Ceremoniały przywoływania duchów ukochanych zmarłych można odnaleźć w najstarszych zapisach wiedzy magicznej. Polecano tam by człowiek, który raz jeszcze pragnie ujrzeć drogą mu za życia osobę najpierw wybrał "dzień wywołania". Najlepiej ten, który w ich wspólnym życiu należał do najszczęśliwszych, albo dzień imienin zmarłej osoby.
Przygotowania należy rozpocząć 14 dni wcześniej. Przede wszystkim trzeba odświeżać w pamięci wspólnie spędzone chwile. Pokój do wywołania zjawy powinien być tym, w którym zmarły często przebywał. Należy tam zgromadzić wszelkie pamiątki po nim: ubiory, przedmioty osobiste, zapiski. Trzeba tam także ustawić jego portret, przykryć go białym woalem, otoczyć ulubionymi kwiatami i codziennie je zmieniać. W czasie tych przygotowań myśleć często i czule o zmarłym, zaś nikomu z otoczenia nie okazywać afektów, jakimi się go obdarzało.
Należy żyć samotnie, niewiele spać i niewiele jeść: najlepiej raz dziennie. Ponadto każdego wieczoru o tej samej porze zamykać się w tym pokoju pamięci i palić niewielkie światełko, np. świecę woskową umieszczoną za plecami. I wtedy, odrzuciwszy woal z portretu, wpatrując się weń w milczeniu, okadzać go. Pokój opuszczać tyłem, patrząc na zasłonięty znowu portret. Dzień wyznaczony na przywołanie zjawy ma być traktowany jako uroczysty już od samego rana. Stół w pokoju wywołania trzeba nakryć białym obrusem i zastawić do uczty we dwoje, złożonej z chleba, wina, winogron lub innych owoców. Ucztować w milczeniu, przy zakrytym portrecie. Do kielicha nalać wina dla ukochanej osoby i odkroić dla niej chleb. A potem - oprócz tego - sprzątnąć wszystko ze stołu.
Wieczorem, o tej samej co zwykle godzinie, trzeba wejść w milczeniu do pokoju, rozpalić ogień z drewna cyprysowego i siedmiokrotnie rzucić w ogień kadzidło, wymawiając imię osoby, którą się chce ujrzeć. Nie odkrywać jej portretu. Potem zgasić świecę bądź lampkę i pozwolić, by ogień sam wygasł. Wtedy dorzucić wonności na żar i wzywać Boga z rytuałem wiary zmarłej osoby, wyobrażając sobie jak ona by tę modlitwę mówiła i starając się jak najbardziej z nią utożsamiać.
Zamilknąć na kwadrans, a potem głośno odezwać się do wywoływanej osoby, z całą miłością prosząc, by się ukazała. Zakryć twarz i w myślach błagać i wołać ją nadal. Potem podniesionym głosem trzykrotnie zawezwać ją do ukazania się. Czekać na kolanach z zamkniętymi lub zakrytymi oczami przywołując ją w duchu i znowu pełnym miłości głosem zawołać.
Księga białej magii zapewnia, że po takim trzecim zawołaniu, gdy otworzy się oczy, ujrzy się ukochaną osobę.
Jasność
Światło ma ciało i duszę. Dusza mieszka po Tamtej Stronie Życia i nazywa się Światłem Wiekuistym. Pan Bóg zaczerpnął jego garść, gdy tworzył niebo i ziemię. Ale nad nimi unosiła się ciemność. Wówczas rzekł: "Niech stanie się światłość!". I stała się światłość. Tak oto dusza światła otrzymała ciało. Bóg oddzielił ją od ciemności i nazwał dniem. A ciemność nocą.
Potem człowiek "ujrzał światło dzienne". Biblia zaświadcza: "Światłość prawdziwa oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi". Będzie zatem już zawsze kojarzona z życiem. Wszystko co złe, lubi mrok. Zdrajcy i zbójcy kryją się pod osłoną nocy. Złe zamiary trzyma się w ukryciu, trzeba je siłą wywlekać na światło dzienne. Bywały w historii mroczne dzieje, gdy gasło światło wiary i gasła nadzieja. Wówczas pojawiali się na ziemi święci, by rozjaśnić serca i umysły. Święty Jan Ewangelista, jak mówi Biblia, sam "nie był światłością, lecz był posłanym, aby zaświadczyć o światłości".
Człowiek zauważył, że dobro jaśnieje, a zło zaciemnia. Więc nasycił połyskiem wszystko, co piękne. Piękna kobieta olśniewa urodą, aż bije od niej jasność. Małe dzieci i anioły są słoneczkiem lub promykiem czyjegoś życia. Zakochanym oczy błyszczą, wewnętrzny blask mają ludzie dobrzy i szlachetni. Życie ma swoje jasne i ciemne strony. Jasne barwy są wesołe i ciepłe; ciemne są zaś posępne i przygnębiające. Najwięcej światła oddaje biel, uchodzi ona za kolor czystości i niewinności. Uśmiech jest promienny, a zawiść mroczna. A woda? Lśni, połyskuje, skrzy się, migoce.
Dusza inaczej świeci za życia, a inaczej potem. Docześnie jej światło wydostaje się przez oczy. Nigdy nie poznamy prawdy o człowieku, który nie pozwala nam zajrzeć w oczy. Wiedzą o tym łgarze i uciekają ze wzrokiem. Dusze dzieci autystycznych nie chcą się bratać z innymi, dlatego owe dzieci nie patrzą nigdy w oczy. Umieranie jest zmniejszaniem się światła, człowiek gaśnie. Dusza przelatuje na drugą stronę i rozjaśnia się innym światłem, wiekuistym. Nie jest ono widzialne dla oka, choć dusze przez chwilę potrafią tę jasność zmaterializować. Niekiedy w nawiedzanych domach rozjaśnia się jakiś kąt. Albo pojawia kula świetlna, półprzezroczysta.
Idziemy do światła w dniu urodzin. Idziemy do niego w godzinę śmierci. Ostatnie słowa Goethego brzmiały: "Otwórzcież i drugą okiennicę, żeby weszło więcej światła!". Potem dostał się w ciemny tunel. Leciał nim i leciał, aż na końcu spotkał znowu światło. Tym razem wiekuiste. Prochem jest tylko ciało. O duszy należałoby powiedzieć: "Ze światła powstałaś, w światło się obrócisz".
ab
dla zalogowanych użytkowników serwisu.