Arystokratki ducha

Dwa lata temu Księżniczki Krakowa zrezygnowały ze spotkań klubowych. Najpierw włączyły się w obchody rocznicy powstania Unii Europejskiej. Na Rynku Głównym w Krakowie ułożyły ikebany z kwiatów, warzyw, drzew, charakterystycznych dla każdego z krajów członkowskich. – Przez tę różnorodność roślin chciałyśmy pokazać, że jesteśmy na naszym kontynencie wspólnotą ludzi o różnej historii, bogactwie w odmiennościach, ale o podobnym widzeniu świata i potrzebach – tłumaczy Urszula Imamura. – I że od nas wszystkich zależy, czy będziemy w tej wspólnocie szczęśliwi.

Odtąd księżniczki angażują się w różne akcje. Zorganizowały charytatywną wystawę, poświęconą pamięci ofiar tsunami w Japonii. Pojawiły się w krakowskich szkołach, by malować obrazy z dziećmi. Swymi talentami wspierały uroczystości w osiedlowych domach kultury. Opiekują się ludźmi niepełnosprawnymi, samotnymi.

Księżniczki walczą ze smokami

– Każdy z nas ma jakiegoś potwora, z którym prędzej czy później musi się uporać – zauważa Urszula Imamura. Księżniczki postanowiły podzielić się swoim życiem z tymi, którym się zdaje, że są u jego kresu – z pensjonariuszami domu pomocy społecznej. Ludźmi, którzy często stracili już sens istnienia. Za sprawą księżniczek dom zamienił się w małą Japonię. Stanął w nim japoński pawilon do ceremonii herbaty, przeniesiony z galerii sztuki współczesnej Urszuli Imamury. Po co?

– By zaczarować i zmieniać otoczenie, a potem ludzi – wyjaśnia Urszula. By w towarzystwie księżniczek pensjonariusze mogli zaparzyć prawdziwą japońską herbatę i zamienić pidżamy na kimona. A potem wsłuchać się w ich opowieści. I otworzyć się na zmianę – przede wszystkim tę w sobie. Odszukać w sobie radość życia, radość z małych rzeczy.

reklama

Księżniczki Krakowa: siedzą od lewej: Beatrix Podolska, Zofia Mrzygłód, Małgorzata Pfisterer; stoją: Halszka Podgórska-Dutka, Maria Maślankowska, Urszula Imamura, Ewa Zbroja, Mirosława RachwałWśród tych opowieści jest historia księżniczki Zofii Mrzygłód, rodem z Łodzi. Wojnę spędziła w niemieckim obozie, bo jako młoda dziewczyna ratowała ludzi z hitlerowskich łapanek. Ocaliła wiele istnień, z pomocą pewnego Niemca. – Wpuszczał mnie do miejsc, do których zwożono ofiary łapanek – wspomina Zofia. – Przerażona wybierałam tych, którym mogę ofiarować wolność. Wyobrażacie sobie, jak obciążający psychicznie był ten wybór dla młodej dziewczyny?

W końcu jednak aresztowano i Niemca, i Zofię. Była już wtedy mężatką, w ciąży. Gestapowiec, który ją przesłuchiwał, powiedział, że daruje jej wolność, jeśli zostanie jego kochanką. Odmówiła. Skazano ją najpierw na śmierć, a potem na długie lata w obozie koncentracyjnym. Dziecko odebrano jej tuż po urodzeniu. Nie wiedziała, co się z nim stanie.

– To były dla mnie straszne chwile, a przecież musiałam dalej żyć – mówi księżniczka. Dopiero po zakończeniu wojny dowiedziała się, że córkę udało się jakimś cudem odebrać hitlerowcom i przewieźć do rodziny do Łodzi. Gdy Zofia wróciła do Polski, jej mąż miał już nową żonę... A jednak z czasem otrząsnęła się z cierpienia, z żalu, że jej życie tak dziwnie się potoczyło.

„Czas złożyć żal do pamiątek”

To cytat z wiersza księżniczki Małgorzaty Pfisterer, która przeżyła pod koniec wojny zaminowanie Krakowa. Po wojnie też nie było jej łatwo. Do dziś tęskni za córką, która zdecydowała się wyemigrować za Ocean. Ale dzięki temu Małgorzata zobaczyła niedawno Meksyk, bo tam postanowiła wziąć ślub jej amerykańska wnuczka. Owocem tej na wskroś magicznej podróży są kolejne obrazy i wiersze.

– Z perspektywy czasu wiem, że dostałam od życia więcej, niż mi ono odebrało – mówi księżniczka Małgorzata. – Wiele jednak zależy od tego, jak spojrzymy na swoje doświadczenia, jaką lekcję z nich wyciągniemy. Ważne jest również to, by spojrzeć na to, co nas dotyka, ze spokojnym dystansem osoby, której istnienie nigdy nie jest pozbawione sensu, która zawsze jest dzieckiem pięknej i dobrej planety.

– W odkrywaniu tego sensu pomaga uważne spojrzenie na rzeczy najprostsze – dopowiada inna księżniczka, Halszka, która urodziła się po wojnie. Ale i tak swoje przeszła: oprócz śmierci brata, nagły rozpad małżeństwa. Z inną księżniczką, Beatrix Podolską, znalazły oparcie w świecie duchowym, w ezoteryce, w szukaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania w doświadczeniach mistycznych. Beatrix Podolska to muzykolog i tancerka. Prowadzi warsztaty tańca kosmicznego zwanego pan-eurytmią i terapię tańcem.

– Drogi księżniczek do szczęścia są różne, czasami wyboiste – uśmiecha się Urszula Imamura. – Ale łączy nas przekonanie, że doszłyśmy do takiego etapu w życiu, iż możemy się dzielić z innymi bogactwem naszego wewnętrznego świata. A z tego świata z pewnością bije światło.

Bije jak ze słońca, które księżniczki z Krakowa uwielbiają, często o nim piszą wiersze, uwieczniają je na obrazach. Bo słońce to dla człowieka wzór poczucia obowiązku i pracowitości – daje z siebie wszystko, a nie żąda nic w zamian. Księżniczki jednak – w przeciwieństwie do słońca – zyskują coś w zamian, i to coś najbardziej cennego w życiu – spełnienie. Księżniczki Krakowa już dawno zrozumiały, że nic nie przynosi większego szczęścia niż życie poświęcone dla innych. Można sprawdzić to na sobie, w swoim mieście.


Sonia Jelska
fot. Bogdan Krężel


Źródło: Wróżka nr 12/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl