Komu potrzebne są sekty

Kiedy się mówi: sekty, jakie pierwsze słowo się z tym kojarzy? - "Groźne". Tak, sekty to rzecz, która ogólnie budzi niepokój, a nawet poczucie zagrożenia.

Wojciech Jóźwiak Ale jest to raczej nasz, europejski, a wręcz szczególny środkowo-wschodnio-europejski sposób patrzenia na tę sprawę. W religiach Zachodu - a do religii Zachodu zalicza się nie tylko chrześcijaństwo, ale także judaizm i islam - akcentowana jest jedność. Bóg jest jeden. Żydzi dostali od niego jedno, jedynie słuszne prawo. Muzułmanom przysłał jedynego proroka mówiącego (według tej religii) całą i pełną prawdę, czyli Mahometa. Chrześcijanie poszli za Jego jedynym Synem, który przybył na świat, by jako jedyny zbawić ludzi. Nawet kiedy chrześcijaństwo dzieliło się odłamy, to każdy z nich uważał swoje nauki za jedynie słuszne.

Niektórzy bogowie nie są zazdrośni

Na Wschodzie, w głębi Azji, bywało z tą jednością trochę inaczej. Dawni Chińczycy byli dwureligijni: oficjalnie czcili cesarza jako przedstawiciela Nieba na Ziemi, oraz Konfucjusza, filozofa, który odkrył zasady moralne - ale w życiu prywatnym bywali raczej taoistami, którzy usiłują zharmonizować ze sobą różne energie wszechświata. Kiedy do Chin przybyli buddyści, włączono ich do tego zestawu - chociaż konfucjańskim uczonym nie zawsze się podobali.

W Japonii też żyły w zgodzie ze sobą dwa religijne nurty: tradycyjna rodzima wiara, z mnóstwem bóstw zwanych kami, od których pochodził cesarz, oraz importowany buddyzm, który właśnie w Japonii, jako zen, osiągnął wielkie wyrafinowanie. Ci sami ludzie przy jednej okazji składali ofiary w świątyni szinto, a przy innej palili kadzidła przed Buddą i odmawiali jego mantry.

reklama

Jeden Bóg o tysiącu postaci

W Indiach, które na Wschodzie były największym "zagłębiem" życia religijnego, bóg jednocześnie był jeden i zarazem było ich wielu. Dla oświeconych mędrców był jeden, ale wyznawcy czcili go - a także Ją - pod mnogością osób, postaci, wyobrażeń i symboli. Bez większej omyłki można o Bogu Hindusów powiedzieć, że jest jeden, ale w nieskończenie wielu osobach. Może być czarną kobietą o wyszczerzonych zębach - Kali, a może być łagodnym grubasem ze słoniową trąbą - Ganeśą. Dlatego indyjska religia bez oporów wchłaniała wszelkie drobniejsze religie plemienne i ludowe - u nas by się powiedziało o nich: "pogańskie". Przez to w Indiach nie bardzo można mówić o sektach: bo tamtejsza religia to jakby rój sekt, oczywiście z naszego punktu widzenia.

Także w buddyzmie powstałego w Indiach za sprawą księcia Śakjamuniego, który osiągnął doskonałe duchowe wyzwolenie, wcale nie kładzie się nacisku na jedność ani jedyność. Sam Budda Śakjamuni uważał siebie za jednego z mnóstwa buddów, czyli duchowo przebudzonych (oświeconych), którzy byli przed nim i będą po nim. Jego uczniowie nie stworzyli jednego kościoła, tylko każdy szedł swoją ścieżką, gromadząc uczniów, ci swoich, kolejnych - i tak buddyzm szerzył się jako "wiązanka" mnóstwa szkół, dróg i odłamów. Nazywać je z europejska "sektami" jest dużym nieporozumieniem.

Sekciarstwo mamy w genach

Małe grupy religijne, mające silnego i obdarzonego charyzmą przywódcę, powstają i powstawać zapewne będą jeszcze długo, ponieważ zaspokajają prastarą ludzką potrzebę przynależności, potrzebę należenia do zwartej i solidarnej grupy, swojego - jakby - plemienia. Przecież większość swojej historii jako gatunek Homo sapiens przeżyliśmy w takich właśnie grupach, których wodzowie często mieli kontakt z duchami i bóstwami lub przynajmniej tak im się zdawało. W jakimś sensie sekty mamy w genach...

Sekty zaspokajają potrzebę przynależności, żywą u wielu ludzi, a z drugiej strony stanowią pole do popisu i do samorealizacji dla ludzi, którzy czują w sobie moc - głoszenia prawdy i naprawiania dróg innych ludzi. A tę moc uzyskują często dlatego, że wchodzą w kontakt z duchami lub bóstwami, w każdym razie z jakąś inteligencją poza-ludzką. Dzisiaj, dodajmy, te duchy chętnie podają się za kosmitów - za jakichś Plejadian lub Thiaoouban. Oczywiście poruszamy się tu po cienkiej granicy między dziwnością, a wariactwem... No, ale sekty nigdy nie są całkiem "normalne".

Co myślę o ludziach, którzy dali się w ten sposób wkręcić lub uwieść? - Mam dla nich współczucie. Ale żal mi też tej psychicznej energii, która marnuje się w dziwnych i ogólnie nieakceptowanych ruchach religijnych. Do sekt, zarówno w roli "owieczek" jak i ich "pasterzy", garną się ludzie nieprzeciętni, zdolni, szczególnie wrażliwi, niepokorni, oryginalni. Także ci, którzy zostają tam przywódcami, mogliby przecież w bardziej twórczy i sensowny sposób spożytkować swoje zdolności. Tymczasem nasze społeczeństwo nie potrafi wchłonąć ich energii. Zdolne jest tylko ich wyklinać, odrzucać, czynić obcymi. To samo dotyczy wszystkich chyba, którzy mają jakieś "nadnaturalne" zdolności. Kiedyś tacy oryginałowie zostawali szamanami i społeczeństwo miało z nich pożytek, a teraz.


Wojciech Jóźwiak

Źródło: Wróżka nr 1/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl