Dziewczyny do bicia

– Ja też to słyszałam. Musiałam zapisywać, ile na co wydałam, gorzej, że na naszym bazarku nie dają paragonów. Ile on się o to napieklił. I te jego pytanka: „No, i co ciekawego dzisiaj zrobiłaś, kochanie?”. „Przewinęłam osiem razy twojego obsranego bachora”, miałam ochotę odpowiedzieć. A co miałam zrobić? Do tego te jego złośliwości. Przy znajomych, przy rodzinie:
„Bo wiecie, moja żona jak pojechała z autem do przeglądu, to się panów zapytała, czy mogą jej światła ustawić, bo myślała, że tam naprawiają samochody”.

– Od tego się zaczyna. Od ośmieszania, dołowania, takiego cichego sprowadzania do parteru. I tak przez cały czas. Nie wierzę, że takie uwagi są podszyte troską. To nic innego jak upokarzanie. Znosiłam to długo, więc wiem. Jego zdaniem, niczego nie umiałam robić dobrze. Zauważyłaś, że ja nawet jego imienia nie wymieniam? Nie chcę o nim pamiętać.

– Nienawidzisz go?
– Chyba tak. Za to, co zrobił mnie i dzieciom. Tkwiłam w tym bagnie i w ogóle tego nie widziałam. Ale do dziś śni mi się to po nocach. Ten lęk, jak się otwierały drzwi. Te nerwy, czy wleje mi od razu, czy potem. To kłamanie na pogotowiu, że ręka złamana, bo z ziemniakami w siatce upadłam na schodach. A to, co robił z nami pod koniec, to już była katastrofa. Za to trafił za kratki.

– Wezwałaś policję?
– Ja to nawet nie wiedziałam, że mogę się komuś poskarżyć. Dopiero kiedyś w gazecie znalazłam telefon zaufania. I tam zadzwoniłam. Miła pani powiedziała: „Zabierz dzieci i przyjedź do nas”. Pojechałam i zostałam w tym domu dla takich sierot życiowych, jak ja, przez ponad trzy miesiące. To się nazywa Centrum Interwencji Kryzysowej. Lepiej zapamiętaj tę nazwę. Pomogli mi tam napisać pisma do policji i prokuratury. Jezu, jak ja się bałam! Ja mu, głupia, sama powiedziałam, gdzie jesteśmy. Przyjeżdżał później do nas, wystawał pod drzwiami, błagał, żebyśmy wrócili, bo on się zmienił...

reklama

– Kiedy zrozumiałaś, że to już koniec?
– Jak wprawił zamek do jednego pokoju. Zamykał tam nas, jak wracał z trasy. Bo mu „hałasujemy w mieszkaniu”. I my tam w czwórkę siedzieliśmy i załatwialiśmy się do słoika. Dzieci były tak zastraszone, że w ogóle nic nie mówiły. Jak szczury w norze, tak tam siedzieliśmy. Patrzyłam na dzieci, takie zahukane, smutne, dawno już zapomniały, jak to jest się śmiać.

Dziś mam sobie za złe, że nie zareagowałam wcześniej, ale ja to już traktowałam jak normę. Dopiero potem, kiedy opowiadałam o tym pani z Centrum Interwencji Kryzysowej i widziałam przerażenie w jej oczach, zaczęłam rozumieć, że mój dom był chory. Że my wszyscy jesteśmy chorzy i potrzebujemy pomocy, on także. I że nikt nie ma prawa tak traktować drugiego człowieka. A gdy dziś pomyślę, co przeżyły dzieci...

Już po tym wszystkim dowiedziałam się, że syn nie chciał wracać ze szkoły do domu. Prosił panią ze świetlicy, czy może jeszcze trochę zostać. „Ja nie hałasuję” – przekonywał ją ze strachem w oczach.

– To u mnie tak nie ma. Wkurza mnie, że on się rządzi z tą lodówką, że są rzeczy jego i moje, ale daleko nam do ciebie. Może jak mały jeszcze trochę podrośnie i wrócę do pracy, to wszystko się ułoży?
– Jeżeli wrócisz. A nie mówi ci czasem, że przecież chcecie mieć więcej dzieci i że kiedy, jak nie teraz? Że tak z pieluch w pieluchy będzie wam najłatwiej wejść? Tacy, jak oni, często chcą mieć władzę nad rodziną do końca życia. A kolejne dzieci są na to sposobem.

– Mówi, ale to przecież akurat racja. Chcemy mieć dwoje dzieci i najlepiej jedno po drugim. Na co czekać? Potem różnica wieku będzie za duża, dzieci się nie dogadają. Sama nie wiem. No uderzył mnie ten mój Andrzej, to fakt. Nawet tak bardzo nie bolało. On już taki jest, lubi mieć kontrolę nad wszystkim: „A gdzie byłaś? A co robiłaś? A z kim rozmawiasz przez telefon? A kto to był, ten, co ci się ukłonił na ulicy?”.
– Sama widzisz. To nie jest normalne. Ja też nie miałam prawa widywać się z koleżankami, bo „kto w tym czasie zajmie się dziećmi?”. Przecież nie on, zmęczony i przepracowany. A zresztą, „co ma niby ta koleżanka do powiedzenia? O artykułach z »Pani Domu« będziecie dyskutować?”.

– Też czuję się teraz o wiele głupsza od niego. Nie mam nic ciekawego do powiedzenia, nigdzie nie bywam, choć on mi specjalnie nie zabrania. Obrobię dom i już nic mi się nie chce. O siebie dbać też. Pamiętam, że na Wigilię powiedział mi: „O, nareszcie jakoś wyglądasz!”. Żyć mi się odechciało.
– Powiedziałaś komuś, że cię uderzył?

– Coś ty! Komu? I po co? To nasza sprawa. Wcale nie jestem przekonana tak jak ty, że to się powtórzy. Jak masz małe dziecko i stresy w pracy, to w żadnej rodzinie nie jest kolorowo. Wszyscy wokół uważają, że jesteśmy bardzo zgranym małżeństwem. Po co to psuć? Nie jestem gotowa na rozwód i na odejście. Zresztą – dokąd?
– Jak będziesz miała siniaki na plecach i spaloną skórę od żelazka, to tym bardziej nie będziesz miała dokąd. Mnie rozmowa o tym wydaje się dzisiaj łatwa, bo jestem po rocznej terapii u psychologa. Przedtem nic bym ci nie powiedziała. Patrzyłabym tępo w podłogę, bo nie miałam nawet prawa wzroku podnieść. To też było naganne. Ty możesz tego uniknąć. Może zaproponuj mu terapię rodzinną? Ale boję się, że jak to powiesz, to dostaniesz w twarz. Po raz drugi.

– Bo ja wiem? Przemyślę to. Ale teraz muszę już lecieć. Na obiad miały być żeberka, nie chciałabym, żeby się Andrzej zdenerwował, że znowu są pierogi, a ja latam Bóg wie gdzie. Pani do dziecka ma zresztą zapłacone tylko za trzy godziny. Boże, gdybym musiała jej dopłacić, to on by mnie chyba zabił!
– A tak będzie cię zabijał dzień po dniu. Powolutku.


Aleksandra Miedziejko
Zobacz, jakie znaki zodiaku mają większe predyspozycje do przemocy i agresji.

Zadzwoń po pomoc!!
NIEBIESKA LINIA: 801-120-002
FUNDACJA CENTRUM PRAW KOBIET: 22-622-25-17
CENTRUM INTERWENCJI KRYZYSOWEJ ma całodobowy telefon zaufania w każdym mieście
spis na stronie
www.interwencjakryzysowa.pl 

Źródło: Wróżka nr 3/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl