UFO eksperymentuje

Katarzyna - rudowłosa malarka mieszkająca w Warszawie - od lat interesuje się astrologią, spirytyzmem, zgłębia tajniki Huny. Przeszła rozmaite kursy doskonalenia umysłu. Od dłuższego czasu dręczą ją sny, w których zabierana jest przez tajemniczych osobników do wnętrza statków kosmicznych. Miewa też dziwne przygody na jawie, w obecności świadków. Za pośrednictwem redakcji zwróciła się do ufologów z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu tego, co ją spotyka.

Zaczęło się w sierpniu 1995 roku. Była wtedy w Kazimierzu nad Wisłą w towarzystwie bratanicy i grupy artystów plastyków odwiedzających co roku to urocze miasto. W gorącą, bezchmurną noc wszyscy (11 osób) udali się nad brzeg Wisły, by gapić się w niebo na spadające jak zwykle o tej porze roku gwiazdy. Po jakimś czasie, ktoś znudzony już obserwacjami rzucił myśl, by spróbować "zaprosić" UFO. Stanęli więc w kręgu, wzięli się za ręce i zaintonowali mantrę "Ommm".

Jakież było ich przerażenie, gdy na rozgwieżdżonym niebie pojawił się gigantyczny obiekt podobny do trzech kapeluszy nałożonych jeden nad drugi. Obrzeża jarzyły się matowożółtymi światłami. Towarzystwo bez zastanowienia uciekło w panice.
- Parę nocy później nagle się obudziłam - wspomina Katarzyna. - Pamiętałam, że przed chwilą stałam nago w szklanej rurze umieszczonej w metalowym pomieszczeniu o połyskliwych ścianach. Jakaś dziwna istota nakładała mi na środek klatki piersiowej urządzenie chyba z czarnej gumy.

Poczułam ból, a gdy odjęto mi ten przyrząd, na skórze pozostało czerwone kółko średnicy około 3 cm, z zarysem kwadratu wewnątrz, a w nim metalowym trójkątem. Mogłabym całe zajście uznać za sen, gdyby nie to, że moje krzyki obudziły śpiącą ze mną w pokoju kuzynkę. Obejrzałyśmy moje ciało i ona również zobaczyła te ślady na skórze. Choć nie jestem skora do płaczu, rozszlochałam się na całego. Przez kilkanaście dni miałam uczucie, że na mostku mam wmontowane coś obcego. Bez przerwy pocierałam to miejsce, aż kuzynka zwróciła mi uwagę, żebym przestała.

Przy pomocy dwóch dozymetrów, dających pomiar promieniowania jonizującego z dokładnością do milionowej części rentgena zbadaliśmy Kasię - wspomina jeden z ufologów. Przy wartości "tła" - czyli otoczenia w jej mieszkaniu - równym 16,5 mikrorentgena środek mostka kobiety promieniuje o 1,93 jednostki słabiej. Jest to niewielka różnica, ale mówiąca, że chociaż obecnie nie ma w tym miejscu implantu, który ufonauci wszczepiają niektórym ludziom, to jednak przed kilkunastoma miesiącami ktoś spoza tego świata interesował się tą częścią jej ciała. Badaniu poddaliśmy także prawe kolano Kasi, zresztą na jej prośbę.

Od paru dni bowiem odczuwa w nim pieczenie od wewnątrz. Tym razem różnica pomiędzy "tłem" a badanym miejscem wynosiła 3,19 jednostek. Choć to również nie wskazuje na obecność implantu, świadczy jednak, że ktoś tu majstrował. Jesienią 1996 roku Kasia wyjrzała przez okno swego mieszkania na IX piętrze. Dochodziła północ. To co zobaczyła, wprawiło ją w osłupienie.

reklama

- Na horyzoncie pojawiło się coś w kształcie litery "V", jakby ktoś otworzył wachlarz - wspomina. - Na lewo od niej i na prawo była ciemna noc, zaś w środku, w trójkącie pomiędzy ramionami - dzień: jasne, niebieskie niebo z obłokami. Trwało to chwilę i nagle z dołu tego ,,V" wystartowała duża kula pomarańczowego światła. Gdy wznosiła się wysoko, ramiona tego rozdarcia nieba zeszły się i znów przede mną była tylko noc. Nie mogło to być tylko przywidzenie. Kilka lat wcześniej trzy grupy obserwatorów w Warszawie: na Czerniakowie, na Wale Miedzeszyńskim nad Wisłą na Pradze i na nabrzeżu Wisły na Starym Mieście również widziały identyczne zjawisko.

Pod koniec 1996 roku Kasia razem z kuzynką przeżyły kolejną dziwną przygodę. Niespodziewanie, obie jednocześnie, weszły w odmienny stan świadomości. Ale tylko częściowo - z jednej strony zdawały sobie sprawę, że są "tu i teraz", a jednocześnie były ăw astraluÓ. Obie usłyszały głos informujący, że w pobliżu jest statek z innego wymiaru i że jeżeli chcą, będą go mogły zobaczyć. Ale warunkiem jest, by położyły się na podłodze na wznak, "bo to jest ważne".

Nie chciały tego zrobić i mimo dziwnej sytuacji zaczęły się śmiać. To sprawiło, że obie naraz ocknęły się. Kilka miesięcy później Katarzyna, już sama, krzątała się po mieszkaniu. W pewnej chwili poczuła, że jakaś siła zmusza ją, by położyła się na wznak na podłodze. Siły ją opuściły, chcąc nie chcąc położyła się na dywanie na środku pokoju.

Wtedy zobaczyła małą kulkę światła, która, jak później opowiadała, wpadła jej do głowy. Dosłownie tak jakby wniknęła przez czaszkę do wnętrza. W tym momencie straciła świadomość. Obudziło ją skrzypienie drzwi, ale ciągle była półprzytomna. Zobaczyła kuzynkę, która myśląc, że nikogo nie ma w domu, sama sobie otworzyła mieszkanie. Zastała Kasię leżącą jeszcze w półśnie na podłodze.

Ufolodzy badający przypadki obu pań twierdzą, że dzięki wrodzonym i wzmocnionym zdolnościom potrafią one wychwytywać z otaczającej przestrzeni zjawiska dla innych niewidzialne, ale jednak całkiem realne. Potwierdziły to specjalne urządzenia. Kobiety nadal będą obserwowane. Kasia zdecydowała się poddać hipnozie regresywnej. Wtedy być może dowiemy się więcej o jej ufologicznych przygodach.


Kazimierz Bzowski

Źródło: Wróżka nr 10/1998
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl