Smutki precz!!!

Uzdrawiająca moc oddechu

Wdychanie kojących aromatów to znakomita okazja, by popracować nad oddechem. Ta wydawałoby się najprostsza czynność na świecie wielu osobom (szczególnie kobietom) sprawia trudność. Najczęściej popełniany błąd to zbyt krótki i płytki oddech. Nabieramy powietrza jedynie w górne partie płuc – to za mało, by dostarczyć tlenu do każdej komórki. A na dodatek nie wydychamy dokładnie zużytego powietrza i dwutlenek węgla zaczyna nas podtruwać.

Nic dziwnego, że specjaliści od leczenia duszy zamiast przepisywać nam tabletki na poprawę nastroju, każą najpierw poćwiczyć oddychanie. Zdaniem Mirosława Słowikowskiego, terapeuty, autora książki „Powiedz stop!!! apatii, depresji, chandrze…”, oddech to „jedno z najskuteczniejszych narzędzi, jakie dała nam natura, aby radzić sobie z silnymi emocjami, stresem i nerwicami”. (Proponowane przez niego ćwiczenia prezentujemy na końcu artykułu).

Dziurawiec lepszy niż ProzacDziurawiec lepszy niż Prozac

Największym konkurentem dla popularnych tabletek na depresję jest znane już w czasach starożytnych ziele świętojańskie, czyli dziurawiec. Chyba żadna inna roślina nie została tak dokładnie przebadana pod kątem przydatności w zwalczaniu stanów depresyjnych jak właśnie ta. Analiza ponad 20 niezależnych przeprowadzonych na całym świecie testów wykazała, że wyciąg z dziurawca ma podobną skuteczność w leczeniu łagodnych depresji, co konwencjonalne leki antydepresyjne (np. Prozac).

reklama

Sam mechanizm działania nie jest do końca poznany, wiadomo jednak, że wiąże się ze znacznym podniesieniem poziomu serotoniny w organizmie. Udowodniono, że dziurawiec jest nadzwyczaj skuteczny w zwalczaniu objawów zimowej chandry wynikającej z niedoboru światła słonecznego.

Joanna Lewandowska, lekarz medycyny, która zajmuje się również ziołolecznictwem i homeopatią, tłumaczy to w ten sposób: „Dziurawiec nie bez kozery w wielu językach nazywany jest zielem świętego Jana. Święto św. Jana Chrzciciela (…) obchodzone jest w najdłuższy dzień w roku. To czas światła – wtedy jest go najwięcej. Wtedy także należy zrywać ziele dziurawca. Jest on niejako symbolem, nośnikiem światła (…), które może pokonać największe ciemności depresji, typowej przecież dla ciemnych pór roku czy też ciemnych okresów życia”.

Stosując dziurawiec – na przykład w postaci oleju – musisz pamiętać, że zawarta w nim hiperycyna może uczulać na światło. Dlatego nie wolno tej kuracji łączyć ze światłoterapią.

Ziołowe antydepresantyMagnes ma same plusy

Wykorzystywanie magnesów do leczenia różnego typu schorzeń to żadna nowość. Stosowano je już w starożytnym Egipcie, Grecji i Chinach. Słynąca z urody i zdrowia Kleopatra nosiła mały magnes na czole jako amulet.

Dziś wiadomo, że mógł on oddziaływać na umiejscowiony na wysokości czoła gruczoł – szyszynkę, który steruje naszym zegarem biologicznym. To tak zwane trzecie oko rzeczywiście sporo „widzi” i łatwo rozpoznaje cykliczne zmiany oświetlenia. Na ciemność reaguje zwiększoną produkcją melatoniny, która podczas szarych jesiennych dni odbiera nam energię i radość życia.

Nigdy się nie dowiemy, czy witalność Kleopatry to zasługa magnesu na czole, który „ustawiał” jej hormony (szyszynka produkuje też serotoninę). Ale faktem jest, że magnetoterapia jako metoda leczenia przetrwała do dziś. A z doniesień opublikowanych w prestiżowym magazynie „Journal of Affective Disorders” wynika, że zmienne pole magnetyczne daje rewelacyjne rezultaty w leczeniu lekoopornych depresji. Specjalnie skonstruowane urządzenie zwiększa wydzielanie hormonów odpowiedzialnych za dobry nastrój.

Istnieje też magnetoterapia w nieco lżejszym wydaniu, np. specjalna biżuteria, która oddziałuje na organizm za pomocą stałego pola magnetycznego. Zanim zdecydujesz się na zakup danego produktu, upewnij się, że jest to urządzenie medyczne (firma powinna mieć odpowiedni certyfikat). Jak zapewniają producenci magnetycznych bransoletek, ich regularne noszenie na przegubie dłoni pomaga w osiągnięciu psychicznej równowagi, usuwa zmęczenie, stres i napięcia nerwowe, a nawet leczy z fobii.

Mając na sobie biżuterię z magnesem, poczujesz się jak wspomniana Kleopatra. A żeby spotęgować to uczucie, wybierz się na relaksujący masaż magnetyczny. Zabieg rozpoczyna się od masażu shiatsu – polega on na mocnym uciskaniu określonych punktów na ciele (meridianów) – a kończy nałożeniem na te miejsca magnesów. Efekty, których należy się spodziewać po zabiegu, to przede wszystkim wyciszenie i relaks. I właśnie o takie doznania chodzi. Bo każde uczucie zadowolenia to kolejny krok, który przybliża nas do „światła” i oddala od „ciemności”.

Źródło: Wróżka nr 11/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka