Pakiet miłości

Natalia opowiada o filmie, w którym w mężczyznę robiącego złe rzeczy, znęcającego się nad innymi, wchodziła ta zła energia. – To się działo w nocy. Bo w nocy najsilniej działa na nas pole morfogenetyczne ziemi. Wtedy jesteśmy bezbronni. A dusza tego człowieka chłonęła tę złą energię jak gąbka. Bo to była taka dusza, która jeszcze nie przeżyła rzeczy dobrych, szlachetnych, wymagających odwagi. I nie „rozumiała”, czym jest dobro, a czym zło. Dlatego uważam, iż źli ludzie nie mają wpływu na to, że tacy są. Wrócą tutaj wiele razy, żeby się nauczyć, jak być dobrymi, pokornymi, sprawiedliwymi.

Dusze wracają na ziemię wiele razy, żeby się nauczyć, jak być dobrymiŻonom i matkom bardzo trudno się pogodzić z tym, że ich mężowie czy synowie robią paskudne rzeczy. Że mają na ustach pianę nienawiści, a na rękach czasami nawet krew. Natalia doskonale to rozumie. Ale ona może im tylko radzić, podpowiadać, drogę muszą znaleźć już same.

– Byłam u Natalii tylko raz – opowiada Renata, która poszła do niej trochę z ciekawości, trochę z rozpaczy. – W domu sytuacja wyglądała tragicznie. Mąż pił, syn bił, a córka uciekała przed całym światem w komputer i muzykę, której słuchała głównie przez słuchawki, żeby nie słyszeć naszych ciągłych awantur i przepychanek. Podczas wizji Natalia zobaczyła, że mąż Renaty ma bardzo słabą duszę. Jest na karmicznym dole – tak się wyraziła. Nie przeżył dobrych stanów, nie miał fundamentów do wznoszenia się na piramidzie karmy. I pozwalał na tę domową agresję, a syn, korzystając z tego przyzwolenia, terroryzował całą rodzinę. Bił, niszczył przedmioty, znęcał się psychicznie.

– Natalia zabroniła mi na razie odejść – wspomina Renata. – Powiedziała, że nie mogę tego zrobić ze względu na córkę. Bo ona bardzo mnie potrzebuje i jeśli ją zostawię w tym domu, pełnym nienawiści, to jej dusza na pewno nie wzniesie się w tym wcieleniu. Ona znajdzie męża tak słabego jak jej ojciec i przeżyje lustrzane odbicie mojego życia. Nie mogę do tego dopuścić. A mąż? – Jego nie podniesiesz – odparła Natalia. – Ale możesz podnieść córkę. To twoja misja. No i musisz
zaakceptować męża i syna. Tak łagodnie, z pokorą, nie wdawać się w awantury, nie odbijać piłeczki. Jeśli okażesz im tolerancję i dobroć, oni też się zmienią. Pomalutku, stopniowo, ale się zmienią. Wiem to, gdyż uratowałam już wiele związków podobnych do twojego.

reklama

Rozmowy ze śpiącym mężem

Czy takie rady oznaczają, że kobieta ma stale nadstawiać drugi policzek do uderzenia? Nie, lecz powinna przestać tkwić w gniewie i buncie, bo dopiero wtedy sytuacja w domu może zacząć się zmieniać. Przekazywanie „pakietu miłości”, choćby drogą telepatyczną, przynosi rezultaty. Agresor robi się spokojniejszy, choć sam nie wie, dlaczego.

– Natalia poradziła mi, żebym co noc podchodziła do dzieci, męża i przekazywała im telepatycznie wiadomości o mojej miłości do nich, o tym, że akceptuję ich takimi, jacy są, i że potrzebuję też od nich pomocy, wskazówki, co powinnam w sobie zmienić, żebyśmy zaczęli się dogadywać. Mam też przepraszać ich za krzywdy, jakich doznali przeze mnie. I powstrzymać swoją złość, nawet jeśli jest tylko odpowiedzią na ich przemoc. To trudne – żali się Renata – ale spróbuję. Natalia obiecała, że po trzech tygodniach zacznę zauważać zmiany w domu.

Natalia sama przechodziła długi proces zrozumienia swojego męża. – Pewnej nocy spłynęło na mnie olśnienie – opowiada. – Przecież to jest bardzo biedny człowiek. Jak on się męczy z tą swoją złością, agresją, jak on siebie nie lubi! I wtedy obudziło się we mnie wewnętrzne ciepło, które pozwoliło mi go zaakceptować.

Dziś Natalia jest wdzięczna tej sile wyższej, która dała jej moc zaglądania w ludzkie dusze, ale i moc uzdrowienia siebie samej i swoich relacji z innymi. W wieku 42 lat ukończyła psychologię, by pracować z ludźmi profesjonalnie. Otrzymała jeszcze jeden dar: możliwość uzdrawiania, lecz korzysta z niego niezwykle rzadko. – Ludzie przychodzili do mnie i błagali: „Pomóż, Natalio, pomóż, bo już tylko ty mi zostałaś”. Zdarzało się, że uzdrawiałam, ale bardzo mnie to wyczerpywało. Teraz zgadzam się tylko diagnozować choroby, z którymi lekarze nie dają sobie rady. Był u niej chłopiec, który nagle stracił wzrok w jednym oku. Natalia zobaczyła, że ma za nim skrzep i narysowała na kartce, w którym miejscu. Okulista jej nie wyśmiał – potwierdził diagnozę i uratował oko.

Wszyscy mamy trzecie oko

Natalia prowadzi też kursy jasnowidzenia. – Chodzi o to, by nauczyć się otwierać swoje trzecie oko. Mamy je wszyscy, tylko nie wiemy, jak przez nie patrzeć. Podczas kursu ćwiczymy te umiejętności, opowiadamy swoje wizje, ja staram się je zweryfikować. Dla niektórych to tylko zabawa. Jednak wszyscy są zadowoleni, że się spotkaliśmy.

– Dzięki Natalii zrozumiałam, że mogę leczyć innych ludzi – mówi Maria z Poznania. – Miałam wcześniej wizje, ale się ich bałam, obawiałam się śmieszności. A po kursie poczułam się pewniej. Opowiadałam Natalii, co widzę, a ona to potwierdzała. I przyznała, że mam predyspozycje do pomagania innym.

Na kurs trafiła też para, której zaginęła córka. Uciekła z domu, bo chciała w ten sposób zaprotestować przeciwko konfliktom między rodzicami. Nawet na kurs przyszli skłóceni. – Powiedziałam im, że odzyskają córkę, gdy popracują nad relacjami między sobą – wyznaje Natalia. – Zrozumieli, dlaczego odeszła, i wracali do domu spokojniejsi, pogodzeni. Pamiętam, jak nagle chwycili się za ręce. Córka wróciła po kilku dniach. – Taki finał to dla mnie największa nagroda – uśmiecha się Natalia. – Nie zarabiam kokosów, nie opływam w luksusy, nie potrzebuję tego. Chcę tylko jak najlepiej pomagać ludziom w rozwiązywaniu ich problemów. Gdy mi się to udaje, jestem naprawdę szczęśliwa.


Ola Miedziejko
fot. Bartosz Jankowski, shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 12/2012
Tagi:
Komentarzy: 1
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl