Locomotywa radości

Locomotywa radościTak było z dziećmi z krakowskiego osiedla, którego lepiej nie odwiedzać po zmroku. Dopóki między blokami nie zjawiła się szalona maszyna Anny i Piotra.
– Wystarczyło zaledwie kilka spotkań i dzieciaki, które dotąd zabijały nudę pod klatkami domów, zaczęły chodzić na szczudłach, jakby się z nimi urodziły – wspomina Piotr. Dziś na osiedlu jest grupa szczudlarzy i kuglarzy, uświetniająca swoimi nadzwyczajnymi umiejętnościami wszelkie imprezy w okolicy. Dla dzieci i dorosłych. Tyle że dorośli nie zawsze chcą się z dziećmi bawić.

– Jakby nie chcieli pamiętać, że wciąż, w głębi duszy, drzemie w nich wewnętrzne dziecko – uważa Piotr.
– Musimy się mocno napracować, by na przykład wychowawczyni puściła się z dziećmi w pościg za groźnymi bandytami na Dzikim Zachodzie albo choćby przez chwilę poskakała sobie na trampolinie – śmieje się Anna. – A przecież niczego jej to nie ujmuje, nie staje się przez to śmieszna, ale bardziej ludzka, zwyczajna, zabawna… Największym wrogiem dziecka w dorosłym, oprócz konwenansów i wstydu, jest rutyna codzienności.

Ludzie nienawidzą świadomości, że każdy ich nowy dzień jest podobny do poprzedniego, że obudzą się, wstaną, znowu będą musieli pójść do pracy, że nie są w stanie wyzwolić się z codziennej monotonii. Może nieświadomie zazdroszczą sztukmistrzom z Krakowa tego, że żyją na walizkach, że wiele w ich życiu jest rzeczy nieprzewidywalnych?

– Nasze życie wcale nie jest takie proste, jak się wydaje – mówi wtedy „poważnym obywatelom’’ szczudlarka i dodaje:
– A swoją drogą, nie przejechałby się pan na monocyklu?

reklama

I cieszy się, gdy po chwili, chichocząc jak przedszkolak, ważny urzędnik objeżdża kolejne ulice na jednokołowcu. A potem podskakując na jednej nodze, rusza w pościg za wielkimi mydlanymi bańkami, wypuszczanymi w powietrze przez bańkarza z Locomotory. Według Anny i Piotra, bądź co bądź nie tylko szczudlarzy, ale też antropologów kultury, urzędnik nie czułby się przytłoczony codziennością, gdyby, właśnie na co dzień, dał sobie prawo do kilku chwil niepowagi.

– Zabawa ma w sobie absolutnie czarodziejską moc. Nie tylko odsuwa nas od przyziemnych spraw i kłopotów, przede wszystkim działa oczyszczająco. Wiem to, bo nawet gdy mam zły humor, kiedy włożę różową perukę, to trochę tak, jakbym jednocześnie wkładała różowe okulary. Zabawa to oderwanie i zatracenie, to prawo do tego, by zapomnieć o wszystkim, nawet o bólu głowy czy niezapłaconych rachunkach…

Najtrudniej rozśmieszyć dzieci, które w swoim życiu wielu powodów do radości nie mają. Ale Locomotorze i to się na ogół udaje!Zabawa stworzyła człowieka z wyobraźnią, fantazją, wyzwalała w nim twórczą energię, inspirowała artystów, poetów, naukowców. Zauważył to już starożytny myśliciel Demokryt.

To jemu zawdzięczamy sentencję, że życie bez zabawy można porównać do drogi bez szans na odpoczynek. Drogi przez to bardzo męczącej. A przecież nie musimy się tak męczyć, zabawa nie wymaga od nas żadnych większych wyrzeczeń. By się bawić, nie musimy być ani bogaci, ani piękni, ani młodzi – zapewnia Anna.

Przekonał ich o tym pewien nobliwy emeryt, któremu skakanka Locomotory na krakowskim Rynku przecięła drogę do kościoła. Zdenerwowany, zaczął ją z groźną miną omijać… A po chwili skakał przez nią, ile wlezie, z siwymi włosami, skutecznie rozczochranymi przez filigranową damę w różowej peruce i na szczudłach! Albo zachęcany do zabawy osiłek… Najpierw z niesmakiem patrzył na fioletowo-różową postać. Potem z pogardą oświadczył: – Ale pani jest głupia!

– Pan też – wypaliła szczudlarka. Na to diabeł wywalił język. Razem z diabłem, z którym zdążyły się już zaprzyjaźnić, języki pokazały wszystkie dzieci. Osiłek zdębiał… i sam z siebie zaczął śmiać się do rozpuku!


Sonia Jelska
fot. Bogdan Krężel, Archiwum Locomotora
Więcej o grupie Locomotora można dowiedzieć się na stronie www.locomotora.pl

Źródło: Wróżka nr 6/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl