Wychowuje się nas w obłudnej niewiedzy. Na talerzu kotlet schabowy, a na półce książeczka o wesołych świnkach. Mięsko jest zdrowe, a świnka wesoła. Jestem pewna, że więcej niż połowa ludzi konsumujących ze smakiem kiełbasę zrezygnowałaby z niej, gdyby osobiście poznała los świni.
Wrzosowiska zanikają, a szkoda, bo nie tylko dały imię wrześniowi i radowały oczy bajkowym fioletem. Były ostatnim przed zimą suto zastawionym stołem dla pszczół i innych drobnych amatorów nektaru. Dziś jest już za późno, aby zmienić bieg naszej cywilizacji, ale można by trochę zwolnić.
Niestety i na to trudno liczyć, bo bogiem człowieka stał się pieniądz. To on, a nie rozsądek rządzi światem. Potrzeba bogacenia się tak bardzo spustoszyła rozum i duszę, że słowo humanitaryzm kompletnie zmieniło znaczenie. Odnosi się wyłącznie do natychmiastowego realizowania często zupełnie nieprawdziwych potrzeb naszego gatunku. Kogo w wirze gonitwy za panaceum na wieczną młodość, urodę i hedonistyczne lenistwo obchodzi jakaś pszczoła? Zacznie obchodzić, gdy zabraknie miodu, ale do tego czasu „wymyślimy syntetyczny”.
A co wymyślimy, gdy dotrze do nas, skąd bierze się mięso? Wychowuje się nas w obłudnej niewiedzy. Na talerzu kotlet schabowy, a na półce książeczka o wesołych świnkach. Mięsko jest zdrowe, a świnka wesoła. Cieszy się, że Jasiowi smakuje jej szyneczka. A czego Jaś nauczy się za młodu, tym potem karmić będzie swoje dzieci. I w przenośni, i dosłownie, bo nie mam tu na myśli wyłącznie kotleta. Gorsza od niego jest znieczulona dusza.
reklama
404 Not Found
Not Found
The requested URL was not found on this server.
Jestem pewna, że więcej niż połowa ludzi konsumujących ze smakiem kiełbasę zrezygnowałaby z niej, gdyby osobiście poznała los świni. Tragiczny od urodzenia i uwieńczony rzezią. Cóż, przemysł mięsny przynosi ogromne zyski, a nam aż leci ślinka, gdy stoimy przy kasie. Bez zastanowienia płacimy za dręczenie braci mniejszych, patrząc na roześmianą minę świnki na etykiecie parówek.
Człowiek nie jest z natury drapieżcą. Takim stworzyła go nasza cywilizacja. A nawet kimś znacznie gorszym. Prawdziwy drapieżnik musi się nieźle natrudzić, aby upolować kotleta. Natura wyposażyła go w szereg umiejętności i uzbroiła w „narzędzia” do zabijania.
My nie mamy nic poza nożem i widelcem. A co gorsza, myjemy ręce, zanim siądziemy do stołu. Przypominam, że Piłat zrobił to samo. Smutne, że dopiero, gdy w naszym kraju postanowiono zalegalizować ubój rytualny, ludziom zaczęły się otwierać oczy. Co prawda nie dotyczy on świń, ale przecież krowa, owca i kura czują tak samo. Tak samo jak świnia i tak samo jak człowiek. Zabijanie zwierząt bez ogłuszenia, a tego wymaga żydowski koszer i islamski halal, jest z pewnością „okrutniejszym okrucieństwem”. Mimo to nasz „normalny ubój” nie jest drapaniem za uchem. Ubój to jedno, a chów przemysłowy to druga czarna karta ludzkości. Zresztą nie tylko przemysłowy.
Przypominam sobie dawne czasy, gdy wyjeżdżałam na wakacje. Wsi spokojna, wsi wesoła – dla kogo? Na pewno nie dla świni zamkniętej w chlewie dwa na dwa metry i zarzynanej na podwórku po uprzednich razach siekierą w łeb. Nie dla krowy z łańcuchem na szyi, okładanej po chudym zadku kijem. Najlepiej miały się kury. Zanim odcięto im głowę na pieńku do rąbania drewna, mogły korzystać z wolności. Poza tymi uwiązanymi za nogę do kija albo wiezionymi na targ w postaci pęczków przytroczonych do rowerowej ramy.
Dlaczego piszę o tym jesienią? Może dlatego, że to czas zbierania plonów. Teraz widać, jak bogate jest nasze menu nawet wtedy, gdy wykluczymy zeń mięso. Zresztą w dzisiejszych czasach nie jesteśmy uzależnieni od Matki Natury. W sklepie można kupić wszystko bez względu na porę roku. Jednak w przeciętnym Polaku głęboko tkwi przekonanie, że bez mięsa nie da się żyć.
Mięso kojarzy się z wysoką pozycją społeczną. W dawnych czasach jadali je tylko bogaci. Coś z tego przekonania zostało do dziś. I nie ma znaczenia to, że jest ogólnodostępne. Na dodatek zatrute nie tylko antybiotykami, ale przede wszystkim hormonami stresu. Strachem, bólem, błaganiem o litość. A tej znikąd, bo kanapka bez szynki to nie kanapka, tak samo jak obiad bez kotleta. Tak przynajmniej twierdzą najbardziej zagorzali mięsożercy. Może nie wiedzą, że nadmiar zwierzęcego białka i tłuszczu prowadzi do chorób dręczących naszą społeczność. Duża grupa nowotworów, miażdżyca, otyłość, a wraz z nią cukrzyca krążą wśród nas jak złe duchy. A jakie miałyby być, skoro wzięły się wyłącznie z cierpienia?
Dorota Sumińska
doktor weterynarii,
prowadzi popularne programy o zwierzętach
fot. Elżbieta Socharska
dla zalogowanych użytkowników serwisu.