Droga duchów

Japonia jest wierna shinto od trzech tysięcy lat. Czasem drogi państwa i religii się rozchodziły, ale to właśnie wiara w opiekuńcze duchy pozwalała Japończykom przetrwać najcięższe kryzysy. 

Cesarz Hirohito Pierwszego stycznia 1946 roku Jego Wysokość Hirohito, cesarz Japonii, przemówił do swego ludu. Było to wydarzenie niezwykłe, bo przez wiele wieków panowania cesarskiego rodu głowa państwa prawie nigdy nie zwracała się bezpośrednio do poddanych. Właściwie do tej pory stało się tak tylko raz.

Pół roku wcześniej w przemówieniu radiowym Hirohito poinformował obywateli, że nakazał japońskiemu rządowi zaakceptować warunki kapitulacji przedstawione przez aliantów. Teraz otworzył usta po raz drugi. Mówił trudno zrozumiałym, archaicznym, dworskim językiem, więc poddani musieli się mocno nagłówkować, żeby go zrozumieć.

– Więzi między Nami i Naszym ludem – tłumaczył spokojnym głosem Hirohito – zawsze opierały się przede wszystkim na wzajemnym zaufaniu i miłości, a nie na legendach i mitach, u których podstaw leży fałszywe przekonanie, że cesarz jest osobą boską…

W tym momencie Japończykom cały świat zadrżał w posadach, a niebo runęło im na głowy. Oto bowiem władca oficjalnie zrzekł się swojej boskości. Boskości, która od wieków była fundamentem społecznego porządku kraju. Boskości, którą dawała mu najstarsza religia Japonii – shinto.

reklama

To, co niewidzialne


W rozumieniu człowieka cywilizacji zachodniej ciężko uznawać shinto za religię. Nie ma ani swojego założyciela czy proroka, ani nawet najważniejszej świętej księgi. Trudno mówić o konkretnych zakazach czy nakazach, bo po prostu nie istnieją. Jako jedyny z systemów wierzeń nie obiecuje życia wiecznego, lecz promuje skupienie się na tym, co dzieje się teraz. I wreszcie – nie odrzuca innych religii jako błędnych! Takie jest właśnie shinto – religia tak związana z japońskim sposobem życia, że trudno te dwa aspekty od siebie odróżnić.

Nazwa shinto wywodzi się z chińskich znaków shen i tao. W wolnym tłumaczeniu znaczy to „droga duchów”, a według religioznawców – „w zgodzie z wolą bogów”. Wierzenia najdawniejszych mieszkańców Japonii miały charakter animistyczny: dotyczyły duchów, które choć niewidzialne, zamieszkują naszą rzeczywistość.

Według badaczy ta pierwotna wiara występowała w dwóch odmianach: niektórzy składali hołd duchom przodków, inni za pośrednictwem szamanów starali się wpłynąć na duchy otaczającej ich przyrody. Choć pierwszy rodzaj uznawany jest za starszy, silniejszy okazał się ten drugi. Co ciekawe, na terenach Japonii pojawiły się dwa odmienne rodzaje szamanizmu: jeden przybył z Kamczatki, drugi zaś z Polinezji. W obydwu bardzo istotną rolę odgrywały kobiety – to one najczęściej były tymi, które komunikują się z niewidzialnymi istotami. Istoty te zwane są kami, czyli „duchy”, ale ich natura nie jest tak prosta, jakby mogło się wydawać.

Droga duchówKami oznacza to, co niewidzialne, ale też odnosi się do pewnej esencji rzeczy czy zjawisk. Jest czymś w rodzaju ich siły sprawczej – niezależnie, czy mówimy o wietrze, deszczu czy pojedynczym drzewie. Kami może więc być bogiem „w ludzkiej skórze”, od jakich roi się japońska mitologia, ale też strumieniem, zwierzęciem albo… którąś z „sił natury”: rzeką, drzewem czy na przykład górą Fuji.

Pewien XVIII-wieczny myśliciel zdefiniował kami tak: „to rzecz lub zdarzenie, które wywołuje uczucie strachu albo zachwytu, bez rozróżniania między dobrem a złem”. Wedle tradycji shinto Japonię zamieszkuje równo osiem milionów kami. Każde z nich obdarzone jest musubi, czyli harmonią, i makoto – dobrą wolą.

Pierwotnie wierzenia shinto zakładały, że zarówno człowiek, jak i kami są z natury dobre. Dzięki rytuałom i określonym praktykom można było uzyskać przychylność duchów i zyskać ich pomoc w codziennych sprawach. A że Japończycy zajmowali się głównie rolnictwem, więc potrzeby ludzi wiązały się bezpośrednio z uprawą roli. Kami miały zapewniać odpowiednią ilość opadów i obfite plony ryżu.

Wierzono w Wielką Matkę Ryżu, która poprzez symboliczne poślubienie cesarza wyda na świat Święte Dziecko Ryżu. Ceremonia ta jeszcze do niedawna była kluczowym momentem ryżowych dożynek, organizowanych powszechnie w całej Japonii. Kwitły lokalne kulty, wierni zanosili prośby do kami okolicznych rzek, jezior czy pagórków. Z tej wielości obrządków z czasem poczęła wyłaniać się ujednolicona wiara. Wszystko za sprawą polityki.

Boskie szaty cesarza


Około VI wieku do Japonii przeniknęły idee buddyzmu i konfucjanizmu i znalazły tam podatny grunt. Obrządki mieszały się ze sobą, w miejscach kultu shinto czczono bóstwa buddyjskie. Przykład szedł z góry, bo w pełnym rytuałów życiu dworu cesarskiego shinto i buddyzm odgrywały równorzędne role. Zadaniem cesarza było bowiem dbanie o to, żeby kami obdarzały Japonię swoimi łaskami.

Od samych początków cesarstwa krajem rządził klan Yamato, ale pojawiła się konkurencja do tronu. Wtedy powstały dwa najważniejsze teksty shinto: „Kojiki” („Zapisy dawnych spraw”) i „Nihon-shoki” („Kroniki Japonii”). W obu dziełach autorzy przywoływali pradawne dzieje świata i swego kraju. Historia mieszała się z mitem i przekazywanymi przez kolejne pokolenia opowieściami.

Okazywało się, że kosmos ma kształt pękniętej w połowie skorupy wielkiego jaja. Górna część to Najwyższe Niebo, gdzie rezydują najważniejsze kami. Niżej jest Środkowa Ziemia, na niej zaś Kraina Ośmiu Wysp – Japonia. Wszystko to stworzyły pierwsze kami, które wydały na świat kolejne. Sama Japonia powstała, gdy para Izanagi i Izanami mieszała włócznią w wodzie. Skapujące z ostrza krople utworzyły wyspy Japonii. Ta sama para dała życie Amaterasu, bogini słońca, i Susanoo, bogu burzy.

Meoto Iwa, czyli Małżeńskie Skały, symbol mitologicznych stwórców Japonii, Izanami i Izanagi (rycina po lewej). Ważąca tonę lina to znak miłości tych kami.   Religia jak cement


Wszystko to można by potraktować jako kolejną egzotyczną mitologię pełną bogów i opisów ich bohaterskich czynów, gdyby nie polityczne konsekwencje. Bo oto dowiadujemy się, że wnuk Amaterasu zstąpił na ziemię i stał się Jimmu – pierwszym cesarzem Japonii. Władza cesarska pochodzi więc bezpośrednio z niebios, a kolejni władcy są krewnymi najpotężniejszych kami. Cesarz zatem jest „bogiem widzialnym”, manifestacją sił niebieskich tu na ziemi.

Z legend zawartych w „Kojiki” i „Nihon-shoki” wynikały dalsze wnioski. Po pierwsze, Japonia i jej lud są wybrani i ukochani przez kami. Obowiązkiem obu stron jest wzajemna troska o siebie. Najistotniejsza w tych relacjach jest czystość – tak ducha, jak i umysłu. Człowiek jest z natury dobry, lecz może zostać „skalany” przez złe duchy. Jeśli do tego dojdzie, należy przywrócić równowagę rytuałami oczyszczającymi. Takie rozumienie religii czyniło z shinto rodzaj zaprawy, która wiązała ze sobą cesarza, lud i opiekujące się narodem duchy. Życie społeczne nie mogło funkcjonować bez któregokolwiek z tych elementów. Ostatecznie jednak to właśnie ta polityczna funkcja religii wpędziła Japonię w poważne kłopoty.

Na wiele stuleci shinto zeszło na dalszy plan. W XII wieku rola cesarza została ograniczona do funkcji ceremonialnej, w kraju zapanował siogunat. Wyższe warstwy społeczne zwróciły się ku konfucjanizmowi i buddyzmowi, a proste shinto powróciło do korzeni, czyli do rolników.

Minęło kilkaset lat i coraz głośniej było słychać o potrzebie moralnej odnowy narodu. Szansę na to dawał shintoizm. W 1868 roku cesarz Mutsuhito, który odzyskał faktyczną władzę nad krajem, ustanowił shinto państwową religią. Jako że Japonia miała już wtedy konstytucję gwarantującą wolność wyznania, zostało ono uznane za „religię świecką”. Nazewnictwo nie zmienia faktu, że państwo dotowało świątynie i jinja, czyli shintoistyczne chramy. Miejsca kultu pozbawiano „naleciałości” buddyjskich, a bogini Amaterasu – przez wieki niezbyt istotna w japońskim panteonie – stała się oficjalnie opiekuńczym kami całego narodu.

Owa „świeckość” shinto miała oznaczać wspólne dla całego narodu etykę i moralność, wykraczającą poza obrządki religijne. I faktycznie, przywiązanie do „boskiego” cesarza, szowinistyczne przekonanie o wyższości Japonii nad innymi nacjami oraz nierozerwalny związek między kami i Japończykami stały się fundamentem życia całego kraju. Ze wszystkimi tego konsekwencjami, włącznie z militarystycznymi zapędami, które zakończyły się klęską w II wojnie światowej.

Dziś shinto nie jest już oficjalną religią państwową Japonii. Cesarz, uznawany za 124. potomka japońskich bóstw w prostej linii, sam zrzekł się boskości. Nie udało się również „oczyścić” shinto z wpływów buddyzmu i religie te mieszają się dziś ze sobą tak samo jak przed stuleciami. W świątyniach i chramach wierni proszą kami o szczęście, powodzenie w interesach czy bezpieczną podróż. W zamian dają dobrowolne ofiary lub obiecują wyrzeczenia. Wierzą, że ich prośby zostaną wysłuchane. W końcu od tysięcy lat kami opiekują się Japonią i po tym, co stało się w marcu i kwietniu, z pewnością jej nie opuszczą.

Kagura, czyli spotkanie na szczycieKagura, czyli spotkanie na szczycie

Kagura to święty rytuał shinto, który odprawiany jest tylko raz do roku. Podczas jego trwania kami są zapraszane do przybycia między ludzi, czczone muzyką, tańcem i śpiewem. Rytuał ma dwie postaci: cesarską i tę odprawianą poza pałacem. Wersja cesarska została  zapoczątkowana w 1012 roku naszej ery i odbywała się zawsze raz do roku, w 12. miesiącu.

W świątyni rozpalano ogień, po którego bokach siedziały dwie grupy muzyków, zaopatrzonych w specjalne instrumenty. Za nimi znajdowało się miejsce głównego kapłana. W momencie wkroczenia cesarza zaczynała grać muzyka.

Obie grupy muzyków prowadziły między sobą melodyczny dialog, przerywany recytacjami dawnych tekstów i tańcem z gałązką drzewa ozdobioną dzwoneczkami. Niekiedy pito również sake. Rytuał trwał całą noc, a na jego zakończenie gałązkę ofiarowywano cesarzowi. Ludowe wersje kagura różnią się między sobą w zależności od regionu, a nawet świątyni. Podstawą rytuału zawsze jest taniec i śpiew.

Czasem w jego trakcie odtwarza się dawne mity i legendy, związane z daną świątynią. Innym razem ma on formę tańca z dzwonkami albo wachlarzami. Istotną częścią wielu rytuałów było umieszczenie w centralnym miejscu kotła z gotującą się wodą, która miała oczyszczać wiernych. Są też takie odmiany kagura, w których  „opętany” przez kami prowadzący ceremonię ma dar wieszczenia.

Źródło: Wróżka nr 6/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl