Lalka Leokadia


Ariadna poczuła, że zalewa ją fala ciepłego szczęścia. Jej córka. Leokadia. Lotka. Choć całe życie marzyła o Lenie, a właściwie Helenie, bo takie imię nosiła jej babcia. Matka opowiadała, że babcia była silną, mądrą kobietą, która sama wychowała pięcioro dzieci. „Była mocarna" – mówiła matka Ariadny. Teraz jej mała odziedziczy po babce geny. I urodę. Bo babcia Helena była śliczna. Jeżeli jej córeczka będzie miała spiczasty nieładny nos, zaprowadzą ją na operację plastyczną.

Kupili łóżeczko i białą komodę na ubranka. Postawili w pokoju przeznaczonym dla córki. Rafał się rozpłakał.
Ariadna uszyła poduszką, która będzie udawała brzuch przed teściową. Starsza pani musi wiedzieć, że będzie miała prawdziwą wnuczkę. Zresztą mała będzie prawdziwa. Najprawdziwsza. Widzieli przecież usg. Ich dziecko. Chcieli poznać ojca swego dziecka, ale dziewczyna powiedziała, że może następnym razem. Narzeczony się wstydzi. Nie chce mieć niczego wspólnego z tą operacją, jak mówi. Dziecko ma otrzymać dobry dom i zniknąć z ich życia. I tyle.

Nie prosiła już o pieniądze. Wydała im się smutna. Ariadna zobaczyła siniak na jej ramieniu. Nie zapytali, skąd się wziął. Bali się, że mogą się dowiedzieć czegoś złego. A jeśli narzeczony ją bije, stres, który dziewczyna przeżywa, może się odbić na ich dziecku. Więc jednak trzeba zapytać.
– Och, to nic wielkiego – powiedziała – uderzyła się o kant stołu. Ma bardzo wrażliwe ciało. Byle uderzenie i już jest siniak.

Ariadna postanowiła zapytać swoją przyjaciółkę lekarkę, co może taki siniak oznaczać. – Przez telefon nie leczę – powiedziała przyjaciółka. – Musisz przyjechać i pokazać. Ariadna uderzyła się młotkiem w to samo miejsce. Pokazał się krwiak. To nic wielkiego, powiedziała przyjaciółka. – Ale gdybym była w ciąży i ktoś mnie uderzył, czy to byłoby groźne dla dziecka? – dopytywała. – A co, Rafał cię bije? – zaśmiała się lekarka. Ariadnie zdawało się, że dziwnie patrzy na jej mocno już wystający brzuch. Szybko wyjęła badania usg z torebki: – Popatrz, nasza mała.

W siódmym miesiącu ciąży matka ich dziecka poprosiła, żeby do niej przyjechali, bo źle znosi wiosenne przesilenie. Mieszkała w niedużej kawalerce. Było czysto, porządnie, po babsku. Ariadna zajrzała do łazienki. Nie było śladu mężczyzny. Żadnej golarki, wody kolońskiej. Widocznie narzeczony mieszka gdzie indziej. Bała się pytać. Dziewczyna mogłaby się zdenerwować albo obrazić. Z ciężarną trzeba się obchodzić jak z jajkiem.

reklama


Rafał poprosił, żeby pozwoliła mu posłuchać małej. Ariadna ścierpła ze strachu na jego zuchwalstwo, ale dziewczyna pozwoliła. – Słyszę – powiedział Rafał. – Chyba serduszko, teraz ty, Ariadna.

Ariadna nie chciała. Nie chcę zapeszać, pomyślała. Ale jakie tam zapeszanie. Wszystko udawało się jej w życiu, odkąd poznała Rafała. Stało się to na karuzeli, kto by uwierzył.

Jechał z kolegami i zepsuło im się auto. Znaleźli mechanika, a sami poszli na karuzelę, która właśnie pojawiła się w miasteczku. Zobaczył Ariadnę kręcącą się w powietrzu. Ileż mógł ją widzieć, parę sekund. Ale kiedy się zatrzymała, podszedł do niej i powiedział, że jeśli tylko nie jest farmaceutką, to prawdopodobnie zostanie jego żoną.
– Nie, nie jestem. Wybieram się na studia w Warszawie. Chcę być tłumaczką – odpowiedziała ze śmiechem.
Spotkali się po tygodniu i odtąd byli prawie nierozłączni.
– Gdzie ją spotkałeś? – spytała matka.
– W powietrzu – odpowiadał Rafał.
Nie mogli żyć bez siebie. Był jej pierwszym i jedynym mężczyzną. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby dzielić życie z kimś innym. I od początku chcieli mieć dziecko.

Tydzień przed porodem, kiedy byli nieprzytomni ze zdenerwowania, rozległ się dzwonek u drzwi. Posłaniec przyniósł list. Rafał przeczytał i zbladł jak ściana. Podszedł do fotela, gdzie siedziała baby Lodzia, chwycił lalkę i zaczął ją z furią deptać. – Nie będzie w tym domu żadnego bachora – krzyczał. – Już nie chcę. Nigdy. Dość tego. Zmieniła zdanie. Nie odda nam naszego dziecka.

Wyjął telefon komórkowy i już spokojnym głosem powiedział matce, że Ariadna nie jest w ciąży i że ją oszukiwali. – Jedź do niej, bo dostanie zawału – krzyknęła Ariadna.

Chwycił jeszcze raz lalkę i roztrzaskał jej głowę o gdański kredens. Z baby Lodzi wypadły szklane oczy. Dwa miesiące później Ariadnę zaczął boleć brzuch. Przeraziła się. Poszła do lekarza: – Czy to rak? – Nie, proszę pani, jest pani w ciąży. To drugi miesiąc...

Barbara Pietkiewicz

Źródło: Wróżka, nr 6/2015
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka