Droga do wytchnienia

Wystarczy przys­­tanąć, wziąć głęboki oddech i zajrzeć w siebie. Przez moment. Czy to trudne? Yu Jae-Sheen, nauczyciel sundao, na swoich warsztatach udowadnia, że stać na to każdego z nas.

Droga do wytchnienia Jedenastoletni Yu Jae-Sheen stanął u bram klasztoru zen. Otworzyły się drzwi. Jeden z mnichów pogłaskał chłopca po głowie, drugi wziął od niego ciężką walizkę.
– Kochanie, jeszcze możesz wrócić z nami do domu, nikt nie będzie miał do ciebie pretensji – matka miała łzy w oczach. Wiedziała, że przez kolejne lata jej syn będzie żył w surowej dyscyplinie, wstawał o świcie, uczył się, długie godziny medytował…
– Mamusiu, kocham cię. Ale najbardziej na świecie chciałbym zamieszkać w klasztorze – odpowiedział Yu.

Odnaleźć właściwe miejsce

33 lata później Yu siedzi w pozycji „kwiatu lotosu”, spogląda na zgromadzonych przed sobą ludzi i cieszy się, że jako mały chłopiec dokonał słusznego wyboru. Poszedł za głosem serca, z ucznia przyklasztornej szkoły stał się nauczycielem. Jeździ po świecie i stara się pomagać ludziom. Na warsztaty sundao, które odbyły się w lipcu w Kiekrzu pod Poznaniem, przyjechał z Rosji, później jedzie do Austrii.

– Czym jest sundao i jak może przydać się wam w codziennym życiu? – mistrz Yu zaczyna zajęcia od konkretnych informacji. – Najprościej mówiąc, są to ćwiczenia fizyczne połączone z odpowiednim oddechem i medytacją. Stworzyli je koreańscy mnisi jako sposób na „życie spokojne i bez trosk”. Ćwiczenia dobrali tak, by zachowywały ciało w zdrowiu. Należało odpowiednio oddychać, a każdy ruch wykonywać w skupieniu i z uwagą. Przypomina to trochę tai-chi czy niektóre szkoły jogi, kładzie się jednak większy nacisk na pracę nad sobą i rozwijanie pozytywnych cech, które drzemią w każdym człowieku: współczucia, dzielenia się, miłości, przyjaźni. Na zajęcia z mistrzem Yu przyjechali ludzie z całej Polski. Większość z nich chciała doświadczyć „czegoś nowego”, spojrzeć na siebie z dystansu, przeznaczyć urlop na „coś pożytecznego”.

reklama

– Zdecydowałem się uczestniczyć w zajęciach, ponieważ prowadzę własną firmę i całymi dniami siedzę za biurkiem, chciałbym się trochę „porozciągać” – wyjaśnia Adam z Gdańska. – Ale nie tylko dlatego… Osiągnąłem wszystko w sferze materialnej i nie mogę zrozumieć, dlaczego nie jestem zadowolony. Pracuję bardzo ciężko, ale coraz częściej mam ochotę całkowicie zmienić swoje życie. Wstaję o świcie, biegnę do firmy, podejmuję decyzje, załatwiam wiele spraw, wieczorem jestem zbyt zmęczony, aby porozmawiać z żoną, idę spać… Czy to ma sens?

– Nasze życie jest drogą – odpowiada Adamowi mistrz Yu. – Kroczymy nią, ale nie wiemy, co jest za zakrętem. Myślisz, że ja od razu znalazłem swoje miejsce? Ukończyłem buddyjską szkołę w tradycji zen i byłem przekonany, że zostanę mnichem. Był to piękny okres w moim życiu. Nie rywalizowaliśmy ze sobą, jak to często bywa w zachodnich szkołach. Każdy starał się, na ile mógł. Wiadomo było, że na świecie są zdolniejsi i mniej pojętni, ładniejsi i brzydsi, biedni i bogaci.

Wszyscy chłopcy z mojego „rocznika” zostali mnichami zen, tylko ja zdecydowałem inaczej. Postanowiłem przed złożeniem ślubów mnicha skończyć studia na wydziale humanistycznym na uniwersytecie. Po ostatnich egzaminach pojechałem na wakacje do klasztoru sundao w górach, chciałem odpocząć. Gdy jednak zacząłem ćwiczyć, pomyślałem: „to jest to”. I zostałem nauczycielem sundao, a nie mnichem zen. Uczestnicy zajęć pytają, co go ujęło w sundao. On z uśmiechem wyjaśnia, że jest człowiekiem czynu i lubi dynamiczne formy medytacji.

Złapać rytmZłapać rytm

Zaczyna się od nauki techniki zwanej „mocnym staniem”. Wystarczy zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jesteśmy drzewem, od stóp biegną korzenie, które wiążą nas z ziemią, ciało jest mocne, nie może go przesunąć nawet silny wiatr. Po chwili zataczamy koła szyją, w jedną stronę, drugą, potem ramionami, dłońmi. Teraz nauka „mocnego leżenia” – staramy się wygiąć ciało w mostek, podnosimy nogi jak najwyżej się da i opadamy na podłogę.

Pozycje sundao przypominają asany jogi, różnica jest jednak taka, że żaden ruch nie jest przypadkowy, jeden musi wynikać z drugiego, żadnego nie wolno pominąć. W końcu łapie się „rytm”. Najważniejsze to wsłuchać się w ciało, które „wie”, co jest dla niego dobre, a co nie. Sygnałem, którego nie należy lekceważyć, jest ból – znak, że trzeba zwolnić. Po każdej grupie ćwiczeń odpoczynek, podczas którego skupiamy się na głębokim oddychaniu, wyobrażamy sobie, że wydychamy złą energię i stres.

– Zacznijcie poruszać głową, potem szyją, ramionami, rękoma, klatką piersiową, nogami, całym ciałem – mistrz Yu nie pozwala na długi relaks. – Nie przejmujcie się, czy ładnie wyglądacie, tańczcie, jak potraficie… Nie jesteście tutaj „paniami i panami w garniturach”, przyjechaliście, żeby dowiedzieć się, czego naprawdę chcecie. Po godzinie tańca położycie się na podłodze i skupicie na odczuciach.
Na twarzach malują się różne odczucia: spokój, relaks, błogość, ktoś ma dłonie zaciśnięte w pięści, inny nie ukrywa łez…

– Poczułam ogromny spokój – dzieli się przeżyciami Marzena z Wrocławia. – Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła, to że przejmuję się bzdurami… Co pomyślą o mnie koleżanki z pracy? Albo mąż narzekający, że mięso nie jest dobrze doprawione. Teściowa utyskująca, że jestem złą gospodynią. Przecież nie mogę zadowolić wszystkich, najważniejsze, że się staram i jestem w zgodzie z samą sobą.
– To takie proste: zmęczyłem się, położyłem na podłodze i poczułem błogość – cieszy się Jerzy z Poznania.
– Dlaczego myśli ciągle uciekają mi do codziennych spraw: pracy, rodziny, domu? – pyta Agnieszka z Warszawy. – Przecież chciałabym na kilka dni odciąć się od codzienności.
– Nic w tym dziwnego – odpowiada mistrz Yu. – Podobnie jest z mnichami, którzy praktykują całymi godzinami. Umysł jest jak małpa – skacze z drzewa na drzewo, z myśli do myśli. Nie przejmujcie się tym, po prostu gdy jesteście rozproszeni, skupcie się na oddechu. Nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne jest świadome wdychanie i wydychanie powietrza. Wykorzystać to można nie tylko podczas medytacji, ale i w codziennym życiu. Gdy zauważysz, że nie słuchasz rozmówcy, automatycznie czytasz artykuł w gazecie, złości cię zachowanie dzieci, zacznij świadomie oddychać, głęboko, przez nos. Natychmiast znajdziesz się „tu i teraz”.

Yu podkreśla jednak, że najlepiej wykonane ćwiczenia, nawet połączone z głębokim oddechem, będą zwykłą gimnastyką, jeżeli wykonuje je gniewny, pełen niechęci do innych człowiek. Jak otworzyć się na potrzeby innych? Dobieramy się w pary, najlepiej, jak tworzą je osoby, które nigdy wcześniej się nie spotkały. Jedna kładzie się na macie, druga dotyka dłońmi czoła partnera i miejsca mocy – pępka. Człowiek, który siedzi, jest „nadawcą”, ten, który leży, „odbiorcą”, jeden daje wsparcie i moc, drugi je otrzymuje… Potem zmiana.

– Nigdy nie przypuszczałam, że mogę tyle dostać od nieznanego chłopaka – ociera łzy kobieta w średnim wieku. – Czułam, jak z jego rąk przepływało ciepło, a wraz z nim życzliwość. Codziennie mijam tak wielu ludzi: w tramwaju, na ulicy, na spacerze… Nie zauważałam ich i nic mnie nie obchodzili. Po tym, czego doświadczyłam na zajęciach, na pewno będę się częściej uśmiechać. Mistrz Yu przekonuje, że leżenie na podłodze jest taką samą formą ćwiczeń, jak pełne dynamizmu ruchy, a doświadczenia, które miały poszczególne pary, to nic innego jak medytacja. Każdy z zajęć wyniósł coś innego, wszyscy deklarują jednak zgodnie, że w domu będą nadal ćwiczyć przynajmniej osiem podstawowych ruchów sundao. Na koniec pytają o „receptę na szczęście” – nie każdy może przecież przez kilka godzin dziennie modlić się czy medytować.

– Każdy jednak może być dobrym człowiekiem, uważać na swoje słowa, myśli, czyny – tak by nie ranił innych. Kto powiedział, że życie w rodzinie jest gorsze od przebywania w zakonie?
Albo że jedna religia jest lepsza od innej? Do Boga każdy z nas idzie samotnie, z pełną odpowiedzialnością za swoje czyny. Wiele lat temu przeżyłem medytację nazywaną wizją własnej śmierci. Podczas jej trwania czuje się chłód w kończynach, wyobraża się sobie, jak spowalnia oddech, bicie serca. To piękne doświadczenie, ponieważ na pewnym etapie wchodzi się w światło… Człowiek czuje ciepło, wsparcie i dobroć, które trudno nazwać słowami. Przez umysł przesuwają się dobre i złe uczynki. Pojawia się pewność, że trzeba być dobrym człowiekiem, bo jest to jedyna droga do Boga.

Dla relaksuDla relaksu

Możesz wypróbować kilka prostych, podstawowych ćwiczeń sundao.
• Połóż się na podłodze, wyciągając ręce nad głową. Spróbuj poczuć, że wydłużasz każdy krąg.
• Rozłóż nogi i spleć dłonie z tyłu, na szyi. Obróć górną część ciała dwa razy w lewo i dwa w prawo.
• Potrzyj (ciągle leżąc) dłonie o siebie, aby wytworzyć ciepło i połóż je na oczach. Zrób to dwa razy, następnie wykonaj masaż głowy, szyi i ramion.
• Przytrzymaj lewy bark prawą dłonią, wyprostuj lewą rękę i zatocz nią trzy koła w obie strony. Zrób to samo z prawą ręką.
• Skrzyżuj ręce nad klatką piersiową, następnie wyciągnij je na boki, dotykając podłogi. Ćwiczenie powtórz kilka razy.
• Unieś nogi i ręce, potrząsaj dłońmi i stopami.
• Wstań. Połóż ręce na biodrach i zatocz nimi cztery koła w prawo i cztery w lewo.
• Usiądź na chwilę w spokoju, zamknij oczy i skup się na swoich odczuciach.


Anna Forecka

 
Źródło: Wróżka nr 10/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl