Nowy początek, nowa ja

Dlaczego warto zaczynać wszystko od nowa? Ci, którym się to udało, odpowiadają: bo źle już było. Może być tylko lepiej. Każde nowe otwarcie może oznaczać naszą wielką życiową wygraną.


Odejść od męża, rzucić przytłaczającą pracę, zerwać z trującą znajomością... Boimy się zmian – radykalnych, bolesnych, czasem nie do zaakceptowania przez bliskich.

Boimy się kroku do przodu, jakby miał być to krok ku przepaści. To sprawia, że nasze życie staje się rozczarowaniem i testem na to, ile jeszcze wytrzymamy.

Krok ku przełamaniu niemocy i wielkiej zmianie jest zawsze trudny. Ale po wielu życiowych zakrętach dochodzimy do fundamentalnego odkrycia: że życie jest sztuką opanowywania lęku przed porzuceniem tego, co stare, i rozpoczęciem wszystkiego inaczej, czyli na nowo!! Ci, którzy się na to zdecydują, zazwyczaj mówią, że się opłaciło. Choć było ciężko i bolało.

Dlaczego warto zaczynać wszystko od nowa?

Ci, którym się to udało, zgodnie odpowiadają: bo było źle. Może być tylko lepiej. Może nie łatwiej, ale na pewno w zgodzie z naszymi potrzebami. Dlatego warto się odważyć i zdecydować na zrzucenie z siebie tego, co przygniata, co nas hamuje.

Dla zachęty przedstawiamy historie kilku osób, które zmieniły swoje życie. Poznajcie zatem Wiktorię, Romka, Paulę i Borysa. I wyciągnijcie wnioski.

Wiktoria, czyli nieperfekcyjna pani domu 

Wszyscy w rodzinie zgadzali się, że nikt nie gotuje tak jak Wiki. W jej domu zawsze był dwudaniowy obiad, czasem nawet z deserem. Czy ktoś lepiej od niej sprzątał i mył okna? Nie! W zawodach na mistrzynię czystej rękawiczki zdobyła puchar i wszystkie możliwe medale. Wiktoria poza tym pracowała, uczyła w szkole, ceniono ją jako pracownika. W domu mąż i dwoje dzieci, wszyscy zadowoleni, bo dbała o nich i kochała jak umiała.

reklama


Wieczorem, przed snem, kiedy zmęczona masowała bolące stopy, unikała swojego odbicia w lustrze. Niekiedy, podczas mycia zębów, spoglądała jednak w szklaną taflę i wtedy widziała bladą kobietę o smutnym spojrzeniu i wyraźnych odrostach we włosach. Sama stawiała siebie na końcu ważnych spraw. Ważniejsze były lśniące okna, obiad na stole oraz klasówki, które – sprawdzane nocami – zawsze oddawała uczniom na czas. Jej dzieci uwielbiały wracać do czystego, pachnącego rosołem domu. Tylko nie zawsze mogły pogadać z mamą, bo ciągle była czymś zajęta.

Nikt jej nie pomagał – ona i tak wszystko robiła najlepiej. Wszyscy już się do takiej Wiktorii przyzwyczaili. Mąż słuchał zachwytów swojej matki, jak doskonale trafił i jaką ma gospodarną, wzorową żonę. Znajomi chwalili ich przyjęcia i starannie dobrane menu. Koleżanki córki zazdrościły jej mamy pełną gębą. Jej lekcje, zawsze przygotowane, uchodziły w kuratorium za wzorzec z Sèvres.

Aż wreszcie nadszedł ten dzień. Zaczął się normalnie, jak każdy. Wiki wstała rano, popędziła do kuchni, zrobiła wszystkim kanapki do pracy i szkoły. W locie zaparzyła kawę mężowi, w biegu wsypała płatki do misek dzieci i zalała je mlekiem. Potykając się o swoje pantofle wcisnęła się w kostium do pracy, umalowała szybko rzęsy, przeczesała włosy. Mąż czekał w samochodzie, postanowił podrzucić ją do pracy. Bo samochód, oczywiście mieli jeden, więc to on nim jeździł.

Nerwowo przeciskali się przez korki. Samochód skakał jak kangur od świateł do świateł. Wreszcie, kiedy stali na kolejnym czerwonym, mąż, nie odwracając się do Wiktorii, spokojnie, jakby mimochodem rzucił: „Wiesz, żono, zrobiła się z ciebie straszna kura domowa". Zapadło milczenie i więcej już żadne z nich o tym nie rozmawiało.

Wiktoria nie spała tej nocy. Rano zadzwoniła do pracy i wzięła wolne. Wstała przed wszystkimi i wyszła z domu. Zabrała z parkingu samochód, wskoczyła do banku i pojechała do najlepszego fryzjera w mieście. Tego dnia nie było w jej domu obiadu. Dzieci z ociąganiem zrobiły sobie kanapki. Mąż wrócił późno, taksówką. Wszedł do mieszkania, zobaczył Wiki... i stanął jak wryty.

Miała na głowie czerwony płomień. Fryzjer ściął jej ciemne włosy i pofarbował krótką fryzurę na czerwono. Kiedy spojrzała w lustro wszystko wydało się nagle łatwiejsze. Poczuła, że znowu jest sobą. Już nie bała się zmiany. Kochali się tej nocy jak dawniej, przed laty. A potem wreszcie rozmawiali. Jak dawniej, przed laty. On zapewniał, że jest piękna, mówił, że zapomniał, jaka jest naprawdę.

– I wiesz co? – powiedziała, kiedy o tym niedawno rozmawiałyśmy. – Już nie myję w naszym domu okien. Robi to mąż albo kogoś wynajmujemy. Obiad bywa jednodaniowy, często odgrzewany. Wzięłam długi urlop i znalazłam pracę w wydawnictwie. To jedno zdanie mojego męża wywróciło moje życie do góry nogami. Rozumiesz mnie, prawda?

Źródło: Wróżka nr 4/2015
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl