Jak nie oszaleć w święta

Zamiast cieszyć się jak dziecko, o Bożym Narodzeniu myślisz z niechęcią i przerażeniem. Bo oprócz fury roboty grożą ci kłótnie (kto to zrobi, i dlaczego znowu ja?!), a sen z powiek spędza perspektywa biesiadowania przy jednym stole z marudnym wujkiem Józkiem i złośliwą jak osa ciotką Zytą. Spokojnie, święta mogą być naprawdę radosne. Pod jednym warunkiem: że nie będziesz chciała, żeby były idealne.

Jak nie oszaleć w świętaNie daj się nabrać bajkowym opowieściom i przemądrzałym przepisom „jak prawdziwe święta wyglądać powinny”. To wizje nierealne, wydumane przez specjalistów od reklamy, którzy nie mają nic innego do roboty, jak tylko wmawiać nam, że bez konkretnych produktów (które oni muszą sprzedać), nasze święta będą do bani.

Swoje robią też przekazywane od pokoleń legendy, które głoszą, jak to „w naszej rodzinie musi być na bogato, z miłością”.

Moja matka urabiała sobie ręce po pachy, ale 12 potraw własnoręcznie wykonanych i mieszkanie wysprzątane, wychuchane zawsze było. No i dzieci wymuskane. Psy i koty z kokardami. Mąż wyprasowany. Obrusy w kolorze najbielszego śniegu... Więc jak to? Każda potrafiła: mama, babcia, teściowa – a ty nie?


Zanim jak co roku wpadniesz w ten diabelski młyn, by komuś coś udowodnić (tylko komu i po co?), przypomnij sobie ostatnie święta: prawie nie siedziałaś przy stole, biegając w kółko do kuchni i z powrotem, a gdy wreszcie przysiadłaś na brzegu krzesła, wszyscy mieli ci za złe, że wciąż znikasz. A ty nie miałaś siły podnieść widelca do ust. W tym roku zastrajkuj! Zamiast z przerażeniem myśleć o kolejnym bożonarodzeniowym maratonie (po którym powinien być przyznawany obowiązkowo tygodniowy urlop wypoczynkowo-rehabilitacyjny), wyciągnij naukę z tej męczarni. Prace podziel sprawiedliwie między członków rodziny, nie zważając na ich protesty.

reklama

Jeśli to zupełnie niemożliwe, przygotowania rozłóż w czasie. Możesz poprosić gości, by się dołożyli i przynieśli na przykład ten boski bigosik, bo znając jego smak, nigdy byś się nie odważyła podać swojego na stół. Pierogi, karpia czy śledzia kup gotowe. Dopraw po swojemu i za nic się nie przyznawaj, że kupiłaś w garmażerce koło domu. Można też zastosować handel wymienny z  sąsiadką. Ona odstąpi ci makowiec, słynny na całym osiedlu, a ty jej swój mistrzowski barszczyk.

Nic się nie stanie, jeśli zamiast 12 potraw na stole postawisz 9 lub jeszcze mniej. Do ubierania stołu zapędź dzieci. Święty Mikołaj nie ominie twojego domu ze wstrętem, jeśli zobaczy, że nie wyszorowałaś okien. Boże Narodzenie i tak się odbędzie. W dodatku znacznie przyjemniejsze, jeśli ty będziesz mniej zmęczona i nerwowa. I gdy nie zalejesz rodziny pretensjami, że nikt ci nie pomaga i wszystko jest tylko na twojej głowie.

Niczego nie rób na siłę – nie musisz wszystkich kochać. Ciotce Zycie z przykrością oznajmij, że zostałaś już zaproszona wcześniej do znajomych – i sorry – ale kolejny raz nie możesz im odmówić. Jeśli twoja rodzina – ta dalsza i bliższa – przypomina potłuczony w drobne kawałki wazon, Wigilia nie jest najlepszym czasem na jego sklejanie. Czasem lepiej sobie odpuścić, niż silić się na „normalność” – „bo co powiedzą sąsiedzi?”. Lepiej, żeby plotkowali, że „jakoś nie było u was gości w tym roku’’, niż przerażeni rodzinną wymianą zdań przy karpiku wzywali policję. Co powiesz dziecku? Że ci panowie na czarno to brygada nowoczesnych Mikołajów? Bo nie wystarczy być pełnym nadziei  że tego wieczoru, skoro nawet nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, to może i bratowej się uda? Jeśli mimo wszystko liczysz na rodzinne pojednanie przy wieczerzy, trzymaj się kilku najważniejszych przykazań:

Ciotkę i wujka, co to nie odzywają się do siebie od 30 lat, pokłóceni o trzy talerze po babci, usadź w odległości większej niż rzut nożem. Wytypuj najbardziej rozśpiewanego członka rodziny, który będzie czuwał nad prawidłowym przebiegiem konwersacji: gdy tylko dziadek skręci w stronę polityki, niech zaintonuje „Przybieżeli do Betlejem” albo „Wśród nocnej ciszy”. Rodzina otumaniona makowcem i kapustą z grzybami, z pewnością podchwyci kolędę i spokój na chwilę zostanie ocalony.

Osoby awanturującej się mimo wszystko nie należy ogłuszać ciężkim przedmiotem. Wystarczy zabrać awanturnika do kuchni, niech pomoże przy makiełkach. Można też posadzić go najbliżej kominka i spoić nalewką. To stara dobra recepta, w cieple alkohol działa błyskawicznie i  natychmiast zmorzy go sen. Dzielenie się opłatkiem to najtrudniejszy moment, gdy przy stole siedzą skłócone osoby. Jak niby mają życzyć sobie najlepszego, gdy najchętniej wbiliby sobie w oko karpią ość? My rozwiązaliśmy to tak: nestor rodziny jako pierwszy składa wszystkim ogólne życzenia i puszcza koszyczek z opłatkiem. Każdy sięga po opłatek, a kto chce, wypowiada życzenia. Odpada niezręczna sytuacja, gdy ktoś stoi jak kołek, bo nie ma chęci na porcję hipokryzji.

Miej litość dla swojego żołądka! Niekoniecznie musisz przytyć. Problem pojawia się, gdy trzeba obskoczyć kilka Wigilii: u obu mam, babci. Grozi  to poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi, bo przecież na każdej musisz choć skosztować WSZYSTKIEGO!

Sposób pierwszy: nakładasz minimalną ilość potrawy i delikatnymi powolnymi ruchami rozprowadzasz po całym talerzu. Efekt? Talerz wygląda, jakbyś prawie skończyła jeść bigosik czy karpika. Sposób drugi wymaga pomocy domowych zwierząt: przesuwasz dyskretnie widelcem kawałki potraw na skraj talerza,  przybierając taką postawę ciała, by utorować swobodną drogę upadającym wigilijnym kąskom i wyczekując stosownej chwili – gdy nikt nie patrzy, strącasz je na podłogę. Jeśli ktoś coś zauważy, całą winę bez mrugnięcia okiem zwalaj na Azorka. I jeszcze jedno. Przed wieczerzą u babci zjedz cały talerz buraków ćwikłowych, a nazajutrz rano na czczo wypij szklankę letniej wody z sokiem z 1 cytryny (plus łyżeczka miodu, jeśli nie lubisz kwasu). Znam takich, co do wody dodają łyżeczkę pieprzu cayenne i są lekcy jak piórko w godzinkę! Twardzielom polecam lewatywę.

Przymus corocznych pielgrzymek po rodzinnych Wigiliach także możesz rozwiązać inaczej – ustal/przedyskutuj/wybierz jeden dom do odwiedzin wigilijnych. Pozostałą rodzinę odwiedzicie w kolejny dzień świąt. A żeby było sprawiedliwie, w przyszłym roku odwrócicie kolejność. Moi znajomi wprowadzili twardą zasadę: Wigilię spędzają we własnym gronie – tylko oni i dzieci. Żadnych babć, teściowych, cioć, sióstr i szwagrów. Gdy nie stać cię na taką żelazną konsekwencję, wypróbuj mały fortel. Dwa lata temu, po wyjątkowo burzliwej wieczerzy wigilijnej (zniszczenia w zastawie stołowej należały do szkód najmniejszych) moja kuzynka postanowiła: nigdy więcej świąt z „kochaną rodzinką”.

Postawiła mężowi ultimatum: albo następne święta spędzamy za granicą, albo z nami (i całą twoją rodzinką) koniec! Mąż się ugiął, bo rozdygotane nerwy żony waliły rykoszetem we wszystkich, Bogu ducha winnych, domowników. Efekt – rodzina uratowana. A że teściowie niezbyt szczęśliwi? Dostali pod choinkę MMS-a z widokiem na słowackie szczyty.

Uważaj tylko, żebyś nie wpadła, jak inna moja znajoma, która powiedziała wszystkim, że znika z kraju na czas świątecznego tornado, zniosła pomruki mamuś i tatusiów, tyle że wcale nie miała zamiaru ruszać się z domu. Oczami wyobraźni widziała siebie w wigilijny wieczór nie w podróży, a moszczącą się wygodnie na kanapie z zapasem świątecznych komedii romantycznych. Przed planowanym odlotem wysłała ciepłe, prawie szczere życzenia do najbliższych i wyłączyła komórkę, odcinając się od świata. Niestety, misterny plan wziął w łeb, bo z powodu śnieżycy wstrzymano wszystkie loty. Spanikowana rodzina pognała na lotnisko, by ratować córeczkę i… trochę jeszcze przestraszona, ale głównie wściekła podjechała pod zaciemnione jak przed nalotem okna kłamczuchy. Wpadka na całego. Nici z samotnych chipsów i tragedia zamiast komedii.

Jeśli uznasz, że chcesz te święta spędzić inaczej niż zwykle – zawalcz. Przygotuj się na to, że wprowadzenie zmian pociągnie za sobą opór materii, fochy i nosy zwieszone na kwintę. Nie poddawaj się! Za miesiąc nikt nie będzie pamiętał o „wielkiej zniewadze”, a ty będziesz mieć święty spokój i co najmniej trzy kilo mniej. O pięknych wspomnienia po ciepłych rodzinnych świętach Bożego Narodzenia nie wspominając.


Róża Turnau
fot. shutterstock.com


Źródło: Wróżka nr 12/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl