Dlaczego serce nie ma zmarszczek...

Otoczona jestem aniołami. A co do Anioła Stróża... Teraz jest nim mój zmarły mąż, aktor Tomasz Zaliwski – mówi Teresa Lipowska, serialowa Barbara Mostowiak.


W moim domu mieszka mnóstwo aniołów. Słomkowych, drewnianych, glinianych, szklanych, porcelanowych. Jedne stoją, inne siedzą, jeszcze inne wiszą. A każdy z nich jest najpiękniejszy. Każdy niepowtarzalny i każdy ma swoją historię.

Wśród nich ten najważniejszy – Anioł Stróż, który strzeże od złego, napawa otuchą, dodaje energii. Zaczęły się u mnie pojawiać trochę przez przypadek.

Najpierw jeden, potem drugi i trzeci. Aż zrobiła się ich cała kolekcja. Przyjaciele, bliżsi i dalsi znajomi dowiadywali się o tych moich aniołach i przysyłali mi je z każdego zakątka świata. Wielkie pudło z ponad dwudziestoma wymyślnymi okazami dostałam od pewnej pani z Los Angeles. Cudownego aniołka od mojego serialowego wnuczka. Dostaję je też od różnych organizacji i towarzystw. Tak więc otoczona jestem aniołami, a co do Anioła Stróża... Jest nim mój zmarły kilka lat temu mąż, aktor Tomasz Zaliwski.

Byliśmy jak dwie połówki jabłka, choć różnokolorowe, bo jednak trochę nas dzieliło. On wolał ciszę i spokój, ja wolałam zgiełk. Ale dobrze nam było ze sobą. Przeżyliśmy razem 44 lata. I były to cudowne lata. Pełne ogromnej miłości, przyjaźni, wzajemnego szacunku. I absolutnie pozbawione zawiści, która często się zdarza wśród aktorskich par. Tomasz przychodził na każdą moją premierę, zawsze z kwiatami i dołączonymi do nich bilecikami. Na ostatnim napisał: „Starość nigdy nie chroni przed miłością, ale miłość chroni przed starością. Dlatego serce nie ma zmarszczek". Kwiatami obdarowywał mnie i bez okazji.

W domu zawsze było ich pełno. Tomasz żartował, że prowadzę... hospicjum kwiatowe. Bo kwiat to przecież żywe stworzenie. Jeśli zaczyna więdnąć, nie pozwalam mu zginąć. Ratuję, ile się da. I jeśli nawet z kwiatu na długiej łodydze pozostaje tylko główka, ta główka jeszcze cieszy oczy.

Po śmierci męża w moim sercu powstała rana nie do zabliźnienia. Ale życie toczy się dalej. A ja przecież kocham życie. I ludzi. Śmierć to rzecz naturalna, jest nam przypisana.

reklama
404 Not Found

Not Found

The requested URL was not found on this server.



Pełnia szczęścia nie trwa wiecznie. Musimy przyjąć to, co nas czeka. A dzisiaj po prostu się cieszmy tym, co jest. Tu i teraz. Teraz już wiem, że do braku bliskiej osoby trzeba się powoli przyzwyczajać. Oswajać z myślą, że kiedyś jej nie będzie. Nie wtedy, kiedy ona jest już chora – jak było ze mną i mężem. Ale dużo wcześniej. Wówczas będzie łatwiej żyć dalej.

Z wrażeniem, że ta najbliższa osoba jest stale obok, że czuje się jej opiekę. Że to ona jest Aniołem Stróżem, który popycha dalej w kierunku życia. I pomaga dokonywać prawidłowych wyborów. To oczywiście nie jest tak, że gdzieś tam z zaświatów mąż podpowiada mi, co mam zrobić. Ale czasami tak się dzieje, że zamiast zielonego wybieram pomarańczowe. To znaczy, mam chęć coś zrobić tak, a robię inaczej, jakby pod wpływem jakiejś podpowiedzi. I ten wybór zawsze okazuje się właściwy.
Nie ulegam smutkom, chociaż się przytrafiają, jak każdemu.

Wtedy przypominam sobie wiersz, który kiedyś dostałam: „Kobiety odchodzące z młodości są jak dojrzałe owoce, jak pomarańcze. Ze skórką nieco twardszą z zewnątrz,
wewnątrz słodkie, wilgotne, zamyślone o przemijaniu. Piękne. Zauważ je".

Staram się jak najmniej myśleć o przemijaniu. Nadal jestem aktywna zawodowo. W wolnych chwilach spotykam się z rodziną, przyjaciółmi, jeżdżę na rowerze. Mam w sobie
tyle energii, że niejedną dużo młodszą osobę mogłabym nią obdzielić. I potrafię tę energię przekazywać. Znajomi twierdzą, że gdy ze mną rozmawiają, to wręcz czują jej przepływ.

Kiedyś, kiedy zaczynałam się martwić, moja mama mawiała: „Jutro będzie dobry dzień". I z takim nastawieniem budzę się każdego dnia. Że jutro też będzie dobrze, a nawet jeszcze lepiej.

Teresa Lipowska – aktorka teatralna i filmowa. Od lat gra w serialu „M jak miłość". Występowała m.in. w kabarecie Dudek. Jest jedną z bohaterek książki „Siła codzienności" autorstwa Marzanny Graf. W 2010 r. została wyróżniona przez zespół Polskiego Radia nagrodą Wielki Splendor. W lipcu 2014 r. odcisnęła swą dłoń w Alei Gwiazd w Międzyzdrojach.

spisała: Bożena Stasiak
fot.: TOMASZ ADAMOWICZ/FORUM

Źródło: Wróżka nr 11/2014
Tagi:
Już w kioskach: 10/2025

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka