Widzę ją przez powietrze

Byli małżeństwem od kilkunastu lat. Sabina coraz częściej myślała, że zestarzeje się i nie urodzi. Zmusiła w końcu męża do prób zajścia w ciążę in vitro. Próbowali i próbowali, aż wreszcie się udało.

Widzę ją przez powietrze Kiedy urodziły się Maryna i Anna, szczęście Sabiny nie miało granic. Podłączona była do nich jak kroplówką. Patrzyła na dziewczynki godzinami, oddychała z nimi i za nie.
– Jesteś po prostu kwoką – mówił z niesmakiem mąż.

Sabina nie dopuszczała go do opieki nad dziećmi, a on się nie dopominał. Całymi dniami zajmowała się dziewczynkami. Kiedy miały pięć lat, Sabina znalazła w sypialni list od męża. Prosił ją o rozwód. Wyjaśniał, że poznał inną kobietę, która nie ma obsesji na punkcie dzieci, a to mu bardzo odpowiada.

Proponuje żonie, że zostawi jej mniejszą z dwóch firm, które posiada, i dom. Sabina nie będzie się musiała o nic martwić, bo w firmie zostanie główna księgowa, która potrafi poprowadzić interes. Mąż będzie również płacił co miesiąc odpowiednie alimenty.

W zamian podzielą się dziećmi, bo co prawda jego narzeczona dzieci nie lubi, ale jedno już podrośnięte chętnie przyjmie. A on by jej nieba przychylił. Tak więc Maryna zostanie z nią, a Ania z nim i jego przyszłą żoną.

Jeśli Sabina się na to nie zgodzi, będzie żyła tylko z alimentów. Kupi jej skromne mieszkanie, bo dom będzie musiała opuścić. I obie firmy, i dom mąż uzyskał w spadku po rodzicach. Sabina nie miała do nich żadnych praw. Wybieraj, napisał na końcu, czy chcesz żyć dostatnio jak dotąd, czy też – więcej niż skromnie.

reklama

Sabina przepłakała całą noc. Uznała, że czeka ją nędza. Skończyła 50 lat. Nie miała szans na pracę w tym wieku i bez żadnych doświadczeń zawodowych. Była przecież dotąd wyłącznie żoną. Dziewczynki przestaną chodzić na lekcje języków i baletu. Ona będzie musiała oszczędzać pieniądze, żeby kupić sobie rajstopy. Nędza.

Podjęła decyzję. Powiedziała Ani, że odtąd będzie mieszkała z tatusiem, ale co tydzień tata będzie przywoził ją do domu, w którym teraz mieszkają i będzie mogła pobyć parę godzin z mamą i siostrą. Ania wzruszyła ramionami.

– Mogę być z tatusiem – powiedziała – jeśli kupicie mi za to dziesięć lalek Barbie. Żadnego skrzywienia buzi, żadnej łzy. Sabinie było przykro...

Każdego tygodnia, jak ustalono, mąż przywoził Anię, zostawiał ją przed progiem domu i wracał po nią po kilku godzinach. Sabina myślała, że córki stęsknione za sobą nie będą się przez ten czas rozstawały. Ale i jedna, i druga szły od razu do swoich pokoi i bawiły się oddzielnie. Ania nie usiłowała być również blisko z Sabiną. Zajmowała się po prostu swoimi sprawami, jakby ją przywieziono nie do rodzinnego domu, a do hotelu.

Któregoś dnia Maryna powiedziała, że Ania w tym tygodniu nie przyjedzie, bo jest chora. Sabina zadzwoniła do głównej księgowej, która była łączniczką między nią a byłym mężem, czy Ania rzeczywiście nie przyjedzie w odwiedziny. Księgowa potwierdziła, że jest przeziębiona.
– Telefonowałaś do siostry? – spytała córkę.
– A po co? Telefon nie jest mi potrzebny, żeby wiedzieć, czy ona jest chora czy zdrowa.
Innego dnia Maryna przy śniadaniu powiedziała:
– Ani coś się stało w nogę.
Sabina znów to sprawdziła. I rzeczywiście. Ania skręciła nogę w kostce.
Raz Maryna powiedziała, że Ania długo do nich nie przyjedzie. I rzeczywiście tak się miało stać. Były mąż Sabiny wyjeżdżał do Francji, żeby organizować tam kolejną swoją firmę.
– Kiedy wróci Ania? – spytała Sabina.
– Za rok, może dwa – powiedziała Maryna.
– Nie jesteś tym zmartwiona? – pytała dalej matka.
– Nie, dlaczego miałabym być zmartwiona, że moja siostra jedzie do Paryża?
– Nie chcecie się pożegnać przed wyjazdem?
– Pożegnałyśmy się, tylko ty o tym nic nie wiesz.
– A jak? – dopytywała się Sabina.
– Przez powietrze. Tak jest najwygodniej.

Firma Sabiny rozwijała się coraz lepiej. Sabina uczyła się jej krok po kroku, aż w końcu trzymała interes mocną ręką. Główna księgowa nie rządziła już wszystkim jak poprzednio. Sabina żyła bez luksusów, ale mogły obie z córką nie odmawiać sobie wielu przyjemności, a zapowiadało się, że nie będą miały wkrótce żadnych trosk materialnych.

Po dwóch latach Maryna powiedziała:
– Ojciec, jego żona i Anka wracają.
– Co słychać u ojca? – chciała się dowiedzieć Sabina.
– Nie wiem, co u ojca, wiem tylko, co u siostry. A u niej duże zmiany.
Sabina już nie pytała, skąd ona o tym wie. Była pewna, że odpowie zawsze tak samo: „Wiem to przez powietrze”.
– Chyba się zobaczycie – dopytywała Sabina – kiedy przyjedzie do nas w odwiedziny?
– A po co? – burknęła Maryna. – Nie muszę się z nią spotykać, tak jak to sobie wyobrażasz. Mamy własne sposoby. Sabina zadzwoniła do męża i zażądała spotkania z Anią. Nie widziała przecież córki tak długo. Mąż się zgodził. Po tygodniu przywiózł ją jak zwykle przed bramę domu. Miał wrócić po dwóch godzinach.

Sabina zobaczyła duplikat Maryny. Zawsze były podobne, ale teraz nie do odróżnienia. Miały tak samo obcięte włosy i identyczne kolczyki wpięte w kilka rzędów w te same bardzo nietypowe miejsca z boku małżowiny. Musiały widocznie zobaczyć się na skype’ie, pomyślała Sabina. No tak, ale Maryna nie ma przecież skype’a, nie zgodziła się, żeby go zainstalować. Nie lubi „maszyn”, toleruje tylko telefon.

Maryna zeszła do salonu. Siostry podały sobie ręce i chwilę rozmawiały. Maryna powiedziała coś o nieodrobionej lekcji.
– Och, wiem – wtrąciła Ania. – Masz zaległości w matematyce. Chwilę się pokręciła i wbiegła na górę, zostawiając siostrę.

Źródło: Wróżka nr 4/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl