Po co komu celibat

To wcale nie jest głupie, żeby żonaci mężczyźni mogli zostawać księżmi – oświadczył we wrześniu 2010 roku Hasselt Patrick Hoogmartens, katolicki biskup. I choć nie jest to oficjalne stanowisko episkopatu Belgii, ta publiczna deklaracja kościelnego hierarchy, że celibat jest „niepotrzebny”, czyni wyrwę w wielowiekowym murze nieugiętej kościelnej ideologii. No właśnie – wielowiekowej, ale wcale nie tak starej jak Kościół.

Po co komu celibatŚwięty Paweł pisał przecież w liście do Tymoteusza: „Biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony (…) który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości”. Jeśli apostołowie (którzy, poza świętym Janem Ewangelistą, wcale w celibacie nie żyli) mieli taki pogląd na temat życia rodzinnego kapłanów, kiedy i skąd wziął się pomysł, że księża żon mieć nie mogą?

– Z tradycji – odpowiadają teologowie. Reszta świata twierdzi, że to wszystko z powodu… pieniędzy!

Kobiety, dzieci i pieniądze
Przeciwnikom celibatu kapłanów sprawa wydaje się prosta. W Biblii nie ma ani jednej wskazówki, ani jednej sugestii dotyczącej konieczności utrzymania „czystości” księży. Przez pierwsze dwa wieki chrześcijaństwa na kapłanów wyświęcano przede wszystkim ludzi żonatych, mających rodziny, których istnienie gwarantowało „stateczność” kandydata. Dzieci mieli papieże, a ich synowie sprawowali ważne urzędy w Kościele.

Tak – odpowiadają zwolennicy, ale „przede wszystkim” nie oznaczało „wyłącznie”. Już w pierwszym wieku naszej ery wielu kapłanów decydowało się na życie bez partnerki i rodziny, by móc wszystkie siły poświęcić służbie Bogu, swojej chrześcijańskiej gminie i opiece nad wiernymi. Z czasem postawa rezygnacji z założenia rodziny zdobywała coraz więcej zwolenników zarówno wśród kapłanów, jak i wiernych. Zwyczaj „dobrowolnego celibatu” stał się na tyle znaczącym zjawiskiem w łonie Kościoła, iż wielu wczesnych teologów coraz śmielej i częściej zachęcało kapłanów do takiego życia, upatrując w tym nie tylko oznakę absolutnego oddania sprawie wiary, ale i godny przykład niezłomnego ducha. A przecież tym właśnie chrześcijanin powinien się charakteryzować!

reklama

Na synodzie w Elwirze (Toledo) w Hiszpanii w roku 306 nakazano, by biskupi, księża, diakoni i klerycy powstrzymali się od współżycia z żonami pod karą wykluczenia ze stanu duchownego. Jednak synod ten wcale nie wprowadził zakazu małżeństwa duchownych. W praktyce więc jego postanowienie stało się prawem martwym. Kto bowiem mógł tak naprawdę skontrolować, co działo się w księżej sypialni? I choć od tego czasu zmniejszyła się liczba małżeństw zawieranych przez duchownych, księża przez kilka następnych wieków cieszyli się bez przeszkód życiem rodzinnym i licznym potomstwem. Byli i tacy, którzy decydowali się na samotność, ale to żadna sensacja: w każdym społeczeństwie istniała i będzie istniała grupa singli… A teologowie w najlepsze oddawali się rozważaniom o wyższości jednej postawy nad drugą.

Na przykład jeden z najwybitniejszych pisarzy chrześcijańskich, Klemens Aleksandryjski, stawał w obronie małżeństw duchownych. I pewnie ta dyskusja toczyłaby się jeszcze długo, gdyby nie „moda”, jaka zaczęła rozprzestrzeniać się w katolickiej Anglii. Tamtejsi duchowni zapisywali w spadku swoim dzieciom i żonom nie tylko swój własny majątek, ale i dobra kościelne, którymi zarządzali. Obyczaj ten szybko przejęła cała Europa… Tu już zabrzmiał dzwon alarmowy. Hierarchia kościelna ani myślała godzić się z tym, że część dochodów płynących z podatków nakładanych przez parafie przechodzi w świeckie ręce rodzin duchownych. Coś z tym fantem trzeba było zrobić…

Żona – nie!!!, konkubina – tak???
Ale nawet wtedy jeszcze Kościół nie postawił sprawy na ostrzu noża. Synody w Pawii (1022) i Bourges (1031) zażądały, by księża rozeszli się ze swoimi żonami, i ustanowił przepisy, które zabraniały dziedziczenia dzieciom księży mienia należącego do Kościoła. Wprawdzie od tej pory byłe żony księży nazywano konkubinami, ale wcale tego rodzaju związków nie zakazano.

Wbrew przewidywaniom taka „zamiana” żon w konkubiny nie przyniosła gwałtownych protestów ze strony większości duchownych. Na plebaniach rosły kolejne pokolenia księżych dzieci i ich problemem zajęto się dopiero w roku 1139, kiedy to  Sobór Laterański II uznał wyższe święcenia kapłańskie za przeszkodę do zawarcia małżeństwa. Do tej decyzji trzeba było dołączyć „przepisy wykonawcze” – tym w poszczególnych krajach zajmowali się legaci papiescy. Na przykład w Polsce arcybiskup Henryk Kietlicz w roku 1217 zażądał, by księży zobowiązało się przysięgą do porzucenia życia małżeńskiego i… seksualnego. Nie ma się co dziwić – miał wtedy 67 lat, a więc był, jak na owe czasy, sędziwym starcem.

Papiestwo z ojca na syna
Inni legaci papiescy nie byli obojętni na przyjemności życia – postanowienia soborowe były tak często łamane, iż coraz głośniej mówiło się o ponownym zalegalizowaniu małżeństw duchownych. Musiał to być ruch znaczący, skoro Sobór w Bazylei w 1435 roku uznał za stosowne ponownie wydać nakaz zabraniający księżom życia w konkubinacie, a sobór trydencki (1545--1563) w sposób szczególny podkreślał wyższość celibatu nad małżeństwem. Tyle że co innego teoria, co innego praktyka. A praktyka była taka, że sami papieże utrzymywali oficjalne konkubiny i wychowywali dzieci, zakładając „papieskie rody”.

Syn papieża Anastazego I został papieżem Innocentym I. Pradziadkiem papieża Grzegorza I był papież Leon I. Papież Sylweriusz był synem papieża Hormizdasa. Szczęśliwymi mężami i ojcami byli między innymi : Benedykt V, Sergiusz III, Jan X, Jan XII, Benedykt VII, Benedykt IX, Klemens V, Klemens VI, Sykstus IV, Pius II, Innocenty VIII, Aleksander VI, Juliusz II, Paweł III, Juliusz III, Grzegorz XIII, Grzegorz XV, Urban VIII, Innocenty X i Aleksander VII.

Rewolucja w księżej sypialni
Do „wrośnięcia” celibatu w Kościół katolicki przyczyniła się – paradoksalnie – reformacja, która, jak wiadomo, bezżeństwo księży w ogóle zlikwidowała. Odszczepieńcy zatem otrzymali „prawo do żon”, a jednym z manifestów wiary i przynależności do Kościoła rzymskiego stało się życie „w czystości”. Co ciekawe, zapis o celibacie księży znajdujemy dopiero w Kodeksie Prawa Kanonicznego z roku… 1917!

Nowy Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 roku nic w tej kwestii nie zmienia. Nie zmienia też praw grupy księży greckokatolickich, którzy w XVI wieku podpisali unię z Rzymem, uznając jego zwierzchność, a w zamian za to otrzymali prawo zawierania związków małżeńskich. Nie byli i nie są jedynymi kapłanami Kościoła, pozostającego pod zwierzchnictwem Rzymu, którzy zachowali prawo do pozostania w związku małżeńskim. W tej grupie są nadal kapłani tak zwanych Kościołów podziemnych, działających w krajach, gdzie katolicyzm jest zwalczany przez państwo. Tak było przez wiele lat w Rumunii, Czechosłowacji i ZSRR, tak jest dziś w Chinach, wielu krajach arabskich i afrykańskich. Również przygarnięci przez Kościół rzymski kapłani anglikańscy przeszli na jego łono „z dobrodziejstwem inwentarza” – czyli z całymi rodzinami.

Dziś o celibacie mówi się coraz więcej. To właśnie on – twierdzą liczni – jest główną przyczyną fali afer związanych z molestowaniem seksualnym, to przez niego księża tracą kontakt z ludźmi, nie potrafią zrozumieć ich prawdziwych problemów… Dyskusja jest burzliwa, ale wcale nie nowa. Toczy się w Kościele od wielu wieków. I pewnie będzie toczyć się dalej, ale… może już niedługo. Bo, jak donosiła parę miesięcy temu włoska gazeta „La Repubblica”, za 50 lat celibat zostanie zniesiony! Przewiduje to podobno tajny plan Watykanu… Ani tego, skąd gazeta ma takie informacje, ani tego, czy są one prawdziwe, nie wiadomo, ale kto wie? W końcu w każdej plotce jest przecież ziarenko prawdy.


Jerzy Gracz

Źródło: Wróżka nr 1/2011
Tagi:
Komentarzy: 1
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl