Pocałunek przedłuża życie

Myślisz, że o pocałunku wiesz już wszystko? Jeśli tak, to pewnie zdziwi cię, że może on służyć nie tylko okazywaniu uczuć i doznawaniu erotycznych wrażeń. To także najlepszy sposób na przedłużenie sobie życia - nawet o pięć lat!

Pocałunek przedłuża życieOd wieków całujemy się właściwie przy każdej okazji. Na powitanie i pożegnanie, chcąc okazać szacunek, współczucie lub sympatię, a nawet wielkie religijne uniesienie. Antropolodzy są zdania, że pocałunek był znany już neandertalczykom i pochodzi od sposobu, w jaki matki karmiły dzieci pokarmem rozdrobnionym wcześniej w ustach. W czasach głodu natomiast miał koić skurcze żołądka.

Inna szkoła głosi, że pojawił się on dlatego, że pierwotni przedstawiciele naszego gatunku przy powitaniu zbliżali się do siebie głowami, aby po zapachu poznać przynależność osobnika do swojej lub obcej grupy plemiennej. Jeszcze inni jednak są zdania, że pocałunek rozwinął się na skutek wierzeń pierwotnych, wedle których zbliżając usta do czyichś ust, przejmujemy część jego duszy (stąd zresztą wziął się istniejący do dziś w wielu kulturach zwyczaj całowania zmarłych na pożegnanie).

Całkowicie odmienny pogląd w tej sprawie mają ewolucjoniści. Uważają oni, że u człowieka umiejętność całowania wcale nie jest instynktowna, lecz nabyta, bo przejęliśmy ją od... szczuropodobnych ssaków, które pojawiły się na Ziemi około 125 milionów lat temu. Zdaniem uczonych najlepszym na to dowodem jest fakt, że niektóre plemiona afrykańskie nie znają pocałunku. Także Malezyjczycy, Polinezyjczycy i Eskimosi, kiedy chcą wyrazić miłość, zamiast się całować, pocierają nosy.

Naukowcy z właściwą sobie podejrzliwością postanowili więc przyjrzeć się bliżej tej kwestii. Powstała nawet specjalna gałąź wiedzy – filematologia – zajmująca się pocałunkiem. I to właśnie przedstawiciele tej nauki doszli do wniosku, iż bez względu na to, gdzie, kiedy i od kogo nauczyliśmy się dawać sobie buzi, pocałunek już dawno tak zakorzenił się w naszej fizjologii, że jest bardzo intensywnie przeżywany przez każdą komórkę ciała. Zwłaszcza ten gorący, prawdziwy, erotyczny całus. Taki, który w ciągu kilku sekund stopniowo pobudza cały organizm i zmusza mózg do ciężkiej pracy.

reklama

Wszystko zaczyna się w momencie, gdy zbliżymy się do ukochanej osoby. Ten obraz kojarzony jest w mózgu z miłymi wspomnieniami, a wywołany przez nie impuls trafia do podwzgórza: swoistego centrum miłości. Natychmiast zaczyna ono produkować hormon szczęścia – oksytocynę. Później dochodzi do nas zapach partnera. Wydzielane przez niego feromony zwiększają aktywność neuronów w podwzgórzu i wzmagają uczucie podniecenia. Robi nam się gorąco i zaczynamy wydzielać pot, by zapobiec przegrzaniu organizmu, w którym buzuje krew. Pod wpływem adrenaliny szybciej bije też serce, które przyspiesza gwałtownie z 60 do prawie 140 uderzeń na minutę.

Ale to dopiero początek! Bo już po kilku sekundach miłosnego zbliżenia zwiększa się ciśnienie krwi, a płuca zaczynają pracować intensywniej, by dostarczyć dodatkowej porcji tlenu. Stąd bierze się głębszy i nieregularny oddech. Mimo to czujemy, że brak nam tchu, bo większość tlenu zabiera mózg. Również tętnice ostro biorą się do roboty i dostarczają krew do organów o wiele szybciej niż zwykle. Żyły nie są w stanie natychmiast jej odprowadzić, dlatego usta i narządy płciowe szybko puchną.

U mężczyzny dochodzi wówczas do erekcji, a u kobiety zostaje zwilżone wnętrze pochwy. Równocześnie rdzeń nadnerczy zaczyna produkować dodatkowe porcje adrenaliny i noradrenaliny, które wprawiają mózg w stan euforii i przygotowują mięśnie do wzmożonej pracy. Pierwszy z tych hormonów spowalnia trawienie, więc żołądek czuje większe obciążenie, które my interpretujemy jako „motylki w brzuchu”. Do tego podczas pocałunku mózg uruchamia 34 mięśnie twarzy i kontroluje pracę kolejnych 120 mięśni ciała, by mogły nas zachować w pozycji jak najdogodniejszej do całowania. Mięśnie regulują też napięcie skóry, by stała się wrażliwsza na dotyk. Poza tym gwałtownie zwiększa się wydzielanie śliny, która odpowiada za ochronę szkliwa przed próchnicą.

Co ciekawe, wymiana śliny, do której dochodzi podczas pocałunku, pomaga dokonać pierwszego badania materiału genetycznego partnera. Bo zawarte w niej substancje niosą pełną informację o tym, czy jego geny są wystarczająco dobre, by zapewnić potomstwu jak największą odporność i zmniejszyć ryzyko zachorowań na choroby dziedziczne. Wystarczy ledwie kilka chwil w miłosnym uścisku, by organizm był pewien, czy warto brnąć w tę znajomość dalej! Lecz kiedy my rozkoszujemy się chwilą, mózg nadal – mimo ogarniającej nas euforii – kontroluje wszystko, co się z nami dzieje.

W czasie pocałunku dochodzi bowiem między partnerami do wymiany milionów bakterii z około 200 szczepów. System immunologiczny zostaje więc zmuszony do zwiększenia wydzielania antyciał. Przy okazji wzmacnia się cały organizm, a nasz mózg ma okazję do kolejnych „manewrów”. Jeszcze jednym skutkiem tych wszystkich procesów jest przyspieszenie przemiany materii. Jak wykazały niedawno przeprowadzone badania, namiętny pocałunek spala tyle energii, ile tracimy po przebiegnięciu w średnim tempie dystansu 100 metrów – czyli od 30 do 90 kilokalorii!

Do ciekawych wniosków w tej sprawie doszedł Paul Pearsall, psycholog z Uniwersytetu Hawajskiego w Manoa. Odkrył on, iż podczas długiego pocałunku na tyle podnosi się poziom oksytocyny, adrenaliny i insuliny w organizmie, że całując się regularnie, możemy przedłużyć nasze życie nawet o pięć lat! O dobroczynnych skutkach pocałunków wiedzą zresztą nie tylko naukowcy. O wiele wcześniej ich zalety poznały... małpy Bonobo – jedyny gatunek ssaków (obok ludzi), który kocha się, spoglądając sobie głęboko w oczy. Uczeni odkryli, że te zwierzęta uwielbiają się całować „z języczkiem”!

Kto wie, może właśnie dlatego są uważane za najruchliwsze i najbardziej energiczne pośród małp człekokształtnych? Niestety, mimo tak wielu zalet pocałunków ludzie całują się stosunkowo rzadko. Jak obliczyła kanadyjska dziennikarka Julie Enfield, autorka bestsellerowej książki „Całuj i mów”, czas poświęcony pocałunkom zajmuje nam przez całe życie ledwie dwa tygodnie. Z drugiej strony, może to dobrze. Uczeni bowiem ostrzegają, że pocałunki mogą uzależnić tak samo jak narkotyki i w rezultacie doprowadzić do wycieńczenia organizmu. Na szczęście zdarza się to rzadko i wymaga od kochanków naprawdę tytanicznych wysiłków. Na co dzień więc możemy śmiało obdarowywać się pocałunkami. No to cmok!

Co potrafi pocałunek

• daje poczucie bezpieczeństwa
• podnosi poziom testosteronu
• zmniejsza liczbę zmarszczek
• uaktywnia w mózgu ośrodki odpowiedzialne za emocje i wyostrza zmysły
• przyspiesza oddech, zapewnia lepsze dotlenienie organizmu
• wzmaga wydzielanie naturalnej amfetaminy PEA, która usprawnia pracę mózgu
• powoduje utratę wagi (na skutek wydatkowania energii)
• poprawia wygląd skóry, bo wraz ze wzrostem ciśnienia krwi nabiera ona żywszej barwy
• pobudza produkcję neuropeptydów, które aktywizują komórki zwalczające infekcje bakteryjne
• pobudza produkcję serotoniny (zapewniającej dobry nastrój) i endorfin, zwanych hormonami szczęścia


Jerzy Gracz

Źródło: Wróżka nr 5/2008
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl