Wypad do raju


Książka Ebena Alexandra „Dowód” od kilku miesięcy utrzymuje się na listach bestsellerów Empiku i „New York Timesa”. Równie wielkiego sukcesu nie odniosły dotąd żadne inne wspomnienia z zaświatów: ani „Życie po życiu” Moody’ego Raymonda, ani „Życie po śmierci” Léona Denisa, ani nawet wspomniana książka Jeffreya Longa. Trudno się zresztą dziwić. Bo choć w „Dowodzie” – jak protestują „poważni” naukowcy – nie ma ani jednego zdania, które mogłoby potwierdzić w ich oczach istnienie życia po życiu, to równocześnie jest on jedną z największych zdrad XXI w. Oto doktor nauk medycznych z Harvardu, autor ponad 100 cenionych rozpraw i lekarz, który przeprowadził tysiące skomplikowanych operacji mózgu, wyparł się swoich wcześniejszych ideałów. – Teraz nie tylko wierzę – mówi – ale pozbyłem się jakichkolwiek wątpliwości. To, co przeżyłem, uświadomiło mi, że nie jesteśmy nigdy sami.

Dr Eben Alexander twierdzi, że widział Boga, i potrafi udowodnić Jego istnienie...Na świat nauki te słowa podziałały jak kij wetknięty w kłębowisko żmij. Dawni koledzy Ebena Alexandra pytają więc, dlaczego jego słowa mają być warte więcej niż relacja „zwykłego” śmiertelnika? Czy należy wierzyć w czyjś sen tylko dlatego, że ten, kto go wyśnił, ma tytuł doktora nauk medycznych? Ale nie jest to wcale takie proste, bo amerykański neurochirurg wcale nie spał. – To nie był sen ani halucynacje – zarzeka się dr Alexander. – Mój mózg był martwy. Nie byłby w stanie niczego wymyślić.

Jeśli to prawda (bo na razie nikt oprócz samego zainteresowanego nie potwierdza tej diagnozy), „Dowód” mógłby okazać się pierwszym gwoździem do trumny nauki. Od wieków śmierć nie pozwala się nam rozłożyć na części pierwsze. Wiemy o niej tyle, co nic. A dziś nawet jeszcze mniej. Bo – jak pokazuje przypadek pacjenta Ebena Alexandra – nawet nasze kryteria zgonu można włożyć między bajki.

reklama


Zwarcie na łączach

Nauce i religii nigdy nie było ze sobą po drodze, ale z biegiem lat lekarze nauczyli się tłumaczyć, skąd biorą się wspomnienia z życia po życiu. Ich zdaniem tuż przed zgonem aktywność ludzkiego mózgu gwałtownie wzrasta. I to nie Bóg, ale ten biologiczny fenomen jest odpowiedzialny za wrażenie „przejścia na drugą stronę”. – Powodem tzw. doświadczenia śmierci jest nagły wzrost aktywności mózgu – mówi inny amerykański neurochirurg dr Lakhmir Chawla. – Kiedy spowalnia się krążenie i spada poziom tlenu, neurony wytwarzają ostatni impuls elektryczny, który rozlewa się falą po całym mózgu.

Pod wpływem niedotlenienia dochodzi do nadprodukcji endorfin i dopaminy. Wywołują one stan euforii, do złudzenia przypominający orgazm (nie bez kozery Francuzi nazywają go la petit mort – mała śmierć). Wizja tunelu z kolei jest według lekarzy sprawką zawężania pola widzenia, wywołanego niedokrwieniem siatkówki oka, zaś produkowana w szyszynce halucynogenna dimetylotryptamina wywołuje doznania mistyczne. Wahania elektryczne w obrębie hipokampu przywołują przechowywane w nim wspomnienia („przed oczami przeleciało mi całe moje życie”), a zakłócenia skrzyżowania skroniowo-ciemieniowego dają odczucie opuszczenia ciała („widziałem lekarzy próbujących mnie reanimować”). Takie zwarcie w mózgu może trwać nawet do 3 minut.

Spotkania na szczycie

– Wierzysz w życie po porodzie? – pyta jeden nienarodzony bliźniak drugiego.
– Jasne. Przecież coś musi tam być! – odpowiada brat.
– To głupoty – mówi pierwszy. – Nie ma żadnego życia po porodzie, bo jak miałoby ono wyglądać?
– Nie wiem. Może będzie więcej światła, a my będziemy biegać i jeść ustami?
– To przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział, żeby jeść ustami? Przecież je się pępowiną.
– No wiem, ale zobaczymy mamę…
– Mamę? To ty wierzysz w mamę?

W „Dowodzie” dr Alexander przytacza podobną rozmowę. Oto kilka lat przed jego śmiercią zadzwoniła do niego matka jednej z pacjentek. Opowiedziała mu, że jej córka miała niesamowity sen. Odwiedził ją w nim jej zmarły ojciec i zapewnił, że wszystko będzie w porządku i nie powinna się obawiać śmierci. „Najbardziej niesamowite – dodała kobieta – było to, że miał na sobie żółtą koszulę i filcowy kapelusz”. Alexander, wówczas jeszcze zagorzały racjonalista, zażartował, że nic mu nie wiadomo na temat regulaminowych strojów w niebie. Kobieta jednak wyjaśniła, że było to ulubione ubranie jej męża, które zaginęło podczas podróży poślubnej, i córka nie tylko nigdy go nie widziała, ale nawet o nim nie słyszała. Alexander zrozumiał, co chciała mu powiedzieć kobieta, dopiero gdy sam zmartwychwstał.

Relacje z zaświatów budziły, budzą i będą budzić nie tylko nadzieję, ale i wątpliwości. Bo czy kiedykolwiek spotkaliście, drodzy czytelnicy, kogoś, kto wrócił z piekła? Ale choć pachnie to herezją, to jednocześnie potwierdza też nasze przekonania. Badania przeprowadzone kilka lat temu przez CBOS pokazały, że 84 proc. Polaków wierzy w istnienie nieba, z czego tylko 65 proc. dopuszcza istnienie piekła. A swoją drogą, czy brak piekła nie jest najlepszą wiadomością o tamtym świecie, jaką mogliśmy otrzymać?

Leszek Lato
fot. forum, fotochannels, shutterstock

Źródło: Wróżka nr 7/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl