Kazimierz pomoże



– Potrzeba bycia z kimś bliskim, kto odszedł, nie znika nagle – odpowiedziałam jak doświadczony terapeuta.
– Ale czy codzienne rozmowy z duchem męża, noszenie mu herbaty i ciasteczek to nie jest początek choroby psychicznej?
– W pewnym sensie każde odstępstwo od normy jest nienormalne – odpowiedziałam. – Tylko co jest normą?

Usiłowałam ją namówić na postawienie kart, ale na razie nie chciała. Byłam jednak pewna, że przyjdzie. Przyszła.
– Pani złamane serce powoli zdrowieje – zaczęłam medycznie.
– Wkrótce znowu mocniej zabije. Dziś pani nie uwierzy, jak silne okaże się to uczucie.
– Nie uwierzę.
– Ważne, żeby uwierzyła pani później – ostrzegłam.

Poprosiłam, żeby wyciągnęła jeszcze jedną kartę. Układ dawał nadzieję na szczęśliwe zakończenie jej nowej miłości.
– Jednak będzie happy end? – ucieszyła się. Nagle chciała wiedzieć coś więcej o przyszłym ukochanym.
– Kiedy go pani zobaczy, to go pani rozpozna – ucięłam.

Marta z czasem przyzwyczaiła się do „obecności" wuja. Któregoś dnia Halinka powiedziała:
– Kazimierz uważa, że powinnaś pojechać do naszego domu nad jeziorem. Nikt z nas tam dawno nie był. I Marta pojechała. Dom wymagał remontu. Stolarza znalazła po sąsiedzku. Gdy spojrzała na Ignacego, przypomniały jej się
moje słowa: „Kiedy go pani zobaczy, to go pani rozpozna".

reklama


Ignacy okazał się artystą rzeźbiarzem, który z braku zamówień na dzieła sztuki zajmował się stolarką. I to nie w kraju, ale w Kanadzie, gdzie miał swoją firmę, a nad jezioro przyjechał do domu dziadków na wakacje. Marta i Ignacy byli jak bohaterowie mojego ulubionego filmu „Przed wschodem słońca", o których napisała Sylwia Chutnik: „Zapatrzyli w sobie, zauroczyli, ale byli na tyle pragmatycznie nastawieni do swojej sytuacji (...), że nie udawali miłości do grobowej deski. (...) cieszyli się chwilą, będąc w tym odrobinę egzaltowani, naiwni, ale też uroczy". Ignacy obiecał, że najszybciej, jak to możliwe, zwinie swój interes w Kanadzie i wróci do Marty. Po trzech tygodniach każde pojechało w swoją stronę. Ciotka Halinka (i Kazimierz) od razu zauważyli, że Marta wróciła z wakacji zakochana.
– Poznacie go za trzy miesiące – obiecała rozpromieniona.

Pół roku później Halinka powiedziała do Kazimierza: „Zobaczysz, mój drogi, kolejny mężczyzna złamie jej serce". Miała rację. Po kolejnych trzech miesiącach na pytanie ciotki, kiedy z Kazimierzem w końcu poznają Ignacego, Marta odpowiedziała: „Chyba nigdy". I wyjechała nad jezioro. W domu z nowymi okiennicami wszystko przypominało jej Ignacego. Dałaby głowę, że czuje zapach jego wody po goleniu. I nie miałaby nic przeciwko temu, żeby porozmawiać choćby z jego duchem... Kilka dni później o świcie obudziło ją pukanie do drzwi.

Otworzyła zaspana. Stał przed nią Ignacy! A może jego duch? Jednak Ignacy, bo czy duchy tak całują? A potem wszystko sobie wyjaśnili. Ignacy pokazał jej maila, którego dostał „od nich". A później, już po powrocie „do wujostwa", usłyszeli, że to właśnie Kazimierz kazał Halince napisać do Ignacego i wezwać go do powrotu, bo inaczej się pogniewamy. I tak spełniła się moja wróżba.

Anna Złotowska
fot. shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 7/2016
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka