Mała Mi i kopacze

Urodziłam się we wrześniu i powinnam lubić ten miesiąc. Jest kolorowy, bogaty i jeszcze ciepły. Czy można marzyć o czymś więcej? Nie można. A jednak jest pewien zgrzyt. Po wrześniu jest październik, listopad i zima. Poza tym każdy wrzesień przypomina mi, że jestem o rok starsza…

Mała Mi i kopaczeWrzesień w ogóle ma w sobie coś mistycznie schyłkowego. To przekroczenie bariery, za którą już tylko zimno, ciemno i ponuro. To trochę tak jak z kobietą. Dojrzewa, aby osiągnąć apogeum kobiecości, a potem już tylko chirurg plastyk albo ponuro. Nie gniewajcie się, panie, z panami jest podobnie! Tyle że zamiast chirurga używają viagry.

Przyroda jest w lepszej sytuacji niż my. Odradza się w odwiecznym rytmie. Czy jeden wrzesień więcej, czy mniej – nie ma znaczenia. I tak będzie maj. Urodziłam się w 1957 roku, a więc ten wrzesień jest już pięćdziesiąty trzeci. Tak jak zazwyczaj kolorowy, bogaty i jeszcze ciepły. Wrzesień to koniec tego, co lubię najbardziej – lata. Jeszcze zapachnie kwiatami, jeszcze przygrzeje słońcem, ale i w zapachu, i w cieple jest coś jesiennego.

Tego lata przyszło mi być ratowniczką kretów. Moja kotka, Mała Mi, wyspecjalizowała się w łapaniu podziemnych kopaczy. Mi jest prawie niewidoma. Po trosze stała się kretem. One też widzą niewiele albo nic. Jak udaje się jej łapać krety? Wszak to istoty „podziemia” i na światło dzienne wychodzą tylko w niezwykłych okolicznościach. Na przykład gdy powódź zaleje im domy. Jest jednak w życiu kreta taka chwila, gdy musi wysadzić czubek nosa ze swojej nory.

reklama

Przypominacie sobie filmy o ucieczkach z więzień i jenieckich obozów? Droga wyjścia często prowadziła przez podziemny tunel. Więźniowie mieli nie lada problem z pozbyciem się wykopanej ziemi. Nie-krecie kopczyki wzbudziłyby podejrzenia strażników. Kreta nikt nie więzi, więc usypuje on kopce, aby opróżnić swoje locum. Wtedy pojawia się na powierzchni. Tylko na chwilę wysuwa nos i koparce podobne łapki. Na to czeka Mała Mi. Ułomność nie pozwala jej polować na istoty szybkobieżne. W przypadku kreta musi wykazać się nie sokolim wzrokiem, a cierpliwością.

Wszystkie koty mają włosy czuciowe zwane wibrysami. Dzięki nim kot wyczuwa najdrobniejsze drżenia podłoża. Właśnie to wykorzystuje Mała Mi. Czuje, że kret zbliża się do powierzchni. Siedzi bez ruchu i czeka. Nieszczęsny wpada prosto w kocie łapy. Na szczęście Mi nie jest morderczynią. Przynosi nietkniętą zdobycz i oddaje bez oporów.

Przeżyłam już wiele letnich dni, ale dopiero podczas pięćdziesiątego trzeciego lata miałam w dłoniach żywe, zdrowe krety. Są piękne. Wypuszczam je tam, gdzie ziemia miękka i łatwo się zakopać. Myślę, że poznałam już całą populację moich krecich sąsiadów. Zawsze czułam do nich sympatię i nigdy nie irytowały mnie kopce na trawniku. Teraz sympatia wzrosła. W końcu – dzięki kalectwu mojej kotki – znam twórców osobiście.

We wrześniu krety pracują szczególnie intensywnie – robią zapasy na zimę. Polują na dżdżownice i gromadzą je w specjalnych spiżarniach. Aby nie uciekły, przegryzają im połączenia nerwowe odpowiedzialne za orientację w „terenie”. Z czasem część z nich regeneruje uszkodzenie i ucieka. Trzeba więc dżdżownic dużo, aby wystarczyło do wiosny.

Krety są rodzinne i towarzyskie. Lubią się odwiedzać. Zawsze można liczyć na poczęstunek, gdy kolacja ucieknie. Ich domy są wygodne i czyste. Mają sypialnię i toalety. Odpowiednio wykopane tunele wentylacyjne zapewniają świeże powietrze o każdej porze roku. Niestety, ludzie nie doceniają krecich zalet. Tępią nieszczęsnych kopaczy z iście oślim uporem. Zapominają, że krety były pierwsze na ich trawniku. Tępicieli moich czarnych przyjaciół przestrzegam: Pamiętajcie, że i wam bije zegar. Po jednym wrześniu nadejdzie drugi i trzydziesty. Zamiast marnować czas na niszczenie, zacznijcie podziwiać. Może choć dusza wam się odrodzi.


Dorota Sumińska

  

Źródło: Wróżka nr 9/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl