Człowiek z Maszyny Czasu

Pianista, kompozytor i producent - grywał z najwybitniejszymi muzykami. Podróżując latami po całym świecie, wsłuchiwał się w jego dźwięki i nasiąkał nimi. Jego muzyczna dusza Europejczyka gotowa była do przemiany. Brakowało tylko ognia. Aż dotarł do Indii. - Indie uderzyły mi do głowy - mówi Sławomir Kulpowicz.

Człowiek z Maszyny CzasuTeraz zaczęła się wielka podróż duchowa: w stronę Zrozumienia i Wielkiego Przeżycia. Lata medytacji, śpiewania mantr, ćwiczeń jogi i lektur połączyły się ze zgromadzonym kapitałem dźwięków. Tak powstała jego muzyka ezoteryczna. Niezwykła. Słychać w niej wszystko, czym pobrzmiewa świat. Ten tu i teraz oraz ten z innych czasów i przestrzeni. Właśnie wydał pięciopłytowy album "Mantram". Każda z płyt jest wynikiem innej podróży duchowej, do każdej przygotowywał się długo - rok, dwa. A oto jak powstała jedna z nich: "Atlantis", czyli Atlantyda.

Potęga dźwięku

Kilka lat temu, będąc w Egipcie, Kulpowicz przez dwa tygodnie z okien hotelu przypatrywał się piramidom w Gizie. Spotkał tam najstarszego przewodnika, rekordzistę Guinnessa, jeśli chodzi o liczbę wejść na piramidę. Jego słowa podważały obiegową wiedzę o kamiennych kolosach. - To nie faraonowie je wybudowali - twierdził przewodnik. - Oni je sobie tylko przypisali. Piramidy liczą przynajmniej 17 tysięcy lat. Postawili je Atlanci tuż przed trzecią katastrofą, która pochłonęła ich kontynent - Atlantydę. Jej cywilizacja istniała 50 tysięcy lat i była o wiele bardziej rozwinięta niż nasza współczesna. Do stawiania gigantycznych bloków kamiennych Atlanci używali antygrawitacji. Energię do tego celu wytwarzaną przez czarne kryształy wysyłali bezprzewodowo.

Cała ta opowieść poruszyła wyobraźnię Kulpowicza.. Zwłaszcza że odkrył niezwykły rezonans akustyczny Komnaty Królewskiej w najwyższej piramidzie świata. Do dziś - mimo techniki komputerowej - żadna sala muzyczna na świecie nie ma tak doskonałego rezonansu. - Wielką musieli mieć świadomość dźwięku - myślał. - Jak mogła brzmieć ich muzyka?

Zaintrygowany cywilizacją Atlantów przez kilka lat przedzierał się przez informacje na jej temat. Dlaczego żadna z ekip naukowych nie chce dotrzeć do niedostępnych komór piramid? - zastanawiał się. Technicznie jest to przecież łatwe. Mówi się, że w tych komorach Atlanci pozostawili zakodowaną wiedzę o swojej cywilizacji, jak również tajemniczy czarny kryształ, który wytwarzał energię, wprawiany w odpowiednie wibracje przez... dźwięki. Możliwe, że piramidy były elektrowniami napędzanymi dźwiękiem.

Czarny kryształ Atlanci wytwarzali sztucznie. Był kulą z zatopionymi drucikami połączonymi w kształt piramidy. Coś takiego wyłowił pewien nurek w Trójkącie Bermudzkim. Gdy nurkował, zerwała się podwodna burza piaskowa i odsłoniła czubek... piramidy. Znalazł wejście, wpłynął do środka i zobaczył stół i 5 tronów. Na stole dwie dłonie z czarno-złotego metalu trzymały ten właśnie kryształ.

Atlantyda stawała się coraz bardziej fascynującą przygodą. Gdy pan Sławomir dotarł do hipotezy, że Atlanci przybyli na Ziemię z kosmosu i sztucznie wyhodowali pierwszych ludzi, Adama i Ewę, miał gotowy pomysł na libretto - opowieść o pierwszych rodzicach i czarnym krysztale... Teraz musiał tę odległą historię usłyszeć muzycznie. Ale brakowało mu paru szczegółów.

reklama

Z wizytą u Ericha von Daenikena

Ten największy znawca zagadek świata i autor wielu książek na ten temat mieszka w Szwajcarii i raczej stroni od ludzi. Trzy razy rozmawiał z Kulpowiczem telefonicznie, zanim upewnił się, że ma do czynienia z kimś, kto już dużo wie o Atlantydzie. Zaprosił Polaka do siebie. Po kilku godzinach rozmowy pękły ostatnie lody. Pisarz zniknął w głębi domu, a po chwili wrócił z filmem i zdjęciami. Film pokazywał niemieckich naukowców przy pracy w piramidzie. Wprowadzili oni do kanału wentylacyjnego wychodzącego z Komory Królowej specjalnego robota. Według oficjalnej wersji kanał miał liczyć 8 metrów długości. Robot przeszedł 80!

W końcu trafił na jakieś drzwi, których nie mógł sforsować. Tak narodziła się kolejna tajemnica. Zdjęcia, które następnie pokazał Kulpowiczowi Daeniken, były powiększeniem zdjęć wykradzionych z NASA. Zrobiła je sonda Voyager na Marsie. Po powrocie statku Amerykanie ogłosili, że sfotografowano tam bloki skalne przypominające piramidy i twarze. Na zdjęciach Daenikena widać wyraźnie, że to są piramidy!!! Całe skupiska gigantycznych piramid wysokości około 3 kilometrów, nie tylko czworoboczne. A między nimi wielkie, wykute w skałach twarze, mniej więcej trzykrotnie mniejsze.

Telefon do nieba

W głowie i w duszy Sławomira Kulpowicza dopełniła się historia Atlantydy. Teraz musiał sobie wyobrazić Stary Dźwięk Starego Świata. A czym jest dźwięk? Wielką tajemnicą. Siłą. Czasem twórczą, czasem niszczącą. Czyż mury Jerycha nie runęły od niskich dźwięków trąb? A przecież trębacze stali trzy kilometry od miasta... Siłę dźwięków znają i współcześni; przez wiele lat Chińczycy używali ich do pilnowania swojej granicy z Sowietami! Specjalne generatory wytwarzały dźwięki o niskiej częstotliwości (4 herców), zabójcze dla żywego organizmu. Nasza Ziemia "gra" swoją muzykę w rytmie 8 herców. Gdy zwalniamy bieg myśli i dostrajamy się do niej, zasypiamy.

Do albumu "Mantram" Kulpowicz dołączył małą książeczkę "Telefon do nieba". To jego myśli o dźwięku, czasie i czerwonych fortepianach. Na początku było Słowo, a więc dźwięk. "Wibracja tego pierwszego Słowa, które wydał Kosmos w chwili Wielkiego Wybuchu, jest obecna w całym doświadczanym przez nas świecie. Prymarny Boski Dźwięk, rozszczepiając się w pryzmacie Czasu i Przestrzeni, stworzył nieskończoną ilość wibracyjnych planów.

Niezwykle małą ich część odbieramy naszym zmysłem słuchu - od 'amen' czy 'aum', przekazywanych przez świętych mężów, poprzez szum świata wokół, do odgłosów bicia naszego serca." Zamknął się Kulpowicz ze swoją wiedzą na kilka dni i medytował. To mu dało odwagę wejścia do Maszyny Czasu. Pisze i naciska magiczny guzik z napisem "Atlantis". "Potem już tylko nastawiłem dodatkowe parametry:... Posejdonia... 17 tysięcy lat temu... i..."

W Maszynie Czasu

"i... jest 172 rok Sun-Ar, szósty dzień tygodnia Noy, miesiąca Kan-U..." Zabieram się w tę podróż razem z nim: puszczam płytę. Mam wrażenie, że jestem w okrągłym, przeszklonym statku kosmicznym. W ogromnych ciemnych przestrzeniach poruszają się różne dźwięki. Nadlatują z wielką prędkości i oddalają się ze świstem, gwizdem. Dźwięki czasem słychać, a czasem je widać lub jedno i drugie. O, ruchami płaszczki, z basowym jękiem przeleciała właśnie wielka, gruba blacha. Nadleciała gdzieś z tyłu. Z przeciwnej strony gwizgnął tylko jakiś gwizdek. Gdzieś daleko odezwała się wielka stalowa miotła; szurnęła pewnie po tym kawałku blachy, który mijał nas wcześniej...

Podróż jest przyjemna, bo siedzę w fotelu z rytmu. Rytm przypomina pociąg pędzący po szynach z czegoś miękkiego, co wydaje przyjemny dźwięk. Mijamy wiele pulsujących i pikających bączków i brzęczków. Unoszą się miękko jak bąble powietrza w wodzie. Wciąż pędzimy i pędzimy, coś dzwoni, puka i pika, czasem wydaje z siebie: Ułiiit! Fjiiit! Przelatujemy chyba nad ludzkimi siedliskami, bo z mroku dobiegają głosy ludzi, strzępy rozmów, słowa w różnych językach świata: męskie, kobiece. O, teraz ktoś przejechał po gigantycznym grzebieniu.

Nadlatuje stare radio; gałki same się kręcą, słychać przez chwilę różnojęzyczne radiostacje, trzaski, szumy, zakłócenia... Teraz przebiły się rozmowy międzymiastowe, międzykontynentalne, może międzygwiezdne... Machina Czasu zatrzymuje się niekiedy. Nie wiem, gdzie jestem. Spokój, słychać śpiewającą Chinkę... Jest sama na Ziemi? Nie, nadlatują głosy fletów, piszczałek, więcej Chinek, znowu flety... Ruszamy i znów stajemy.

Tym razem na jakiejś gigantycznej stacji przesiadkowej: tygiel kultur i towarzyszących im dźwięków - rytualne bębny mieszają się z gwarem wielojęzycznego tłumu. Znowu nadlatuje stare radio, znowu gałki same się kręcą, znowu różnojęzyczne radiostacje, trzaski, szumy, zakłócenia. Teraz przebiły się rozmowy międzymiastowe, międzykontynentalne, może międzygwiezdne. Wreszcie zagłębiamy się w Wielką Tajemnicę Atlantydy, ale tego opisać się nie da... Machina Czasu zatrzymuje się niekiedy. Nie wiem, gdzie jestem, cisza.


Agata Bleja
Ilustr. S. Kulpowicz

Źródło: Wróżka nr 1/2001
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl