Ty moje Nienasycenie Kochane


Nie martw się o góry, ja zawsze wrócę 

Z czasem ustalił się charakterystyczny dla ich związku tryb życia. Andrzej przebywał w górach, Anna w studio, na plenerach. – Pomiędzy były fale uczuć przepływające we wzajemnej korespondencji – wspomina aktorka.

„Kochanie Moje, Najdroższe, Najmilsze, ile razy rozstaję się z Tobą, wtedy zawsze dużo myślę i jest bardzo, bardzo tęskno. Dziękuję za Twe wierne listy, bardzo lubię je czytać – wiem, że mam do kogo wracać. Myślę sobie, że jesteś najlepszą żoną na świecie. Nie martw się o góry, ja zawsze wrócę" – pisał do Anny z Chamonix Andrzej.

Dwukrotnie była z nim w Himalajach. Zawsze zimą. Dlatego, że Zawada prowadził tylko zimowe wyprawy. Lądowała na lotnisku w Lukli, kiedy lecieli pod Mount Everest. To jedno z najbardziej niebezpiecznych lotnisk na świecie. – Szliśmy pod Cho Oyu, tą samą drogą, która prowadzi pod Everest – wspomina Anna. – Szliśmy do doliny Lung Zampa. Nie było turystów, wokół dziewicza natura. Widziałam wspaniałe ptaki himalajskie, nakrapiane pardwy...

To było zwycięstwo. Oba szczyty zostały zdobyte bez ofiar. Od pewnego czasu Zawada już się nie wspinał na szczyty. Organizował obozy, był mózgiem, sterował wyprawą, odpowiedzialny za bezpieczeństwo kolegów. „Najdroższa, chciałbym Ci napisać najpiękniejszy list na świecie, ale to nie jest takie łatwe. Chciałbym Ci napisać o nas, o mojej miłości do Ciebie, o tęsknocie; o tym, jak często tutaj myślę o Tobie, o mojej wiernej Towarzyszce życia" – to z listu do Anny z Katmandu w 1980 r.

Raz znalazł się w niebezpieczeństwie. Reuters podał komunikat, że Andrzej Zawada utknął na Evereście, na Przełęczy Południowej. Przetrwał noc sam. Był krótkowidzem. Nie nosił okularów w górach, ponieważ zachodziły lodem. Nie mógł trafić do początku lin poręczowych. Zboczył. – Potem go pytali, co czuł. Odpowiedział, że wściekłość trzymała go przy życiu, przeklinał swoją "ślepotę". Nadał sygnał świetlny latarką, koledzy po niego wyszli. Ale nie wpadł w panikę, nie schodził po omacku, bo by spadł – opowiada aktorka.

reklama


Innym razem przyznał się żonie – po czasie – że wspinał się ostro na Naga Parbat, na swojej ostatniej wyprawie. Miał wtedy 71 lat, a teren był bardzo niebezpieczny: – Tam Rysiek Pawłowski uległ wypadkowi. Oberwany kawał lodu złamał mu nogę – opowiada Anna. – Kiedy Andrzej się wspinał, zakładałam, że jest nieśmiertelny, że nic mu się nie stanie. Miał ogromne doświadczenie techniczne, również meteorologiczne. Był też szybownikiem. Człowiekiem bardzo sprawnym manualnie, co w górach jest bardzo ważne. Kiedy jest się zmarzniętym, trzeba wszystko wykonywać skostniałymi z zimna palcami.

Spotkamy się w wiecznej radości

Anna Milewska też lubiła się wspinać, miała dobrą technikę, ale nie była odporna na niskie temperatury. Całkiem niedawno myślała, żeby wybrać się w Himalaje na trekking. – Mam jednak coraz mniej czasu, a muszę wydać kilka jego książek. Mam sobie za złe, że za wolno pracuję – mówi.

Po wycofaniu się z teatru Anna zajęła się spuścizną męża. Zostawił artykuły, listy, wywiady. Ich wspólny dom obrósł rodzinnymi pamiątkami i bibelotami. – Nie przywiązuję wagi do tego. Ważniejsza jest pamięć niż rzeczy. Dlatego tak bardzo mi zależało na napisaniu książki o moim życiu z Andrzejem – mówi. – Poza sentymentami, jest to dla mnie ciekawe. Myślę, że z perspektywy Fundacji im. Andrzeja Zawady, którą stworzyłam, jest to ważny materiał dokumentalny w historii złotego okresu alpinizmu.

Aktorka znalazła w stertach dokumentacji nieopublikowane teksty męża. Wydaje książki pod tytułem „Biblioteczka Zawady". Napisała m.in. historię swojej rodziny. Przed kilkoma laty zadebiutowała tomikiem wierszy „Ludzie mnie pytają". Kolejne zbiory, m.in. „Kolory czerni", zadedykowała zmarłemu mężowi. Jedna z ostatnich książek „Noszak -50" powstała z zapisków Zawady. Następna to odtworzona praca dyplomowa, pisana przez Zawadę na AWF-ie w Krakowie, która zaginęła.

Książki, których himalaista za życia nie zdążył wydać, rozchodzą się teraz podczas spotkań w górach i projekcji filmów. Aktorka nadal bierze w nich udział. Co roku jedzie też do Gdyni, gdzie prezydent miasta wręcza nagrodę im. Zawady. Otrzymują ją młodzi, obiecujący alpiniści, grotołazi, podróżnicy, żeglarze.

Andrzej Zawada zmarł wskutek ciężkiej choroby w 2000 r. „Zakończyło się nasze wspólne życie, ale nie zakończyła się miłość... W końcu wszyscy spotkamy się w abstrakcyjnej Wiecznej Radości – w co głęboko wierzę" – napisała Anna.

Anna Binkowska
fot. MARIA VELTUZEN, STUDIO 69 

Korzystałam z książki „Życie z Zawadą", autorstwa Anny Milewskiej. Z niej pochodzą również cytaty listów.

Źródło: Wróżka nr 3/2015
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl