Kobiety płaczą, a mężczyźni...

Anna miesza herbatę i mówi: – Tomek nie umie poradzić sobie z moimi emocjami. Kiedy płaczę, wychodzi z domu. – Alek krzyczy na mnie, żebym przestała histeryzować – wchodzi jej w słowo Basia. – Darek… rzuca się na mnie i dusi… – dodaje Marianna.

Dlaczego mężczyźni tak dziwnie reagują na kobiece łzy? Przecież nie ma nic bardziej ludzkiego niż pocieszanie tego, kto jest w rozpaczy. Nie ujmując niczego naszym partnerom, nawet słynne szympansy Washoe i Nim Chimpsky, posługujące się około 130 znakami języka migowego, choć same nie umiały płakać, reagowały na widok łez. Gdy córka ich opiekunów płakała, Nim wpatrywał się jej w oczy, a potem głaskał po policzku i próbował ocierać jej łzy. Washoe, gdy dowiedziała się, że jej opiekunka poroniła, zamigała do niej „płacz” i narysowała palcem na jej policzku ślad łez (Opisuje to William Frey w książce „Płacz: tajemnica łez”).

Klęska męskości

Cóż więc się dzieje z mężczyznami? Współczesny badacz kultury Roland Barthes pisał we „Fragmentach dyskursu miłosnego”, że płaczem można wywierać na kogoś presję: „To przez ciebie płaczę!”, „Zobacz, co mi zrobiłaś/zrobiłeś!”. No właśnie. I, niestety, najczęściej takim komunikatem jest dla mężczyzn płacz. To, że kobieta płacze, stanowi dla nich dowód na to, że nie ustrzegli jej przed złem świata, może nawet sami zadali jej ból. I właśnie tego nie mogą znieść. Bo to klęska ich męskości. 

Dlaczego mężczyźni tak dziwnie reagują na kobiece łzy?

Takie rozumowanie nie jest zrozumiałe dla żadnej kobiety. Kobieta wie bowiem, że skoro ona cierpi z jego powodu, to on właśnie łatwo może jej łzy osuszyć i sprawić, by zamieniły się w uśmiech. Ale to logika mężczyznom niedostępna. Oni wiecznie się sprawdzają. Tak zostali wychowani i gdy czymś zawinią, nie myślą o naprawie, tylko o ucieczce. One pragną pocieszenia w silnych ramionach, a oni uciec do tej, która uśmiechem potwierdza ich wspaniałość. 

reklama


Może być lepiej, gdy kobieta płacze z innego powodu niż gruboskórność mężczyzny czy inne jego przywary. Gdy winne jej łzom są plotki koleżanek czy bezczelność szefa, mężczyzna może zdobyć się na kilka słów pocieszenia. Ale i tak nie potrafi wysłuchać skargi. Chce od razu zlikwidować przyczynę łez i radzi płaczącej, co ma robić: zwolnić się z pracy, bo w domu będzie jej najlepiej. I nie spotykać się z jędzą Agatą, skoro to plotkara. Bo dla mężczyzny bierność wobec nieszczęścia kogoś bliskiego jest jak cios w policzek. Ale kobieta nie chce zrezygnować z pracy ani z Agaty. Chce ramienia, które będzie mogła pomoczyć swoimi łzami. Czasem winę za to, że to niemożliwe, ponosi inna kobieta.

– No właśnie – mówi Alek. – Kobiety to często aktorki. Kiedyś wystarczyły mi szklące się oczy mojej pierwszej żony, a już byłem gotów zrobić wszystko – wspomina. – Mnie, mężczyźnie, płakać nie było wolno, ale ona swoimi łzami robiła ze mną, co tylko chciała. Kiedy byłem zły, że często bez uprzedzenia wraca z pracy późnym wieczorem, płakała, że jestem zaborczy. Kiedy zaskoczony stopnieniem naszych oszczędności, skrytykowałem jej lekkomyślność, płakała, że jestem szowinistą. A ja przepraszałem. Do czasu. Kiedy dowiedziałem się, że ma romans i na niego wydała nasze pieniądze, wypisałem się z tego małżeństwa i zapamiętałem lekcję: płacz można udawać, płaczem można oszukiwać. Teraz jestem drugi raz żonaty. Jest fajnie, ale moja żona… prosi: nie krzycz, kiedy płaczę. Wiem, że ją tym krzywdzę. Wiem, że ten krzyk nie jest na nią. Ale mimo wszystko, wciąż nie jestem w stanie zaufać jej łzom.

Wcale nie pomaga?

W chińskiej prowincji Seczuan jest jeszcze kultywowany starodawny obrzęd. Przyszła panna młoda na miesiąc przed ceremonią ślubną siada wieczorami w korytarzu domu i płacze. Po dziesięciu dniach dołącza do niej matka, po kolejnych dziesięciu babcia, siostry i ciotki. Panna młoda i inne kobiety zanoszą się płaczem przez około godzinę dziennie. Ich łzom towarzyszą zawodzenia i pieśni.

„Ptaszek na drzewie urósł, a moja siostra wychodzi za mąż. Czy jeszcze kiedyś wróci do domu? Podzielmy się tej nocy naszymi uczuciami. Moja siostra jest piękna jak biały korzeń lotosu i żaden mężczyzna się jej nie oprze…” – takimi słowami żegna przyszłą mężatkę jej siostra. Pieśni płaczu małżeńskiego są tworzone przez uczestniczki ceremonii albo odtwarzane. Istnieje ich kanon przekazywany z pokolenia na pokolenie. Ten zwyczaj nazywa się „zuo tang” i ma magiczny cel. Udając nieszczęście i smutek, kobieta ma go uniknąć, oszukać los i zapewnić sobie szczęście.

Źródło: Wróżka nr 4/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl