Strona 3 z 3
Bengale czy chausie, słuchając wydawanych przez nie odgłosów, można pomylić z psem. Pierwsze warczą, a drugie potrafią też skomleć, piszczeć, a nawet wyć. Być może właśnie to zainspirowało niektórych właścicieli tych kotów do organizowania im zabaw popularnych raczej wśród psiarzy – właścicieli terierów typu bull. Zawieszają na dużej wysokości gruby sznur, prowokując zwierzę do skakania. A jako się rzekło, „dzikie” mruczki są wyjątkowo skoczne. Kot bujający się pod sufitem z pewnością robi wrażenie… Lepiej jednak pamiętać, że nabyte podczas tej zabawy umiejętności może zechcieć wykorzystać przy innej okazji – na przykład kiedy postanowi w podobny sposób wskoczyć na człowieka.
Twój dzikus cię wychowa
A najgorsze, że za te wszystkie niedogodności trzeba jeszcze zapłacić. I to słono! Średnia pensja krajowa może nie wystarczyć na chausie czy savannah (tylko bengale są tańsze). Dlaczego tak drogo? A bo to i hodowla trudna, i w ogóle sprawa kontrowersyjna. W kilku stanach (Nowy Jork, Massachusetts, Hawaje i Georgia) trzymanie tych kotów jest nielegalne. Zresztą i w innych miejscach na Ziemi są one traktowane tak jak dzikie zwierzęta. Na przykład Australia zakazała parę lat temu ich sprowadzania – w obawie o rodzimą faunę.
Może i słusznie. Doświadczenia wielu osób, które zapragnęły kota z prawdziwym pazurem, wskazują, że jego dzikiej natury nie da się do końca okiełznać. Przypomnijmy kociaka Anny i Mike’a. Gdy ukrytego pod łóżkiem zbiega poczęstowali kurczakiem, maluch daninę przyjął. Ale gdy Anna spróbowała go dotknąć, poszły w ruch ząbki i pazurki.
reklama
Jedno jest pewne: twój odporny na wychowanie dzikus cię wychowa! A przy okazji – wszystkich domowników. Nauczysz się zamykać drzwi do łazienki, kiedy się kąpiesz, szczególnie gdy obok pływa gąbka... Twój mąż przestanie zostawiać niedopitą herbatę na skraju stołu. Siostrzeniec pomieszkujący u was podczas roku akademickiego zacznie w końcu zamykać klapę od sedesu. A waszą najmłodszą latorośl kot nauczy wreszcie wkładać kapcie. Bo jak zgodnie twierdzą właściciele bengali, nie da się przy nich chodzić w samych skarpetkach. Nie wiedzieć czemu, nawet gołe stopy nie prowokują ich tak do ataku, jak te obleczone w bawełnę...
Niestworzone kocie pomysły wyjdą ci bokiem. Twój bengal, chausie czy savannah nieraz wykończy cię swoimi psotami i bezustannym domaganiem się uwagi. Może nawet chwilami będziesz się go trochę bać... Ale twoje serce będzie go dziko
kochać. Bo każdy niedziki mruczek wyda ci się przy nim nudny.
Hybrydy giganty Pomiędzy sobą krzyżują się także duże koty: lew, tygrys, jaguar i lampart (zwany też leopardem lub – zwłaszcza w wydaniu czarnym – panterą). Stanowią one osobny koci „klan” pod względem genetycznym, dlatego nie da się skrzyżować np. lamparta z pumą, pomimo że oba te koty są zbliżonych rozmiarów.
Hybrydy nazywane są od pierwszych liter gatunków wyjściowych (najpierw nazwa ojca, potem matki). Przykładowo lygrys to potomek lwa i tygrysicy, a tyglew – tygrysa i lwicy. W Indiach wierzy się, że duże samce lampartów mogą czasem kryć tygrysice. Ich potomstwo zwane jest przez miejscowych myśliwych dogla. Nie można wykluczyć, że lygrysy i tyglewy mogły niegdyś trafiać się w naturze, gdy jeszcze lwy azjatyckie były powszechne. Nieliczne ocalałe do dziś lwy tego podgatunku zamieszkują park narodowy Gir Forest w Indiach i nie mają już styczności z tygrysami, ponieważ te ostatnie w tym parku wyginęły.
Hybrydy osiągają zwykle wiek podobny jak gatunki wyjściowe (15-20 lat), jednak są bardziej podatne na choroby. Dlatego ludzie zajmujący się ochroną zwierząt dążą do tego, by zakazać takich krzyżówek.
Urszula Charytonik
fot. Be&W, East News, Forum, Shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.