Miłość zapisana w eterze

Wielu klientów do mnie wraca po jakimś czasie, czasem nawet kilka razy. Zwykle po to, by podzielić się swoją radością.

Tak też było z Ewą, 44-letnią urodziwą blondynką, lekko puszystą. Kiedy przyszła po raz pierwszy, była w trudnej sytuacji. Mąż alkoholik dawał się jej we znaki. Oboje prowadzili niewielką firmę, ale wszystko było na głowie Ewy. Jedyną jej radością był syn, student drugiego roku. Bała się, żeby nie poszedł w ślady ojca.

– Nie umiem zostawić Andrzeja, jesteśmy od ponad 20 lat małżeństwem. Myślałam, że się zmieni...
– Nigdy się nie zmieni, bo nie chce – przerwałam jej. – Już kilka razy pani go ratowała. Gdyby nie to, mąż by nie żył...
– Ostatnio spadł ze schodów, leżał nieprzytomny z rozbitą głową. Znalazłam go po powrocie z pracy. Ledwo przeżył. Pomogło, ale na krótko. Upija się każdego dnia. Co z nami będzie – dopytywała. – Nie mam już siły.
– Pani mąż ma i tak wiele szczęścia. Jego Anioł postawił mu panią na drodze. Dzięki temu mógł się czuć kochany i bezpieczny. Niestety, on tym nałogiem powoli się zabija. Widzę dramatyczny koniec. Także to, że musi pani ratować siebie. Proszę koniecznie odpocząć, pojechać na urlop, ale gdzieś daleko od domu.
– No właśnie, koleżanki mnie namawiają na wyjazd do Grecji. Wszystkie we cztery jesteśmy puszyste. Mamy jechać za dwa miesiące. Podobno to „zdrowe wczasy": dieta, gimnastyka... Pomyślałam, że przydałoby się zrzucić parę kilogramów – roześmiała się. – Syn też się uparł, żebym jechała, że sobie poradzi.
– Niech pani konieczne jedzie. Ten wyjazd może zmienić pani życie.
– To znaczy, że schudnę – dopytywała.
– To będzie o wiele większa zmiana!

Odwiedziła mnie znowu po urlopie. Ładnie opalona i jakoś dziwnie podniecona.
– Było fantastycznie!!! Miała pani rację. Ten urlop dodał mi sił. Poczułam się jak za dawnych lat...
– Kogoś pani tam poznała – bardziej stwierdziłam, niż spytałam.
Zarumieniła się.

reklama


– Ma na imię Janis i jest muzykiem. Grał w pobliskiej tawernie, niedaleko naszego hotelu. Chodziłyśmy tam z dziewczynami wieczorami posłuchać muzyki. Jest trzy lata młodszy ode mnie, samotnie wychowuje dwoje małych dzieci. Ale to nie to, co pani myśli – zastrzegła szybko. – Między nami nic nie było. Wydał mi się bratnią duszą. Jest ciekawym człowiekiem.

Byłam pewna, że to nie był przypadek, że Ewa spotkała Janisa. Głos wewnętrzny mówił mi, że to ten mężczyzna, który zmieni życie Ewy. Gdyby ona to wiedziała... Nie chciałam jej niczego sugerować. Ich los był już zapisany w eterze.

– Powiedział, że zauważył mnie już pierwszego dnia. Grając, cały czas patrzył na mnie, uśmiechał się. Najpierw się zdenerwowałam, że on pewnie liczy na przygodę. Nie szukam żadnych romansów. Chciałam tylko odpocząć i schudnąć. Kiedy zaprosił mnie na spacer, odmówiłam. Ale on się nie poddawał, wreszcie się zgodziłam.

Na spacerze opowiadał o swoim życiu, a ja mu o swoim. I tak spacerowaliśmy pięć godzin. A przez następne dni on grał tylko dla mnie. Poczułam się szczęśliwa, jakbym była w pięknym śnie. Ostatniego dnia pobytu podczas spaceru mocno mnie przytulił. Już na pierwszym zastrzegłam, że nie wolno mu przekraczać granic i że możemy być jedynie przyjaciółmi. I dotrzymał słowa. Rozpłakałam się, wiedziałam, że on jest dla mnie kimś wyjątkowym.

– Pani tam wróci, za jakiś czas. On o pani nieustannie myśli, skradła mu pani serce – powiedziałam.
– O czym pani mówi? Nie zamierzam mieć kochanka – ucięła kategorycznie. Ja nigdy nie zdradziłam męża...
– Nie namawiam pani na kochanka, widzę tylko, że jesień zmieni pani życie, nawet jeśli pani tych zmian nie szuka.
– Nie ma takiej możliwości, żebyśmy byli razem – stwierdziła stanowczo. – Każde z nas ma swoje obowiązki, on musi się skupić na wychowaniu dzieci. Zresztą to była tylko przyjaźń. Ale o czym my tu rozmawiamy...

Widziałam to wyraźnie, że jest zakochana w Janisie i nawet sama przed sobą nie chce się do tego przyznać. A może boi się tej miłości?

Przyszła do mnie ponownie w maju. Okazało się, że jej mąż zmarł na wylew w ubiegłym roku w listopadzie.
– Nie umiem znaleźć sobie miejsca – mówiła. – Syn pomaga w firmie, zaliczył zimową sesje. Moje życie jest spokojniejsze, ale jest mi naprawdę źle.
– Niech pani do niego jedzie – powiedziałam. Przecież panią zaprosił, prawda?
– Jestem w żałobie i nie mam zamiaru nigdzie jechać. A zaprosił mnie z uprzejmości, gdy składał mi życzenia noworoczne.
– W takim razie on przyjedzie, bo panią kocha. Jestem tego pewna.

Janis rzeczywiście przyjechał. Dziś są już małżeństwem. Ewa przeprowadziła się do Grecji. Zamierzają otworzyć restaurację. Odwiedzili mnie, tym razem oboje. Cieszę się, że Ewa znowu jest szczęśliwa. I że mogłam być świadkiem ich pięknej historii, która była zapisana od zawsze w eterze.

Aida Kosojan-Przybysz
fot. shutterstock

Źródło: Wróżka nr 6/2014
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl