Barokowa businesswoman

Egzotyczna i młodziutka doktorka była entuzjastycznie witana na salonach. Adoratorzy nie dawali jej spokoju, a pech w miłości nie opuszczał. Najpierw był książę Józef Rakoczy, pacjent rzecz jasna. Dzięki zabiegom Reginy poczuł się na tyle dobrze, że wróciła mu ochota na amory. Jednak lekarka śmiała stanąć okoniem: „(…) wasza królewiczowska mość jesteś monarchą, a ja ubogą białogłową doktorką. Wiem, że ze mną ślubu nie weźmiesz, a jeśli, to tylko tak dla obrazy Boskiej, a potem mnie młodość moją i niewinność moją, i wstyd mój przyrodzony na hańbę obrócisz, a potem stangretowi lub lokajowi swojemu w małżeństwo mnie oddasz”.

Ale Rakoczy nie odpuszczał, więc Reginie pozostała już tylko ucieczka. Wkurzony książę wysłał za nią straż i publicznie oskarżył o szpiegostwo. Jednak, pozbawiony fachowej opieki ślicznej lekareczki, wkrótce zmarł i polowanie zakończono.

Drugi mąż narobił Reginie o niebo więcej kłopotów niż pierwszy. Austriacki oficer, Józef Pilsztyn, był jednym z jeńców wykupionych z tureckiej niewoli. Nie wiadomo, co strzeliło do głowy rozsądnej przecież Reginie – zamiast faceta spieniężyć, wyszła za niego za mąż. I zaraz pożałowała, bo Pilsztyn „jak się ożenił, tak się odmienił”.

Z pokornego sługi stał się tyranem. Łaskawie przyjmował kupowane mu przez żonę „suknie, konie, broń, zegarki (…), złote sygnety”, a potem bez skrupułów zdradzał, pyskował, poniżał, a nawet próbował otruć. Mając na uwadze kolosalny spadek, zadał ponoć Reginie jakieś świństwo, po którym „ zęby powypadały, włosy oblazły, paznokcie schropowaciały (…)”. Na szczęście nie był nawet w połowie tak skutecznym trucicielem jak jego żona lekarką. Gdy tylko Regina doszła do siebie, rzuciła wrednego męża  i ruszyła w świat leczyć arystokrację.

reklama

Regina Salomea Rusiecka była pierwszą polską Potyczki z amorantem

Co prawda spędzone z Pilsztynem lata nauczyły ją wystrzegać się stanu małżeńskiego, ale nie wyleczyły ze skłonności do uroczych cwaniaków i łobuzów. „Wiekowa”, bo już po trzydziestce, Regina Pilsztyn zakochała się po uszy w kolejnym nieodpowiednim, a co gorsza sporo od siebie młodszym mężczyźnie. Szybko zorientowała się, że to obłudnik i regularny żigolak, więc przezornie wykluczyła kolejne zamążpójście. Za to (mając w nosie gigantyczny skandal i eksplozję plotek) zrobiła go swoim etatowym utrzymankiem. I to na dobrych kilka lat, choć „amorant” (tak nazywa go w swoim pamiętniku) kosztował ją sporo nerwów.

Bezczelnie domagał się drogich prezentów za swoje usługi, a za otrzymane od Reginy fundusze pił, hulał i zdradzał ją z kim popadnie. A ona spełniała wszystkie jego zachcianki: „raz namówił mnie, żebym kupiła pasiekę (…) i kupiłam mu dwieście pni pasieki”, zaraz potem dołożyła „sto byczków, krowy i kury”. A ukochany, zamiast gospodarzyć, cały inwentarz zeżarł albo sprzedał, żeby mieć na nowe ubrania, wino i dziewki.

Nie wiadomo, co wyobrażała sobie Regina, powierzając takiemu hultajowi opiekę nad swoim 9-letnim synkiem. Pieniądze „na szkoły” poszły na trunki, a mały Pilsztyn został zamknięty w piwnicy, gdzie zmarł z niedożywienia („amorant” w nawale zabaw zapominał go karmić), zimna i strachu. Co na to Regina? Ano pozwała kochanka do sądu, ale potem… wybaczyła mu i wycofała oskarżenie.

Jeszcze przez parę lat dawała się wykorzystywać, nie mogąc zdobyć się na ostateczne zerwanie. W końcu jednak pogoniła absztyfikanta, uciekając od niego aż do Stambułu. I chyba od tej pory straciła ochotę na przygody miłosne.

W 1760 roku postanowiła podsumować swoje życie, pisząc pamiętnik akuratnie zatytułowany „Echo na świat podane procederu podróży i życia mego awantur...”. Miała wówczas 42 lata i zbiór przygód, którym można by spokojnie obdzielić kilkanaście osób. Co działo się z nią dalej – nie wiadomo. Ale można iść o zakład, że nie przestała dawać bliźnim powodów do plotek.


Weronika Kowalkowska
fot. shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 2/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl