Ogień w kobietach po czterdziestce

Kobieta po czterdziestce nie musi być kłębkiem nerwów, opętana obsesyjnym lękiem przed zmarszczkami, nadwagą, porzuceniem przez mężczyznę i odejściem dzieci z domu. Menopauza nie jest początkiem starości. To próg dojrzałości, źródło ognia, który spala wszystko co złe i ogrzewa życie mocnym, równym płomieniem.

Ogień w kobietach po czterdziestce O mężczyźnie koło pięćdziesiątki mówi się, że jest "w sile wieku". Często właśnie wtedy zajmuje najwyższe stanowiska, wiedzie mu się w interesach, słowem - zbiera owoce pracy i doświadczenia. Nierzadko zakłada nową rodzinę, po raz kolejny zostaje ojcem i - prawie równolegle - dziadkiem. Tymczasem kobietę w tym wieku spotykają same nieszczęścia. Menopauzę przywykło się bowiem traktować jak pasmo dolegliwości i ponurą zapowiedź starości.

Psychologowie nazywają to "syndromem zamykających się drzwi": przygnębiające nastroje, bezsenność i lęk spowodowany utratą płodności. Jeśli kobieta nie ma dziecka, nieodwołalnie traci już na nie nadzieję. Jeśli jest matką, czeka ją "syndrom opuszczonego gniazda": dorosłe dzieci właśnie wyprowadziły się z domu albo są pochłonięte swymi sprawami.

Jeśli pracuje, potwornie boi się o posadę. Gdy ją straci teraz, w wieku przedemerytalnym, raczej nie znajdzie nowej. Do tego dręczą ją fale zimna i gorąca, bóle głowy, obrzęki wywołane zmianami hormonalnymi lub gwałtowne przybieranie na wadze. Jak to możliwe, że kobieta nie czerpie korzyści z dobrze przeżytych czterdziestu pięciu - pięćdziesięciu lat, podczas gdy mężczyzna, za cenę siwych włosów i zmniejszenia siły fizycznej, zdobywa społeczny prestiż? Dlaczego jej organizm nie zabezpiecza się przed dolegliwościami menopauzy, skoro są one naturalne i nieuchronne?

Choroba XX wieku

Dolegliwości towarzyszące przekwitaniu - z osteoporozą włącznie - można śmiało nazwać chorobą naszego wieku. Choć od tysiącleci w organizmie kobiety w określonym wieku zachodzą te same zmiany, dopiero współczesna kobieta odczuwa je aż tak dotkliwie. Dla naszych pramatek menopauza nie była końcem aktywnego życia, ale jego nowym etapem. Dojrzałe kobiety wykorzystywały zdobyte doświadczenie dla dobra społeczności.

W starożytności najlepszy okres sprawowania rządów przez królowe lub kapłanki przypadał właśnie na drugą połowę ich życia. W późniejszych epokach kobiety dopiero w wieku dojrzałym zdobywały większą samodzielność, a wdowy z powodzeniem przejmowały rodzinne interesy. Zielarki, czarownice, babki odbierające porody - to również nie były dwudziestolatki. Żadna rodzina, wieś ani plemię nie odrzucały starych, użytecznych kobiet.

reklama

W wielu indiańskich plemionach rady starszych składały się z kobiet - bo przypisywano im dar jasnowidzenia. One też lepiej od mężczyzn potrafiły przewidzieć zachowania ludzi i skutki podjętych decyzji. Przyrównywano tę wiedzę do znajomości kręgów na wodzie, które pozostawia wrzucony do stawu kamień. Margaret Mead, największy żyjący autorytet w dziedzinie antropologii, twierdzi, że w radzie mógł też zasiadać mężczyzna - pod warunkiem, że poddał się specjalnemu rytuałowi i został oficjalnie uznany za "starą kobietę".

Te obyczaje są zresztą uzasadnione biologicznie - w drugiej połowie życia organizm kobiety produkuje mniej estrogenu i progesteronu, pojawiają się za to niewielkie ilości testosteronu - hormonu męskiego. Ponieważ u mężczyzn w starszym wieku jego ilość maleje, dochodzi do swoistego wyrównania gospodarki hormonalnej u obu płci. Dlatego twarze starszych ludzi obojga płci często się upodabniają, wzrasta też możliwość porozumienia się.

Wszystko przez facetów

Kiedy mężczyźni ugruntowali władzę patriarchalną, przede wszystkim rozprawili się z pozycją starszych kobiet. One były ich najgroźniejszymi przeciwniczkami - miały bowiem doświadczenie i wiedzę na temat żywienia, leczenia i porozumiewania się, czyli dziedzin najbardziej istotnych dla ludzi. Tak zaczął się proces lansowania nowego ideału kobiety - młodej, pięknej, świeżej oraz... na tyle naiwnej i niedoświadczonej, by w niczym nie zagrażała męskiej dominacji. Zdaje się, że wraz z końcem naszego stulecia proces ten osiągnął apogeum - modelkami są obecnie trzynastolatki.

Firmy kosmetyczne usiłują wprawić kobiety w stan histerii - nie wolno mieć siwych włosów ani zmarszczek, a w żadnym razie nie należy wyglądać na tyle lat, ile się ma. Jednocześnie prawie podwoiła się przeciętna długość życia. O ile w 1900 roku kobieta żyła średnio 46 lat, współczesna Polka żyje 76 lat, a Japonka przeszło 90. A więc dobre kilkadziesiąt lat swego życia panie spędzają dziś w roli, która nie jest społecznie akceptowana - roli starszych kobiet.

Czy można się zatem dziwić, że klimakterium jest obecnie przyczyną znacznie większego stresu niż kiedyś i samo w sobie powoduje liczne dolegliwości? Potwierdzają to badania naukowe: Amerykanie udowodnili, że poczucie braku szacunku, poniżenia czy utraty prestiżu wywołuje osłabienie bariery obronnej organizmu, więc zwiększa podatność na choroby układu krążenia (nadciśnienie), dolegliwości żołądkowe, bóle krzyża, a nawet grzybice.

Przebieg menopauzy jest bardzo indywidualną sprawą. Kobiety, które panicznie się jej boją, przechodzą ją dużo ciężej, a kuracja hormonalna jest mniej skuteczna. Dlatego dziś większy nacisk kładzie się na uczenie pacjentek prawidłowego stosunku do swego ciała i zachodzących w nim zmian niż na leczenie dolegliwości.

Wrzuć troski do pieca

Gdy w 1990 roku wyszło na jaw, że Amerykanie częściej korzystają z medycyny alternatywnej niż konwencjonalnej, czym prędzej zaczęto tworzyć w szpitalach oddziały niekonwencjonalnych metod uzdrawiania. U kobiet w wieku klimakteryjnym zastosowano terapie grupowe wsparte medytacją i ćwiczeniami pochodzącymi z kultur Wschodu. Przykrą dolegliwością kobiet w tym wieku są nagłe fale gorąca, ataki duszności i zmienne nastroje.

Chińczycy i Hindusi wiążą to z zaburzeniem przepływu energii, a więc koniecznością udrożnienia meridianów - kanałów, którymi przemieszcza się ona w ciele. Mnisi buddyjscy, by oczyścić ciało i umysł z nagromadzonych złych emocji, raz w roku praktykują tumi-jogę. Rozbierają się do naga, owijają mokrymi prześcieradłami i medytują tak intensywnie, że temperatura ciała podnosi się o 3-5 stopni, a prześcieradło wysycha.

Doktor Joan Borysenko, lekarka, która współtworzyła niekonwencjonalną Klinikę Umysłu i Ciała przy harwardzkiej Akademii Medycznej, opisuje w "Księdze życia kobiety", jak z powodzeniem przeniesiono praktyki tumi-jogi do terapii kobiet. Uczono je traktować nagłe napady gorąca i duszności nie jako dolegliwość, lecz proces spalania wszelkiego zła, którego doznały w życiu.

Uczestniczki wyobrażały sobie ogromny piec, do którego wrzucają kolejno wszelkie troski i zmartwienia - od najdawniejszych po obecne. Sama Borysenko, gdy budziła ją w nocy fala ciepła i narastający lęk, starała się przypomnieć sobie wszelkie utrapienia ostatnich dni i oczyścić z nich umysł. I tak nauczyła się zwalczać bezsenność.

Syndrom Strażniczki

Doktor Borysenko zwraca uwagę, że gdy mówi się o negatywnych aspektach wieku dojrzałego, zbyt rzadko wspomina się o postawie Strażniczki. Tak naukowcy określają postawę społeczną dojrzałych kobiet - ich zdecydowane sądy, wyczulenie na sprawy otoczenia, niesprawiedliwość, krzywdę słabszych oraz chęć stawania w obronie rodziny, gminy czy kraju. To syndrom Strażniczki kazał Margaret Thatcher wysłać flotę na Falklandy w imię brytyjskiej racji stanu. W starożytności uważano, że źródłem tej odwagi i stanowczości jest krew menstruacyjna, po menopauzie "zatrzymywana" w organizmie.

Współcześni psychologowie skłaniają się ku opinii, że decyduje o tym rosnąca ilość testosteronu. Syndrom Strażniczki potęguje też fakt, że panie zwykle nie przeżywają "kryzysu środka życia", przez który przechodzi prawie każdy mężczyzna. To dopiero menopauza wyzwala w kobiecie uczucie "teraz albo nigdy" i sprawia, że po latach dreptania wokół dzieci i męża, chce się wreszcie zająć tym, co przyniesie jej satysfakcję: działalnością dobroczynną, nauką gry na pianinie, podróżami, karierą polityczną czy rozkręceniem własnego interesu. Oczywiście, scenariusz nie zawsze jest tak optymistyczny.

Jeśli kobiecie brak predyspozycji psychicznych - silnej woli, odwagi, miłości do siebie i ludzi - stanie się ona w wieku dojrzałym nie tyle Strażniczką, ile trójgłowym psem Cerberem. Zacznie kontrolować męża, przetrząsać mu kieszenie i podsłuchiwać rozmowy telefoniczne, wtrącać się w małżeństwa dzieci. Joan Borysenko prowadzi kampanię na rzecz przywrócenia dojrzałym kobietom szacunku i należnej pozycji społecznej.

Jej zdaniem, muszą one jednak najpierw same uwierzyć, że menopauza otwiera okres ich szczytowych możliwości psychicznych i umysłowych oraz pozwoli osiągnąć to, o czym marzyły przez 40 lat. Dojrzała kobieta musi się poczuć nie jak puste naczynie, ale jak Strażniczka ognistej energii.


Ewa Warska

Źródło: Wróżka nr 9/1999
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl