Bigos wielkopostny

Mieszkanie znajdowało się w centrum miasta, niedaleko Parku Stryjskiego, ale blok był typową radziecką budowlą z czasów Chruszczowa. Katolicka część Lwowa witała Wielkanoc – w kościołach przygotowywano groby Pańskie, na bazarach sprzedawano pisanki, a słońce i wiosenna zieleń dopełniały obrazu. To była moja pierwsza wizyta we Lwowie.

Bigos wielkopostnyByło już późne popołudnie, kiedy po całodziennym zwiedzaniu Lwowa wróciłyśmy z Anią na kwaterę.

– Wasz papa rzymski będzie przemawiał – pani Masza, Rosjanka, włączyła transmisję z Watykanu. – Wiem, że dla katolików Wielki Piątek to święto.

Gospodyni bardzo się troszczyła o to, by nasz pobyt u niej był udany. I dlatego w wielkopiątkowe popołudnie postanowiła uczcić z nami święta, nie tylko włączając nam transmisję nabożeństwa papieskiego, ale i przygotowując obfity obiad. Bigos.
Bigos nie był żadną wegetariańską odmianą, żadnym leczo czy potrawką z warzyw. Był pełnokrwistym, że tak powiem, daniem, podanym nam z czystej życzliwości.

W Wielki Piątek – dzień najściślejszego postu w całym kalendarzu liturgicznym. Dzień będący wręcz zaczątkiem Wielkiego Postu – w końcu w pierwszych wiekach chrześcijaństwa trwał on dwa dni, Wielki Piątek i Wielką Sobotę, dopiero z czasem rozciągnął się na cały tydzień, by w IV wieku przekształcić się w 40-dniowe poszczenie. W ten jeden jedyny dzień nie odprawia się mszy świętej, jest to dzień żałoby i postu właśnie.

Właściwie pani Masza powinna była to wiedzieć – w końcu w prawosławiu, podobnie jak w katolicyzmie, jest to szczególny, bardzo czczony dzień, zaczynający się już w czwartkową noc, kiedy to o 2 wierni gromadzą się z zapalonymi gromnicami na jutrzni. A postu przestrzega się w prawosławiu jeszcze ściślej niż w zachodnim chrześcijaństwie – w zasadzie należy całkowicie powstrzymać się od jedzenia, szczególnie gorliwi rozciągają to nawet na Wielką Sobotę.

reklama

Jednak kilkadziesiąt lat komunizmu sprawiło, że wyrosły całe pokolenia osób nie tylko niewierzących, ale i niepamiętających już własnej tradycji. Stąd w byłych republikach Związku Radzieckiego ukazuje się tak dużo publikacji opowiadających od podstaw o religii prawosławnej – od cerkiewnego savoir vivre’u poczynając. I dlatego też pani Masza nie widziała niczego niestosownego w uczczeniu Wielkiego Piątku bigosem.
Inne, zaskakujące z naszego punktu widzenia, zjawiska związane z Wielkanocą to zachowania z pogranicza religii i magii. We współczesnej Polsce to święto odczytywane jest praktycznie wyłącznie w kontekście kościelnym, w odróżnieniu od Bożego Narodzenia, z którym wiąże się sporo wierzeń i przesądów. Inaczej na Wschodzie.

Oto obawy, którymi podzieliła się z internautami na jednym z rosyjskich forów strapiona matka: „Mój pięcioletni synek rozbił podczas Paschy szklankę. Nie zwróciłabym na to uwagi, ale jak raz przeczytałam gdzieś, że jest przesąd, że jeśli ktoś rozbije coś podczas Paschy, to spotka go w ciągu nadchodzącego roku nieszczęście, a nawet śmierć. I od dwóch tygodni nie mogę znaleźć sobie miejsca.

Choć mówią, że jak ktoś nie wierzy w przesądy, to one nie działają, ale rzecz dotyczy mojego dziecka! Poradźcie, co można zrobić? Może użyć zaklęcia albo jeszcze cośkolwiek?”. Ktoś inny z kolei poszukiwał rozwiązania wątpliwości: „Powiedzcie, proszę, czy mają jakieś szczególne znaczenie sny, które śnią się w noc Paschy, zwłaszcza od 12 w nocy do 4 rano. I jeśli tak, to jakie one niosą symboliczne znaczenie?”.

Oczywiście, można w tym widzieć wyłącznie niezrozumienie tego, czym są dla chrześcijan święta Wielkanocy, przesądność i duchową płytkość. Można jednak dostrzec również coś innego – poczucie, że w czasie szczególnym dzieją się szczególne rzeczy, że Zaświaty są tak blisko, iż należy spodziewać się stamtąd znaków. Byłoby to zatem nie tyle spłycenie przeżycia religijnego, ile przejaw duchowej wrażliwości, wykraczającej poza ramy formalne określonej religii. W tym sensie Wielkanoc – święto wiosny, odrodzenia, tryumfu życia nad śmiercią – może obchodzić każdy, kto wierzy w istnienie czegokolwiek poza materialnym wymiarem świata.

W zeszłym roku spędzałam prawosławną Wielkanoc w Macedonii. W nocy z Wielkiej Soboty na Wielką Niedzielę ludzie spotykają się tam na nabożeństwie. Przed cerkwią był tłum, mrok rozświetlały trzymane przez wiernych świece. O północy wszyscy zaczęli się całować, dzielić jajkami, składać życzenia.

Zupełnie jak w sylwestra – tylko szampana zastępowały pisanki. A i przedtem sporo zebranych rozmawiało w przyjacielskich grupkach, ba, nawet paliło papierosy. Desakralizacja? Degradacja ceremonii religijnej do roli spotkania towarzyskiego? Może. A może święto, podczas którego zawiązuje się communitas, świąteczna wspólnota. Dopowiedzmy jeszcze, że palenie tytoniu w swej pierwotnej funkcji służyło temu właśnie – wprowadzaniu w trans i tworzeniu więzi.

Podobnie tworzeniu więzi służy częstowanie i dzielenie się jedzeniem. Jedzenie to jeden z podstawowych darów. Gdy chce się okazać dobre intencje, brak wrogości, zawrzeć przymierze, często towarzyszy temu wspólny posiłek. Zła wróżka, przeklinająca dziecko, postąpiła tak, bo została obrażona – zapomniano zaprosić ją na chrzciny. Popiel, który otruł gości (w tym krewnych!) podczas uczty, za karę został pożarty przez myszy. Nie poczęstować, nie zaprosić do wspólnego stołu to inaczej odepchnąć kogoś. Zakłócić biesiadę to zniszczyć czas święta.

Pani Masza, dając nam bigos, uczciła nasze święto ucztą. Podała potrawę, w której skład wchodzą różne gatunki mięsa, kapusta, grzyby, przyprawy. Może ona symbolizować obfitość. Mięso w wielu kulturach jest kojarzone z dostatkiem i sytością, to jedzenie zamożnych. Takie skojarzenia budzi też w krajach pamiętających stałe niedobory i reglamentację towarów. Zatem pani Masza przygotowała wystawną – realnie i symbolicznie – ucztę, prawdziwie świąteczny posiłek.

Post w najbardziej podstawowej formie to rezygnacja z mięsa. Chodzi o to, by nie łamać zasady „nie zabijaj”
– w tym przypadku nie odbieraj życia zwierzętom. Ale też i o to, by wyrzec się tego, co obrazuje najlepsze, można by rzec wzorcowe, jedzenie. By pozbawić swe ciało pokarmu, a duszę radości z jego spożywania.

Czy zatem powinnyśmy były, w imię wielkopiątkowego zakazu, odmówić pani Maszy bigosu? Przecież zrozumiałaby... Jednak odmówić przyjęcia jedzenia to tak, jak nie poczęstować. To gest odrzucenia i odepchnięcia. Uczta to dar zapraszanego dla zapraszanych – trzeba go przyjąć. Inaczej to jakby oddać prezent urodzinowy, mówiąc obdarowującemu, że się nam nie podoba. Tak, pani Masza na pewno zrozumiałaby, tylko że to, co miało sprawić radość, w efekcie przyniosłoby przykrość i zażenowanie. Więc w duchu wielkopiątkowego świętowania zjadłyśmy po pełnym talerzu. A bigos, pamiętam jak dziś, był wyśmienity!


Zuzanna Grębecka

Źródło: Wróżka nr 4/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl