W szponach omamów

Mózg zmyśla jak najęty. Kiedy nasze centrum dowodzenia przestaje sobie radzić z przetwarzaniem impulsów, kłamie jak z nut. A my co innego widzimy, słyszymy, a nawet myślimy.

W szponach omamówNasz mózg bardzo się stara, żeby obraz świata, jaki odbieramy zmysłami, był możliwie najbliższy rzeczywistości. Niestety, nie zawsze mu się to udaje, a my nigdy nie możemy być pewni, że to, co widzimy, czujemy albo słyszymy, istnieje naprawdę. Ileż to razy zdarzało się nam zaczepić na ulicy nieznajomą osobę w przekonaniu, że to nasz dobry przyjaciel? Ileż razy widzieliśmy w ciemnościach rysujące się sylwetki, których tam w rzeczywistości nie było?

Jakże często nieruchome źródło światła wydaje się nam ruchomym punktem? Ileż to razy wreszcie, zagubieni we własnych myślach przez długie sekundy, nie potrafimy określić, czy to, co widzimy, jest jeszcze wytworem naszej wyobraźni, czy już rzeczywistością? A przecież nasze złudzenia bywają jeszcze bardziej wymowne!

Fizyka iluzji
Pewien holenderski okulista, chcąc zdobyć nowych pacjentów, rozesłał po kraju ankietę. Jego angielski asystent źle przetłumaczył jedno z pytań i „zniekształcenia widzianego obrazu” przemieniły się w „omamy”. Lekarz był zdumiony ogromną liczbą relacji o zadziwiających omamach wzrokowych zupełnie zdrowych ludzi. Bardzo wielu ankietowanych opisywało, jak przechodzili przez budynki, które się im ukazywały, a o których wiedzieli, że nie istnieją. Innym zdarzało się zobaczyć nagle tłum tam, gdzie jeszcze przed sekundą nikogo nie było, albo stado krów na środku osiedla mieszkaniowego. A to przecież tylko wierzchołek góry lodowej iluzji, jakim jesteśmy poddawani przez nasz mózg.

reklama

Do omamów wzrokowych zadziwiająco często dochodzą słuchowe, kiedy wydaje się nam, że rozpoznajemy znajomy głos czy słyszymy szum w otaczającej nas ciszy. A także iluzje przestrzenne związane z iluzjami perspektywy i czasowe, ze zjawiskiem déjà vu. Dlaczego nasz mózg sprawia nam tyle psikusów, mimo że nasze narządy zmysłów, wzrok, słuch, smak, dotyk są tak precyzyjne? I jak to się dzieje, że mimo wszystko potrafimy w miarę bezpiecznie poruszać się w tej zakłamanej iluzjami przestrzeni?

By to zrozumieć, trzeba przede wszystkim pamiętać o trzech podstawowych rzeczach. Po pierwsze, dla naszego mózgu nie istnieje nic takiego, jak konkretny obraz tego, co na zewnątrz. Po drugie, wszystkie sygnały odbierane przez narządy zmysłów są zamieniane na miliardy impulsów elektrycznych, które skupiając się w różnych rejonach mózgu, starają się, wymieniając między sobą informacje, zbudować w miarę wyraźny obraz. I po trzecie, nie istnieją w naszym mózgu jakieś specjalne ośrodki odpowiedzialne za interpretację tego, co odczuwają poszczególne zmysły, a tylko rejony bardziej lub mniej na dany zmysł wyostrzone. To właśnie dlatego obraz świata, odbierany przez mózg, jest układanką różnych impulsów. Nader często niepełną, a braki są uzupełniane wyobrażeniami. Czasem wynika to ze zwykłego lenistwa mózgu.

Co innego widzisz
Nasza kora od dawna wie, że Księżyc oddalony jest od Ziemi o około 390 tysięcy kilometrów, ale nie kwapi się z przekazaniem tej wiadomości rejonom odbierającym wrażenia wzrokowe i nadal nasze oczy informują nas, że Księżyc w pełni jest wprost na wyciągnięcie ręki. I tak jest z każdym oszustwem perspektywy. Zawsze coś, co jest większe, wydaje się być bliżej od tego, co mniejsze. Innym razem widzimy na ulicy sylwetkę znajomego. Łapiemy go za ramię i stajemy zakłopotani – to nie on! Jak to się stało, zachodzimy w głowę. Tymczasem to nasz mózg nie zadał sobie trudu, by po oszacowaniu ogólnego obrazu uzupełnić go o szczegóły, które pozwoliłyby nam właściwie rozpoznać osobę. Widocznie miał akurat „na głowie” ważniejsze sprawy, na przykład rozważał, jak bezpiecznie przejść przez ulicę…

Kiedy wpatrujemy się w świecący w ciemności punkt, po pewnym czasie wydaje się nam, że porusza się on, choć w rzeczywistości tak nie jest. Dlaczego? Otóż wpatrywanie się w jeden punkt męczy gałki oczne na tyle, że – by nieco się odprężyć – poruszają się one nieznacznie od czasu do czasu, zmieniając tym samym sygnał, jaki wędruje do mózgu. Mózg, by nie tracić energii na ciągłe korygowanie obrazu, interpretuje to jako ruch światła. Postarajcie się przez dłuższy czas wpatrywać w jakąś rzeźbę, a zobaczycie, że rzeźba wreszcie się poruszy! Zapewne to właśnie zjawisko jest źródłem doniesień o „cudzie” poruszających się figur lub postaci na obrazach.

Źródło: Wróżka nr 1/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl