Pomocnicy seksualnej wyobraźni

Wibratory, wibrujące nakładki na penisa, intymne żele i inne zabawki erotyczne można dostać nawet w kiosku. Są po to, by pobudzić wyobraźnię, prawdziwe centrum seksualnej rozkoszy.

Pomocnicy seksualnej wyobraźniMagda długo oglądała prezent, jaki w 40. urodziny znalazła na szafce przy łóżku. Mąż wyszedł już do pracy, nie zdradzając, co za bombę przyszykował na okrągły jubileusz. Przedmiot w gustownym aksamitnym pudełeczku był matowy, różowy i podłużny. – Najpierw skojarzył mi się z hantelkiem, ale kto kupowałby pojedynczy? Potem z jakimś drogim przedmiotem do kuchni.

Czymś w rodzaju wyciskarki do cytryn Starcka, tylko bardziej odlotowym, kosmicznym – opowiada. Dopiero, gdy nacisnęła guziczek, zrozumiała, co sprawił jej mąż. I aż przeszły ją ciarki. – Gdybym się wtedy do niego dodzwoniła, dzisiaj chyba nie bylibyśmy małżeństwem. Na usta cisnęło mi się: bezczelny impotent, cham, zboczeniec! – wspomina. Różowy wibrator high-tech, za którym Marcin chodził od pół roku, odebrała jako policzek. Ba – kopniaka w twarz...

W ich łóżku od miesięcy wiało mrozem. Kiedy Marcin wracał z pracy, ona już spała, kiedy ona wstawała, on odsypiał dyżur w szpitalu. A w niedzielę? Do nocy siedział nad badaniami, a potem spał do 14. Zero szans na rozmowę, o seksie nie wspominając. – Ten wibrator odebrałam jako złośliwą odpowiedź na mail sprzed miesiąca: że chciałabym dostać z powrotem mojego męża, faceta, któremu jeszcze się chciało – opowiada.

reklama

Gdyby Marcin nie stał wtedy przy stole operacyjnym i odebrał wściekle migającą komórkę, mógłby tego wieczoru nie wrócić do domu. A już na pewno nie z różami, szampanem i diamentowym dodatkiem do wibratora. Co zaszło między straszliwą chwilą, w której Magda rozpakowała prezent, a wieczorem przy świecach, szampanie i... różowym wibratorze?

– Skrajna rozpacz, która doprowadziła do tego, że włączyłam to różowe obrzydlistwo i postanowiłam go użyć – śmieje się Magda. – Okazało się, że warto. Bo to nie róże, nie szampan, ani nawet nie diament przywróciły jej błysk w oku. – Przed przyjściem męża zrobiłam sobie małą rozgrzewkę i kiedy stanął w drzwiach, miałam na niego wielką, niczym nieskrępowaną ochotę. Chciałeś? Masz! Tylko czy dasz radę? – opowiada.

Mniej więcej w środku nocy do akcji dołączył prezent. Okazało się, że Magda lubi być podglądana, a mąż lubi na nią patrzeć. I że to małe coś pozwoliło im, niechcący, w higieniczny sposób spełnić fantazję o trójkącie. – Co tu dużo mówić, odzyskaliśmy ważną część życia i związku. Nagle znowu poczułam się kobietą, a nie przezroczystym narzędziem do prania i robienia kolacji – tłumaczy.

Dziś w sypialnianej komódce mają dwa wibratory, trzy rodzaje pierścieni na penisa, a nawet stożek analny – teoretycznie do użytku płci obojga, praktycznie – jak na razie – tylko dla niej, bo Marcin z gadżetami oswaja się łatwo, ale nie z tymi, które miałyby w opisie słowo „odbyt” albo, nie daj Boże, „gej”. Co – jak twierdzi Magda, od pewnego czasu oczytana w książkach seksuologicznych – może świadczyć o ukrytych pragnieniach, które boi się zaspokoić. Ostatnio zaczęli rozmawiać o swoich fantazjach i za każdym razem kończą w łóżku.

Bez namiętności tylko przyjaźń

Michał Pozdał, specjalista profilaktyki seksualnej ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, powiedziałby, iż Magda i Marcin są podręcznikowym przykładem na to, że przywiędłą namiętność w związku da się i należy ratować. – Według trójkątnej teorii Sternberga miłość składa się z trzech komponentów – intymności, na którą składa się bliskość psychiczna, opowiadanie sobie snów, itp., zaangażowania, które buduje wszystko to, co łączy nas materialnie – kredyty, dzieci, psy, grono znajomych i namiętności. Ten trzeci komponent jest najmniej zależny od naszej woli, ale też najtrudniejszy do utrzymania.

Przez pierwsze trzy miesiące związku namiętność jest automatyczna – wydaje nam się, że na świecie nie ma nic bardziej fascynującego niż nasz partner, potem ta fascynacja spada, ale zaczyna się przywiązanie – tłumaczy ekspert. I dodaje, że związek, w którym nie ma namiętności, tylko sama intymność, to przyjaźń, związek bez intymności jest pusty, a zanik zaangażowania prowadzi do rozpadu związku. I choć w obiegowej opinii „w związkach najważniejsza jest przyjaźń”, a małżeństwa z rekordowo długim pożyciem, proszone o recepty, podkreślają wzajemną lojalność i zrozumienie, to związki bez namiętności najczęściej się rozpadają.

– Staruszkowie, którzy po pół wieku nadal tulą się do siebie na ławce, to ci, którzy wciąż mają w oczach ten błysk. Wielka namiętność odeszła, ale zostało jej wspomnienie. On potrafi klepnąć ją w tyłek i powiedzieć: jak ten tyłek mnie kiedyś kręcił. Jeśli tego nie było, stają się sobie kompletnie obojętni – zauważa Michał Pozdał.

– Dlatego wszystkie rady, jak urozmaicić życie seksualne, które serwują nam pisma kobiece – od tygodników poradnikowych po poważne magazyny – naprawdę pomagają je uzdrowić. Uświadamiają kobietom, że mają prawo do przyjemności i pokazują, że sfera seksualna to coś, o co należy dbać. Ale też warto pamiętać, by złotych rad na ożywienie atmosfery nie traktować dosłownie. Bo może się to skończyć tragikomicznie.

Źródło: Wróżka nr 2/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl