Pomocnicy seksualnej wyobraźni

Pomocnicy seksualnej wyobraźniPodniecające przebieranki

Artur nigdy nie zapomni histerycznego śmiechu Kamili, kiedy wtargnął do sypialni w mundurze nowojorskiego policjanta z okrzykiem: „Freeze! NYPD”. Kama, zamiast rzucić się na niego namiętnie, w seksownym szlafroczku pognała do łazienki, krzycząc między wybuchami, że zaraz się posika. – Tak zabawny nie byłbym nawet w stringach z trąbą słonia, których pełno w sex-shopach – opowiada Artur.

Historia tej upojnej nocy to już standard na imprezach z Arturami. Opowiadają ją za każdym razem i za każdym razem goście prawie turlają się po podłodze. – Bo wiesz, z przebierankami trzeba uważać. Fantazja fantazją, ale jak jesteś księgowym z mięśniem piwnym, lepiej poćwicz, zanim staniesz przed kobietą w geście celowania bronią – radzi Artur tym nielicznym kolegom, którzy podpytują, gdzie taki mundur można dostać i za ile.

Cena? Kilkaset złotych. On swój, podobno oryginalny, kupił na aukcji internetowej od chłopaka ze Stanów. Ale w podobny można się zaopatrzyć w jednym z tysięcy sex-shopów w sieci lub poszukać w tych realnych, obecnych w centrum niemal każdego większego miasta. – Nie ma nic lepszego niż przebieranki – zachwala Artur. – To jak śpiąc z jedną dziewczyną zaliczyć cały harem. Przebieranki Kamili i Artura nie skończyły się na NYPD (New York Police Department – Nowojorska Policja).

reklama

Zaczęli od nowa, stopniowo, najpierw wprowadzając szarfę na oczy i kajdanki (te do celów seksualnych, aluminiowe, niewymagające, w ostrych przypadkach, interwencji ślusarza). Po miesiącu Kamila przebrała się za pokojówkę, a Arturowi ledwo udało się ukryć uśmieszek na widok tłuszczyku, wylewającego się znad za ciasnej podwiązki. – Było inaczej, tak, jakbyśmy robili to pierwszy raz. I z każdym wcieleniem, z każdą opowieścią o fantazji i jej spełnieniem, jest różnie. To jak mieć setkę partnerów bez zdrady – mówi Kamila.

Dziś, jako dwuletni weterani odgrywania ról, z rabatem dla stałych klientów w sklepie internetowym, przymierzają się do gadżetów „z wyższej półki” – lateksowych masek całkowicie zakrywających twarz, ciężarków i klipsów na sutki. Ale ostrożnie, powolutku, bez namawiania, żeby tylko niczego nie wymuszać. – Policjant był moją fantazją – przyznaje Kamila. – Artur przebrał się dla mnie, a ja go wyśmiałam. Gdyby to był jakikolwiek inny facet, mógłby skończyć z ciężką traumą i już nigdy mnie nie dotknąć.

Bezpieczne słowo i nieznany lądBezpieczne słowo i nieznany ląd

Przyznaje jej rację Michał Pozdał: – Jeśli nigdy wcześniej się nie przebieraliśmy, nie możemy nagle stanąć przed partnerem w pełnym rynsztunku: w lateksie, z pejczem, pałką i kajdankami, bo go wystraszymy. Druga osoba może poczuć się przymuszana, zastraszona albo, jak Kamila, wybuchnąć śmiechem. A żadna z tych reakcji nie służy dobremu seksowi. Bo do tej, jak by nie patrzeć, największej formy bliskości, potrzeba zaufania, zrozumienia i wyznaczenia jasnych granic. Każdy z uczestników seksualnej gry powinien mieć poczucie, że w każdej chwili może się wycofać. Jeśli bawimy się w pana i służącego, nie możemy drugiej osoby całkiem ubezwłasnowolnić.

46-letnia Agnieszka nigdy nie zapomni wieczoru, kiedy z Markiem, jej mężem od 20 lat, postanowili zrealizować jej fantazję o przemocy. W końcu przekonała go, że skoro porządny klaps tak ją podnieca, a mocne ugryzienie w szyję doprowadza do wrzenia, mogą zabawić się pejczem. Marek, z początku nieprzekonany, uległ jednak zachęcie żony. Tłumaczył jej potem, że chciał się przyłożyć, doprowadzić ją do rozkoszy, o jakiej fantazjowała przy filmach porno w internecie.

Nie ustalili, kiedy „boli” boli naprawdę, a „przestań” nie jest już częścią roli. – I dostałam tak, że przez następne dwa dni dosłownie nie mogłam się podnieść. Szramy po uderzeniach pozostały mi na długo, a w miejscach, gdzie skóra jest cieńsza i ciasno opina kości – na przykład na ramionach i kolanach – miałam siniaki. Marek walił tym pejczem bez opamiętania. Przestał dopiero, kiedy zobaczył łzy... – wspomina.

Wie, że mężowi było głupio, ale i tak nie mogła mu wybaczyć tego nagłego ataku – nie tyle sadyzmu, co bezmyślności. Epizod z pejczem na długo uśpił w niej chęć przygody, a mąż przez tydzień nie potrafił spojrzeć jej w oczy. – U nas słowo „boli” nigdy nie jest częścią roli i oznacza nie tylko ból fizyczny, ale też dyskomfort. Gdy ono pada, przestajemy – opowiada Kama. Kończymy zabawę, zapalamy światło, przytulamy się. Wracamy do rzeczywistości.

Źródło: Wróżka nr 2/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl