Kobieta z warkoczem

Czarkowi podobały się kobiety z warkoczem. W najwcześniejszych wspomnieniach z dzieciństwa widział jak przez mgłę matkę z warkoczem okręconym dookoła głowy. Matka miała niebieskie albo szare oczy, przezroczyste jak woda i bardzo smutne. Czarek taką ją zapamiętał.

Kobieta z warkoczem Przyszła któregoś dnia do domu dziecka i po prostu go zostawiła, jak się zostawia znoszone buty przy śmietniku. Dom dziecka starał się ją odszukać.Zajmowała się tym nawet policja, ale bez skutku. Ojciec nieznany. Ot i cały życiorys.

Krzysiek

Czarek skończył zawodówkę, piekarstwo i po 18. urodzinach wyszedł z sierocińca wprost na ulicę. Dostał w sierocym posagu kołdrę, poduszkę, żelazko i trochę pieniędzy. Gdzie miał iść? Hoteli robotniczych już nie było. Nie miał w mieście żadnej rodziny, ani nawet znajomych. Żył w domu dziecka odizolowany od normalnego świata.

Przypomniał sobie o Krzyśku. To był kumpel z boiska przy bidulu. Kiedyś usłyszał od niego: jak będziesz stary na dnie, to pamiętaj, że masz przyjaciela. Dostał adres Krzyśka od dyrektorki domu. Krzysiek miał więcej szczęścia niż on, bo załapał się na mieszkanie dla sieroty ufundowane przez sponsora. To była mała zagrzybiona kawalerka w przedwojennej kamienicy, ale dla Krzyśka cały pałac. Czarek zapukał do drzwi.

Zamieszkali razem. Czarek rozstawił w kącie łóżko polowe. Był szczęśliwy. Miał z kim rano zjeść śniadanie. Nie potrafił jadać sam. Przyzwyczaił się, że w porze posiłków schodziło się do stołówki, gdzie wszystko stało przygotowane na stole. Krojenie chleba, robienie kanapek było dla niego, nie wiadomo dlaczego, niesłychanie trudne. I teraz oto mieli nareszcie znów stołówkę. Bo dwie osoby to jest już jednak jakaś grupa.

Anita

Kilka dni później Czarek poznał dziewczynę. Było to w jakiejś kawiarni. Weszła niewysoka, ciemnowłosa, spojrzała na Czarka. Doznał wstrząsu. Na głowie miała upięty warkocz, taki sam, jaki przez tysiące nocy śnił mu się, śnił i śnił, i nie było na to rady. I oczy także - świetliste, jak u tamtej ze snu. No i stało się. Czarek się zakochał. Nie mógł się na nią napatrzeć, zwłaszcza, gdy okazało się, że ona ma te włosy zupełnie nieufarbowane. Pracowała w sklepie. Czekał na nią godzinami przed wejściem i potem szli do parku albo do kina. Żegnali się zawsze po północy. W dzień nie mogli z sobą być, bo on już pracował. Posadę miał wspaniałą. Został kierowcą w sklepie meblowym. Wzięli go, choć nie miał praktyki, tylko prawo jazdy, które dom dziecka też na szczęście dał mu w posagu.

reklama

Jedno było pewne. Takiej jak Anita nie było drugiej na całym świecie. Postanowił, że zostanie jego żoną. Na urodziny kupił jej 20 róż, tyle, ile miała lat. Pamięta jak dziś, był deszczowy dzień, poszli jak zwykle do parku. Usiedli na ławce. Już miał jej powiedzieć, że choć jest goły jak święty turecki, ale w sercu ma skarb miłości dla niej i tylko dla niej. Tak to sobie ułożył. Ale zanim to powiedział, Anita oświadczyła, że pragnie się podzielić z nim, najlepszym przyjacielem, wielkim swoim szczęściem. Wychodzi za mąż. Za Krzyśka. Kocha go i jest kochana. Chce założyć rodzinę, mieć dzieci, a do tego wszystkiego potrzebny jakiś dach nad głową. A tu się wszystko dobrze składa. - A ja? - spytał Cezary. Poczuł, że w oku pojawił mu się mały punkt. Spadł w dół i znów się pokazał.

- Chyba chcesz mego szczęścia - powiedziała Anita. - Zawsze mówiłeś, że tego chcesz. Czarek położył róże na ławce i po prostu uciekł. Bał się, że się rozpłacze, uderzy ją albo zrobi coś równie głupiego. Rano znów jedli razem śniadanie. Spytał Krzysztofa, czy to prawda, że żeni się z Anitą? To prawda. Ładna, dobra dziewczyna, z zawodem, ze stałą pracą. Więc czy to źle?

Szybko się pobrali. Cezary poszedł na ślub, a nawet złożył życzenia. Już nie mieszkał z Krzysztofem. Znalazł sobie jakąś dziurę na obrzeżach miasta, bez wygód. I tak czekało go wojsko, nie było sensu starać się o nic lepszego. Zresztą nie wiedział nawet, o co należałoby się starać, skoro kobiety w życiu go porzucają, najpierw jedna, potem druga. Widać ma w sobie skazę, jakiś błąd.

W oku zrobił się mały wylew, ale po fizykoterapii wszystko minęło. Był młody, więc w końcu otrząsnął się z przygnębienia. Wojsko zupełnie go wyleczyło. Zmężniał, utył, wrócił do cywila zdrowy na ciele i duszy, i jak byk. Szybko znalazł znów jakąś ruderę do wynajęcia pod miastem. Zaczął kombinować, co z sobą dalej robić w życiu. Pracę miał znów tę samą: kierowca samochodu meblowego. Podobała mu się. Dużo jeździł, poznawał nowych ludzi. Któregoś dnia wrócił do domu trochę wcześniej, bo nie wyszło jakieś kino czy spacer z dziewczyną, którą miał na oku. Taka sobie. Ale do wzięcia. Już podchodził do drzwi wejściowych swojej rudery, spojrzał w bok i pociemniało mu w oczach. Stała przed nim Anita z walizką w ręku. Powiedziała, że nie chce już męża. Opuściła go. Pragnie z nim, Czarkiem, ułożyć sobie życie. Była jeszcze ładniejsza. Nie okręcała warkocza dookoła głowy, spływał wzdłuż pleców i był chyba krótszy.

Pomyślał, że gdyby weszła do jego mieszkania i tam została, miałaby w nim kogoś jak najwierniejszy pies. Klękałby przed nią, nosił na rękach i wpatrywał się jak w cudowny obraz. I nagle usłyszał, że ktoś inny, z całą pewnością nie on, powiedział Anicie: żeby wracała do Krzyśka. Jest jego żoną, złożyła mu przysięgę na wierność, jej miejsce jest przy mężu. - Zaraz odwiozę cię do domu. W tej okolicy jest niebezpiecznie - powiedział. Po raz pierwszy zobaczył, jak płacze. Powiedziała, że jest draniem, niewdzięcznikiem i znów się zawiodła na mężczyźnie, jak na wszystkich, których dotąd poznała. Wezwał taksówkę. I odwiózł ją pod blok Krzyśka. Wyszła bez słowa, weszła na klatkę. I koniec.

Kandydatka

W mieszkaniu zaczęło być pusto i ponuro. Jeszcze bardziej niż zwykle. Nienawidził tych ścian, ale także siebie i swojego życia. Znów zaczął tęsknić za Anitą. I znów ciemnymi nocami zaczęła mu się śnić matka. Pomyślał, że zwariuje, jeżeli nie zrobi porządku w swoim życiu. Następnego dnia poszedł do biura matrymonialnego. Niech mu wybiorą żonę, jak kiedyś w domu dziecka wybierano mu ubrania, buty i także szkołę - piekarską, choć od zapachu ciasta w piekarni mdliło go przez wszystkie praktyki zawodowe.

- Jaka ma być kandydatka? - zapytała kierowniczka biura. - Wszystko jedno, byle dobra, młoda, ładna i z długimi włosami. Dostał spis dziewczyn, które pasowały do niego wiekiem, wzrostem i wykształceniem - jak powiedziała kierowniczka. Z kandydatkami można się było spotykać na terenie biura. Cezaremu to odpowiadało. Spotkanie mogło być zaprogramowane przez personel, można było oczekiwać na kawę i dyskretny nadzór. No i dobrze.

Przyszła pierwsza kandydatka. Usiedli przy stoliku. Spodobała się Krzysztofowi. Ładna, włosy blond do pasa, malowane niestety, czego nienawidził, ale w końcu żonie można kazać, żeby przestała mazać głowę farbami. - Możemy od razu iść do ciebie - powiedziała kandydatka. - Jeśli nie pijesz i nie jesteś sknera, wyjdę za ciebie. Ale od razu musimy ustalić, że ja nie będę pracowała, bo uważam, że mężczyzna powinien zarobić na dom. I muszę mieć własne pieniądze.

Dlatego od razu uprzedzam, będziesz mi płacił za każdy stosunek. Nie martw się, to nie będzie duża suma. Ale rozumiesz, że muszę mieć kieszonkowe. Już nie poszedł więcej do biura. Wieczorem upił się po raz pierwszy w życiu. Zaczął się bać, że będzie jak ojcowie dzieciaków z bidula, którzy przychodzili w odwiedziny, śmierdząc denaturatem, na chwiejnych nogach. Zawsze wtedy pocieszał się, że nie jest mu przykro, że nie ma ojca i nawet nie wie, kim ten facet był. Mogło się przecież okazać, że był zwyczajnym pijakiem. I przysięgał wtedy sobie, że on pijakiem nigdy nie będzie.

Manieczka

Przychodził kiedyś koło kościoła. Postanowił wejść, choć w domu dziecka nie nauczono go religijnych zachowań. Ale było gorąco, a tam miły chłód. W drzwiach wejściowych o mało nie zderzył się z księdzem. Przeprosił, zatrzymał się. I nagle ktoś inny, bo z pewnością nie on poprosił jego głosem, czy ksiądz nie wie przypadkiem o jakiejś dziewczynie, którą mógłby poznać. Może być brzydka i nawet nie taka młoda, ale żeby umiała być wierna. I ksiądz powiedział, że tak, ma taką. Ale musi wyznać, że ma ona pewien feler. Od razu powie, o co chodzi. Została zgwałcona przez kilku chłopaków po wiejskim weselu, na które była zaproszona. Zaszła w ciążę, chciała usunąć dziecko, ale zanim to zrobiła, przyszła do spowiedzi. Może chciała pomocy. I ksiądz zaczął ją błagać, żeby tego nie robiła. Skierował ją do domu samotnej matki. Urodził się mały Antoni.

Dziewczyna nie mogła wrócić do rodziców, nie wpuściliby jej za próg. Po roku ksiądz umieścił dziecko w domu małego dziecka do czasu, aż dziewczyna nie znajdzie sobie jakiejś pracy i kąta do mieszkania. Jej los bardzo leży księdzu na sercu. Szuka jej pracy i coś już nawet ma na widoku. Więc jeżeli Cezary chce, może poznać tę dziewczynę. Niech przyjdzie jutro, w południe do kościoła, ona tam będzie czekała. Postanowił pojechać.

W końcu nie musi się od razu z tą zgwałconą żenić. Poznać można. Los skrzywdził ją jeszcze bardziej niż jego, może ona nie będzie się stawiać, ani zdradzać, ani włosów malować. Zobaczy. Ksiądz powiedział, że Maria czeka w zakrystii. Niech Cezary wejdzie. Wszedł i podniósł oczy na dziewczynę. Poczuł, że blednie i musiał chwycić się brzegu komody, która tam stała. Dziewczyna była niewysoka, szczupła, małą głowę otaczał gruby warkocz ciemnych, niefarbowanych włosów.

Pojechali z Manieczką do domu dziecka po małego. Pomyślał, że zawsze będzie dla niego nie Marią, Marysią, a właśnie Manieczką. To imię pasuje do warkocza. Tak mu się zdawało. Zabrali małego Antosia do siebie. Na razie do tej rudery, ale zawsze tak być nie musi. Manieczka miała już pracę - posadę pomocnicy w przedszkolu. Nie na czarno, normalną, dobrą pracę. Antoni pięknie rośnie. "Mój syn Antoni" - myśli Czarek. Na całym bożym świecie nie ma drugiego takiego dziecka i takiej dziewczyny. Dobrej, miłej, uczciwej. Świat bez niej byłby głupi i bez sensu. Są rok po ślubie. Zaprosili na uroczystość Krzysztofa i Anitę. Oni także są razem i wygląda na to, że szczęśliwi. Niedługo urodzi się ich drugie dziecko.


tekst: Barbara Pietkiewicz
ilustr.: Edyta Banach-Rudzik

Źródło: Wróżka nr 1/2004
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl