałam, żeby ożenił się z mamą. Myślałam, że będzie fajnie, gdy w naszym życiu pojawi się mężczyzna, że będę dla kogoś ważna. Ale potem szybko odkryłam, kim naprawdę jest.

– Tak, popełniłam błąd – przyznaje Katarzyna Grochola. – Wtedy, ślepo zakochana, myślałam: „Biedna, boi się, że coś się między nami zmieni, że przestanę ją kochać”. Dziś nie dałabym się już tak zwieść. I uważniej słuchałabym własnego dziecka. Ślubne życzenie Doroty szybko się ziściło. Katarzyna błyskawicznie się rozwiodła. Ale nie przestała tęsknić za miłością.

– Mama, jak kocha, to ma 17 lat! – uśmiecha się Dorota. – I wtedy mam młodszą siostrę, którą trzeba ogarnąć, sprawdzić, czy to odpowiedni facet. I umalować na randkę.

– Maluje mnie ślicznie – przytakuje Katarzyna. – Gorzej z ciuchami. Nie daję się ubrać, bo mam swój brak stylu, który lubię.
Dorota mówi, że mama – gdy jeszcze mieszkały razem – była w dwóch poważnych związkach. Pierwszy, już wspomniany, był traumatyczny. Drugi zaczął się zabawnie.

– Były jej imieniny – opowiada Dorota.
– Przyjaciółka spytała: „Jaki chciałabyś prezent? Czego ci życzyć, Kasieńko?”. Mama na to: „Najlepiej jakiegoś fajnego faceta”. Na drugi dzień stanął pod furtką fajny facet i oznajmił, że jest prezentem. Powiedziałam jej ostatnio, że to mój ulubiony jej były chłopak – śmieje się Dorota. Kiedy się do nich wprowadził, ona była już niemal dorosła.

– W przeciwieństwie do pierwszego, on nie był dla mnie żadnym zagrożeniem – ocenia. – Wtedy byłam dzieckiem zależnym od dorosłych. Teraz nowy partner mamy nie był zamachem na moje życie. Przeciwnie, stało się barwniejsze. Lubiłam go. Dobrze się z nim gadało przy śniadaniu. Jednak ten związek, choć trwał dwa lata, w końcu też się rozpadł. Po nim pojawił się interesowny mężczyzna. Emocjonalny oszust, przed którym chciałam ją chronić. Tylko że to nie było łatwe. Mama ma taką cechę, że nie wierzy w to, co widzi.

Sonia BohosiewiczW komedii „Wojna żeńsko-męska” matkę, graną przez Sonię Bohosiewicz, co i rusz odwiedzają nowi panowie. Ale ona stara się, by córka (Maja Bohosiewicz) nie wiedziała o jej romansach. Chce zachować godność. I to się jej udaje. Córka nie wierzy nawet, że matka może pisać wiarygodne felietony o seksie. Bo co może jeszcze z tego pamiętać?


Adam, nasza córka przyprowadziła kolegę!

– To prawda – zgadza się Katarzyna. – Jak kocham, to całą sobą, zatracam się całkowicie. Dlatego Dorotka sądzi, że musi czuwać nad moim życiem. Kiedy po „Tańcu z gwiazdami” wpadłam do niej z Jankiem Klimentem, spojrzała na nas i zawołała: „Adam, chodź! Nasza córka przyprowadziła kolegę!”. Janek umarł ze śmiechu. Teraz nazywa ją „rekinem”.
Całkowicie w miłości zatraca się też Magda Gessler. Jej córka, Lara, tłumaczy, że miłość mamy, początkowo uskrzydlająca, zaczęła ją przygnębiać.

– Widziałam, że ta relacja jest silna, ale i toksyczna – ocenia. – Kłóciłyśmy się, bo mówiłam jej, co widzę. Że przez tego człowieka pozrywała kontakty, została sama. Gdy się do niej zwracał, bywał brutalny. To było szokujące. Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby ktokolwiek okazywał jej brak szacunku.
Ale co mogłam zrobić? Gdy próbowała z nim zerwać, mocno ją popierałam. Gdy do niego wracała, nie chciałam piętnować.

– Dzieci powinny być dziećmi, a rodzice rodzicami – mówi Hanna Samson. – Kiedy to się miesza, dzieci są nadmiernie obciążone emocjonalnie. Czują się za nas odpowiedzialne, a niewiele mogą pomóc. To my same musimy rozwiązywać swoje problemy. Katarzyna i Dorota mówią, że nie były zak bliskimi przyjaciółkami, żeby opowiadać sobie ze szczegółami o swoich miłościach.

– Mama nie mówiła: „No, co myślisz, Dorotko, o tym facecie? Zgadzasz się, żebym z nim była?”. Na szczęście! To najgorsze, co rodzic może zrobić dziecku: zrzucić na jego barki odpowiedzialność za swoje uczucie. Beata Kawka nie opowiada Zuzi o swoich motylkach w brzuchu.

– Ona patrzy na mnie z podziwem, czasem z dystansem – mówi. – Oczekuje, żebym zachowywała się godnie. Kiedyś będzie moją postawę w jakiś sposób powielała. Nie pozwalam więc sobie na „siano w głowie”. Ukochany Beaty nie wtargnął do ich domu z walizką. Widują się tak często, jak tylko mogą, ale nigdy kosztem czasu dla Zuzki. I, naturalnie, bez tajemnic.

– Kiedyś Zuzia znalazła na stole jego wyznanie miłosne. Widziałam, że patrzy na to z lekkim obrzydzeniem – śmieje się Beata.
– Że tacy starzy ludzie mogą się kochać!

– Jeśli nowy partner matki wprowadza się do ich domu, najlepiej, by zrobił to w chwili, gdy nie jest już obcym człowiekiem – mówi Hanna Samson. – Kiedy jego i córkę kobiety, którą kocha, łączą wspólne sprawy, przeżycia. Musi być czas na poznanie się, zaufanie, akceptację.
– To naturalny proces – podchwytuje

Katarzyna Grochola. – Poszanowanie wyznaczonych granic jest szczególnie istotne w domu, gdzie są małe dzieci.
Gdy dorastają, matka ma więcej przestrzeni. Ona sama też zresztą dojrzewa, inaczej widzi miłość.
– Teraz, gdy patrzę na dojrzały związek mojej mamy, jestem spokojna – mówi Lara.

– Małżeństwo z Waldkiem to najlepsze, co mogło się jej przytrafić. W przeciwieństwie do poprzedniego partnera, on o nią dba. I daje jej komfort niepodejmowania decyzji. Jak jedzie do niego, do Kanady, to jest tam zwykłą kurą domową i bardzo ją to cieszy. Prasuje, gotuje, robi zakupy. A ja, widząc jej szczęście, też jestem szczęśliwa.

Musi być czas na poznanie się, zaufanie, akceptację. Matka może zamieszkać razem z nowym partnerem, gdy nie jest on już obcym człowiekiem dla córki.


Sonia Ross
fot.: Akpa, East News, studio 69, materiały prasowe

Źródło: Wróżka nr 5/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl