Dlaczego sugestia może zabić

Być może to fale skalarne są przyczyną niepowodzeń wielu przeszczepów. W 1997 roku chirurg holenderski dr Atkinson-Scarter, starał się pomóc mężczyźnie, który stracił w bójce kawałek nosa. Stosunkowo prosta operacja stała się jednak niemożliwa, bowiem ranny z jakichś niewytłumaczalnych powodów nie zgadzał się na pobranie z własnego ramienia wycinka skóry, potrzebnej do odbudowy nosa.

Dlaczego sugestia może zabićNa szczęście znaleziono kogoś, kto za sowitą opłatą zgodził się oddać poszkodowanemu kawałek swojej tkanki. Po upływie roku w przeszczepionym z powodzeniem kawałku nosa nagle ustało krążenie, po czym zaczął on obumierać. Gdy zbadano dokładnie całą sprawę okazało się, że komplikacje zaczęły się dokładnie w dniu, w którym zmarł dawca. Kto wie, może tkanki wielu nieudanych przeszczepów pochodzą od osób, które gdzieś w głębi duszy nie godzą się na takie zabiegi?

Profesor Philip G. Zimbardo, psycholog z Uniwersytetu Stanforda, bawił akurat na urlopie w okolicy Vega Baja na wyspie Puerto Rico, kiedy do miejscowego szpitala przywieziono mężczyznę ukąszonego przez węża. Stan chorego był ciężki. Występowały oznaki zatrucia jadem: zaburzenia krążenia i oddychania. Rodzina nie kryła zdziwienia, twierdząc, że wąż nie był jadowity. Na dowód przywiozła ze sobą zabitego gada.

Sugestia zamiast leku

Lekarz nie bardzo wiedział, co robić. Z jednej strony pacjent miał objawy zatrucia, z drugiej jednak w jego organizmie nie było jadu! Tak się złożyło, że lekarz dyżurny znał profesora Zimbardo i postanowił, korzystając z jego obecności na wyspie, skonsultować z nim ten przypadek. Przypuszczał bowiem - jak się potem okazało - słusznie, że pacjent znajduje się pod wpływem tak silnej sugestii, iż zagraża ona jego życiu.

Profesor Zimbardo postanowił sugestię wyleczyć... sugestią. Oznajmił pacjentowi, iż wąż, który go ukąsił, jest wyjątkowo jadowity, ale na szczęście szpital ma rewelacyjną surowicę, opracowaną specjalnie do zwalczania tego właśnie jadu. Dodał też, że ostatnio miał do czynienia z kilkoma tego typu ukąszeniami i ten rewelacyjny lek wyleczył wszystkie w ciągu godziny. Potem profesor wstrzyknął mężczyźnie małą dawkę środka nasennego.

Dokładnie po godzinie pacjent był zupełnie zdrowy. I cała historia pewnie by się na tym zakończyła, gdyby po kilku dniach ktoś z rodziny ukąszonego nie opowiedział mu o fortelu lekarza. Niemal natychmiast po wysłuchaniu relacji mężczyzna... zachorował ponownie. Tym razem kuracja trwała o wiele dłużej.

reklama

Pechowa figurka

Profesor Zimbardo, od lat prowadzący badania nad sugestią, odnotował dziesiątki takich przypadków. Kiedyś na przykład, starając się o fundusze na badania, wmówił sponsorowi, iż temperatura jednej jego dłoni jest niższa niż temperatura drugiej. Po półgodzinie przekonywania sponsor zgodził się na stosowne pomiary. Okazało się, że pod wpływem sugestii ciepłota jednej jego dłoni spadła o 4 stopnie C! Zimbardo oczywiście otrzymał pieniądze. W dalszych badaniach natknął się na ciekawy przypadek, który zdarzył się jego koleżance po fachu.

W maju 1973 roku dwudziestoośmioletnia Brazylijka, psycholog Marcia Fentos znalazła na plaży w Santos piętnastocentymetrową gipsową figurkę. Towarzysząca jej na spacerze ciotka rozpoznała w niej wizerunek Iemanja - bogini morza, czczonej przez członków plemienia Umbanda. Marcia zabrała znalezisko, lekceważąc przestrogi ciotki, że taka figurka przynosi pecha, może bowiem być używana w rytuałach czarnej magii.

Minęło zaledwie kilka dni, a na młodą panią psycholog zaczęły spadać nieszczęścia. Jej praca nie przynosiła efektów, a ona sama zaczęła podupadać na zdrowiu. Cokolwiek zjadła, wywoływało to u niej objawy zatrucia, a skóra nabrała zielonożółtego koloru. Kilka miesięcy później Marcia zaczęła pluć krwią. Lekarz w miejscowym szpitalu podejrzewał gruźlicę - testy potwierdziły tę diagnozę. Marcia nie mogła spać, jakieś dziwne głosy namawiały ją do samobójstwa.

Wtedy zdała sobie sprawę, że, chociaż nie wierzy w czary, tak naprawdę uległa ostrzeżeniom ciotki. Następnej nocy odniosła więc figurkę tam, gdzie ją znalazła i zakopała w piasku. Gdzieś w głębi duszy poczuła wielką ulgę. Rano obudziła się zdrowsza, a jej życie zaczęło się toczyć normalnie. Co ciekawe, ponowne testy na obecność prątka gruźlicy dały wynik negatywny. Marcia była zdrowa. Czyżby to czary? Nie. Wszystkiemu są winne tak zwane fale skalarne.

Fala niczym mózg

Wykrył je Nikola Tesla, fizyk i elektryk chorwackiego pochodzenia. Ten geniusz konstruktorski był autorem wielu wynalazków, z których część do dziś (zmarł w 1943 roku) nie doczekała się realizacji. Był gotów do największych poświęceń, by udowodnić prawdziwość swoich teorii. Na przykład, aby pokazać, że prąd zmienny o wysokiej częstotliwości jest zupełnie nieszkodliwy dla człowieka, na oczach kilkudziesięciu naukowców przepuścił przez swoje ciało prąd o napięciu miliona woltów.

Ale największą pasją Tesli były doświadczenia nad bezprzewodowym przesyłaniem energii na duże odległości. I kiedy był u szczytu swoich możliwości twórczych, nagle wszyscy sponsorzy, którzy zarobili krocie na jego wynalazkach, wycofali się z finansowania jego eksperymentów. Za pomocą intryg zepchnęli go na margines świata nauki. A wszystko przez tajemnicze fale, które Tesla odkrył i określił mianem skalarnych. Otóż doszedł on do wniosku, iż fale elektromagnetyczne zawierają pewien rodzaj energii, która niesie w sobie wszelkie informacje, jakie istnieją we Wszechświecie.

Energia ta stanowi swego rodzaju "psychikę wszechrzeczy". To właśnie dzięki niej fale przechowują nasze odczucia i nie tracimy pamięci zdarzeń, choć wiele komórek w mózgu zawierających ich zapis - ginie. Ponieważ fala skalarna jest jednocześnie materią, informacją i czasem, potrafi nie tylko przesyłać pewne komunikaty, ale i tworzyć nowe, niezależne światy. Jest w Kosmosie tym, czym u człowieka mózg: nie tylko odbiorcą, ale i kreatorem zdarzeń.

To właśnie pod wpływem fal skalarnych mężczyzna ukąszony przez niegroźnego węża uwierzył, że w jego organizmie jest jad. A jak było w przypadku Marci? Załóżmy, że czarownik plemienia Umbanda "nasycił" figurkę znalezioną przez Marcię swoją energią, pełną złych intencji. Sama Marcia też nasyciła ją energią, zawierającą informację o złych czarach. Teraz obie energie - fale skalarne - splotły się i powstała całkiem nowa rzeczywistość.

Zupełnie niezależna od rzeczywistości czarownika i od rzeczywistości pani Fentos. A ten nowy "twór" splecionych fal przepojony był fatalnymi zdarzeniami. Obarczony tak złą mocą, że mógł nawet zabić. Te splecione fale istnieją niczym niezależne byty i mogą działać nawet wtedy, gdy osoby, które je wyemitowały już nie żyją.

Magia czy fizyka?

Możliwość matematycznego udowodnienia istnienia takich fal musiała być dla sponsorów badań Tesli przerażająca. Do tego stopnia, że natychmiast przerwali finansowanie jego prac. Mimo to Tesla wraz z angielskim fizykiem Edmundem Badelardem kontynuowali eksperymenty, by dowieść, że fale te istnieją nie tylko w Kosmosie, ale w każdym mózgu. Środowisko naukowe zrobiło wszystko, by badania te skompromitować. Prawdopodobnie obawiano się odkrycia przerażającego faktu, że być może w mózgu każdego z nas drzemią siły, których uruchomienie może przynieść prawdziwą nieśmiertelność lub nagłą śmierć. A wykpiwana "magia" mogła się okazać najzwyklejszym zjawiskiem fizycznym.


Jerzy Gracz

Źródło: Wróżka nr 11/1999
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl