Los zapisany w głosie

Pogadaj z „wewnętrznym dzieckiem”

„Dziecko” odzywa się w nas też wtedy, gdy wbrew sobie robimy coś, co jest „silniejsze od nas”, gdy mamy „kulę w gardle”, łamie się nam głos, mówimy niewyraźnie, gdy trudno się nam przebić w rozmowie lub… nie pozwalamy innym dojść do głosu. Czy to można zmienić? Aneta twierdzi, że tak. Trzeba tylko odrzucić przekonanie, że „dzieci i ryby głosu nie mają” i nawiązać rozmowę z „wewnętrznym dzieckiem”.

– Pomaga w tym znalezienie swojego zdjęcia z dzieciństwa i postawienie go w widocznym miejscu – radzi Aneta. – Wyobrażamy sobie, że teraz życie tego dziecka jest w naszych rękach, że tylko od nas zależy, czy będzie się czuło bezpieczne, radosne, warte szacunku i uwagi. Przejmujemy na siebie rolę opiekuna – idealnej matki lub ojca. To pomaga uwolnić się od ciągłego, nieświadomego powracania do przeżyć z dzieciństwa i od powtarzania tych samych scenariuszy w związkach lub w relacjach z szefem.

Z „dzieckiem” trzeba często rozmawiać. Mówić mu: „Teraz jesteś pod moją opieką, kocham cię taką, jaka jesteś i nie dam cię nikomu skrzywdzić. To ja jestem dorosła i to ja dbam, żebyś była szczęśliwa”. Ważne, by mówić do „dziecka” na głos. Pomaga to lepiej zapisać w głowie nowy program i zamienić stare myślenie o sobie na nowe. Ożywia też wyobraźnię, pozwala lepiej zobaczyć i poczuć to, o czym mówimy.

Aneta zaleca, żeby codziennie rozmawiać z „wewnętrznym dzieckiem”, tak jakby to było prawdziwe dziecko, by wyrobić w sobie poczucie odpowiedzialności za nie. Zapewnić: „Jesteś świetnym, mądrym, wspaniałym, ślicznym dzieckiem. Kocham cię i jesteś dla mnie najważniejszą istotą”. Potem zaplanować i zorganizować mu dzień. Pamiętajmy o chwaleniu „dziecka” i mówieniu, za co jesteśmy z niego dumni.

reklama

Pokażę ci, jak być szczęśliwą

Brzmi to wszystko dziwnie i infantylnie? – Też tak pomyślałam w pierwszej chwili, gdy Aneta zaproponowała mi rozmowy z moim wewnętrznym dzieckiem – opowiada Monika, 35-letnia dentystka. – Ale po kolejnej kłótni z narzeczonym, podczas której zaczęłam pakować walizki, zmusiłam się do rozmowy z „dzieckiem”. Od Anety wiedziałam, że jeśli czuję się lekceważona przez mojego faceta, niekochana i odrzucana, to tak naprawdę oskarżam o to nie mojego Marka, ale ojca. To jemu powinnam wygarnąć, co o nim myślę, zamiast robić awanturę o nieumyte naczynia i rujnować sobie związek.

No więc siadłam w łazience, wyobraziłam sobie siebie jako małą dziewczynkę i zaczęłam mówić: „Mała, nie wiesz, czy on cię kocha czy nie, możesz jedynie powiedzieć, że czujesz się niekochana. Tak się czułaś od dziecka i teraz też nie czujesz się warta miłości. Chcesz, żeby Marek cię kochał i szanował? To musisz kochanie o to zawalczyć, bo on nie jest twoim tatą, który ma obowiązek kochać cię bezwarunkowo. Obiecuję, że pokażę ci, jak być kobietą szczęśliwą w związku, ale teraz potrzebujesz uspokojenia i zrobienia czegoś fajnego dla siebie”. Uspokoiłam się szybciej niż zwykle i zamiast spędzić wieczór na wysyłaniu do Marka esemesów z pretensjami, zrobiłam sobie relaksującą kąpiel.

Co jeszcze – i po co – warto opowiadać „wewnętrznemu dziecku”? – O tym, jakie życie mu przygotowujemy, prywatne i zawodowe – radzi Aneta. I tłumaczy: –  Marzenie lub plan opowiedziane tak, jakby się właśnie wydarzało, w czasie teraźniejszym, staje się bardziej realne i uruchamia w naszym umyśle motywację do realizowania go.

Taka praca z własnym głosem wymaga odwagi i nie każdy odważy się ją podjąć. Ale warto. Bo spotkanie w sobie „dziecka”, rozpoznanie „go” w różnych sytuacjach życiowych, kierowanie nim, a jednocześnie przysłuchiwanie się „jego” skargom, cierpieniu, strachom jest dobrą drogą do nowego życia. Tak naprawdę oznacza to słuchanie siebie, wsłuchiwanie się w swoje potrzeby i pragnienia. A jeśli już je poznamy, łatwiej zmotywować się do ich realizacji. Nagrodą za ten wysiłek jest satysfakcja wynikająca z odzyskiwania poczucia własnej wartości i coraz większej wiary w siebie.

Ćwicz głos – odmień losĆwicz głos – odmień los

Dmuchaj w zapaloną świeczkę. Płomień musi leżeć płasko. To ćwiczenie reguluje oddech.
Mrucz na różnych wysokościach skali (tak wysoko, jak możesz to zrobić bez większego wysiłku i z przyjemnością).
Wyśpiewuj na jednym dźwięku swoje imię. Staraj się przy tym wyrażać miłość do siebie samej.
Śpiewaj na dowolnej melodii same dobre rzeczy o sobie. Na przykład: Jestem piękna, utalentowana, mam świetnych przyjaciół, cudowny dom, w którym czuję się kochana i szczęśliwa, wspaniałą pracę, w której jestem doceniana i świetnie zarabiam”. Zawsze używaj czasu teraźniejszego!
Zkorkiem w zębach wymawiaj spółgłoski: s, t, k. Najpierw pojedynczo, a potem w grupie: „stka, stke, stki, stko, stku”. Rób to na jednym oddechu, wyrażając jakieś uczucia, najlepiej wściekłość. Uważaj, by na samogłosce nie wypuścić całego powietrza, bo to może nadwerężyć struny głosowe.To ćwiczenie poprawia wymowę i przy okazji pozwala uwolnić tłumioną złość.

Więcej ćwiczeń znajdziesz w książce Anety Łastik „Poznaj swój głos. Twoje najważniejsze narzędzie pracy” (Wyd. Studio Emka).


Renata Bożek
fot. Jacek Kucharczyk, shutterstock.com  

Źródło: Wróżka nr 1/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl