Seksem opętani

W zachodnich społeczeństwach wciąż przybywa ludzi uzależnionych od seksu. Bo seks w skrajnych przypadkach może działać na nasz mózg niczym najsilniejszy narkotyk.

Seksem opętani Miłość i seks to najważniejsze siły napędowe naszego życia. Są źródłem wyjątkowych emocji, głębokich uczuć i inspiracji twórczej. Dzieje się tak zapewne dlatego, że dla ośrodków przyjemności rozlokowanych w naszym mózgu rozkosz płynąca z seksu stanowi silny bodziec, który nie tylko dostarcza nam upojnych doznań, ale też w momentach seksualnych uniesień blokuje ośrodki odpowiedzialne za lęk, ból i stres.

Kiedy trafiamy na partnera, który wzbudza w nas pożądanie, mózg w jednej chwili stawia cały organizm w stan gotowości do działania. Uaktywnia się kora przedczołowa, jądro półleżące, pole brzuszne nakrywki i struktura znajdująca się w płacie skroniowym zwana kompleksem jąder migdałowatych albo amygdalą. Wszystkie te ośrodki „myślą” już wtedy tylko o jednym. O czekającej na nie rozkoszy.

Łagodniejemy, a nasza świadomość sięga po zasoby całej zgromadzonej przez nas wiedzy, by tylko przekonać obiekt pożądania, że warci jesteśmy jego akceptacji. Kiedy tylko odbierzemy pierwszy sygnał, że tak się stało, do „ataku” rusza układ hormonalny. Napędzają go głównie hormony płciowe – testosteron (u mężczyzn i kobiet) i estradiol (u kobiet). Do akcji wkracza autonomiczny układ nerwowy, który przygotowuje narządy płciowe do współżycia.

Mózgiem rządzą wówczas różnego rodzaju neuroprzekaźniki, przede wszystkim dopamina, noradrenalina i serotonina. Poprzez oddziaływanie na odpowiednie ośrodki mózgu zapewniają one obniżenie lęku i odczuwanie przyjemności. Następne etapy to kopulacja i orgazm. W ich trakcie w mózgu dochodzi do chemicznych eksplozji. Wydzielają się hormony: prolaktyna, wazopresyna, oksytocyna.

W czasie orgazmu mózg otrzymuje to, o co mu najbardziej chodzi – ogromną dawkę przyjemności. I właśnie owa „euforia” mózgu w skrajnych – dotychczas nierozpoznanych dostatecznie – wypadkach może doprowadzić do trwałego uzależnienia od seksu. Mózg staje się „seksoholikiem” i jak przy każdym uzależnieniu domaga się coraz to nowych dawek „euforycznej” przyjemności.

reklama

Substancją uzależniającą są w tym wypadku endorfiny. Związki produkowane przez mózg, które pełnią funkcje neuroprzekaźników. Ich chemiczna budowa jest łudząco podobna do budowy morfiny. Jednak one działają o wiele silniej. Dlatego erotomana dręczą wszystkie objawy narkotycznego głodu: rozdrażnienie, silne bóle mięśni, bezsenność, rozkojarzenie, ataki paniki, depresja, myśli samobójcze.

Jedynym ratunkiem zdaje się być wtedy nowa przygoda seksualna. Wydawałoby się, że dla seksoholika idealnym rozwiązaniem byłoby spotkanie z partnerem seksoholikiem, ale tak nie jest! Dla mężczyzny seksoholika najważniejsze staje się bowiem to, by jak najczęściej uprawiać seks w maksymalnie urozmaiconych konfiguracjach i właśnie z często zmieniającymi się partnerkami.
Zaraz po seksualnym zbliżeniu wszystko, co związane jest z daną partnerką, przestaje się liczyć. Seksoholiczki poszukują czegoś innego. W seksie ekscytuje je poczucie bliskości, pogawędki w łóżku, wspólne śniadanie. Złudzenie bycia w związku. Możliwość podniesienia własnej samooceny.

Seksualne praktyki początkowo są jedynie sposobem na ucieczkę od samotności, poczucia upokorzenia, na oddalenie lęku. Z czasem prowadzą jednak do odczuwania silnego przymusu uprawiania seksu. Produkowanie takich wewnętrznych narkotyków zmienia neurochemię mózgu, który wciąż zwiększa zapotrzebowanie na dostarczające mu „odlotu” impulsy. Osoby uzależnione od seksu mają skłonność do nadawania seksualnego znaczenia ludziom, sytuacjom od seksu odległym, do odnajdywania skojarzeń seksualnych w najzwyklejszych zdarzeniach. Spędzają wiele czasu i wydają dużo pieniędzy na pogoń za zdobyczą. Każde zachowanie seksualne może być częścią nałogowego cyklu.

Niestety, mimo coraz liczniejszych badań prowadzonych nad seksoholizmem, nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie, co właściwie sprawia, że niektóre mózgi atakuje owa seksualna „choroba”. Amerykański psychoterapeuta Patrick Carnes (autor książki „Od nałogu do miłości”) w ciągu trzech lat zbadał ponad 1000 seksoholików. Okazało się, że większość z nich była w dzieciństwie molestowana i wykorzystywana: fizycznie, emocjonalnie, seksualnie.

Modelowy seksoholik wychowywał się w rodzinie dotkniętej uzależnieniem: alkoholizmem, obżarstwem, hazardem. Badania te są jednak tylko przybliżonym określeniem grupy ryzyka. Nie wiadomo, jaki udział w tym schorzeniu mają predyspozycje biologiczne, a jaki warunki społeczne. Jest pewne, że seks, jak większość rzeczy w naszym życiu, ma dwie strony: jasną i ciemną. Warto o tym pamiętać, nie unikając oczywiście cielesnych rozkoszy.


Jerzy Gracz

Źródło: Wróżka nr 3/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl