Śmierdząca sprawa

Potrzeba (fizjologiczna) była matką 
jednego z najbardziej niezbędnych wynalazków 
– pieluchy. I choć dzieciom nie zawsze było tak sucho 
jak dziś, to jednak w kwestii niemowlęcej pupy nasze babcie wiedziały lepiej…

Śmierdząca sprawaWiększość z nas, słysząc słowo „pielucha wielorazowa”, natychmiast krzywi się z niesmakiem. Przed oczami stają nam kawałek tetry i pralka pełna brudnych skrawków materiału. Te czasy jednak dawno minęły. Dziś rodzice mają do dyspozycji specjalnie skrojony kawałek nieprzemakalnej tkaniny z wymienialną wkładką, zapinany na rzepy albo zatrzaski. I wybierają to rozwiązanie coraz częściej.

W USA działa stowarzyszenie rodziców używających wielorazówek. Co miesiąc wydaje biuletyn i prowadzi „pieluszkową” edukację. Do tego 
zakrojona na szeroką skalę akcja: „babcia wiedziała lepiej”. Członkowie organizacji zbierają pieluszkowe doświadczenia i opowieści wśród starszego 
pokolenia. Wszystko ma zostać spisane i wydane.

Majty z mchu, trawy i trocin
Historia pieluchy zaczyna się de facto od… jej braku. 
W regionach o ciepłym klimacie dzieci od zawsze biegały 
na golasa. Rodzice musieli tylko po nich posprzątać. Gorzej było w zimniejszych okolicach, imano się więc przeróżnych sposobów, by chronić ubranie dziecka przed nieczystościami.

W niektórych plemionach Ameryki Północnej popularnym rozwiązaniem było owijanie bioder króliczą skórą napchaną trawą. Innuici umieszczali mech w foczej skórze. Szczególnie przemyślny był wynalazek Japończyków. Noworodki i niemowlęta spędzały czas w specjalnym koszu z materacem. W materacu była dziura na pośladki, pod nim zaś warstwa materiału chłonącego wodę: szmaty, popiół i trociny. Przez wiele wieków w Europie dziecko przewiązywano po prostu w pasie kawałkiem materiału. Nie zmieniano go zbyt często, bo ówcześni lekarze wierzyli, że mocz ma właściwości odkażające...

reklama

Do XIX wieku w pieluszkowej kwestii niewiele się zmieniło. Rodzice wymieniali brudne szmaty i starali się jak najszybciej przyuczyć potomka do używania nocnika. Problem czystości był na tyle istotny, że zajmował nawet filozofów. Anglik John Locke zalecał, by jak najczęściej sadzać dziecko na „dziurawym krześle”, pod którym umieszczano naczynie. Postępem w karierze pieluszki była próba uczynienia jej nieprzemakalną. Do tego celu używano nasączonego oliwą kawałka jedwabiu. Nie było to rozwiązanie stuprocentowo skuteczne, ale częściowo zatrzymywało wilgoć.

Druciana rewolucja
Prawdziwym przełomem w dziedzinie pielęgnacji dziecka okazał się wynalazek na pierwszy rzut oka niezwiązany z higieną. Pewnego poranka 1849 roku Walter Hunt siedział przy biurku, próbując rozwiązać niedający mu spokoju problem. Był winien znajomemu 15 dolarów i nie miał pomysłu, skąd wziąć pieniądze. Podczas rozmyślań bawił 
się bezwiednie kawałkiem brązowego drutu. Powyginany kawałek metalu poddał mu pewną myśl. Uformował go tak, 
że z jednej strony była sprężyna, z drugiej zaś zaczep. Tak powstała agrafka. Oczywiście już wcześniej znano różnego rodzaju spinki i brosze, jednak Hill uprościł ich formę i sprawił, że stały się użytecznymi elementami garderoby. Odkrywca zarejestrował agrafkę w urzędzie patentowym, a następnie sprzedał prawo do wynalazku za 400 dolarów, co w tamtym czasie stanowiło równowartość dzisiejszych 10 tys. dolarów.

Agrafka wielce ułatwiła życie młodym matkom, które 
do tej pory mocowały niemowlętom pieluchy, używając szpilek. Było to niewygodne i niebezpieczne. Wynalazek Hunta utrzymał się na rynku jeszcze wiele dziesięcioleci, choć i on doczekał się usprawnienia. W 1961 roku Amerykanin Edward Moonan wypuścił na rynek „bezpieczny spinacz do pieluch” – klips pozbawiony ostrych części i krawędzi. Miał pecha, 
bo w tym samym czasie do sklepów trafiły pierwsze Pampersy i świat na jakiś czas zapomniał o pieluchach z materiału.

Zadek jak auto
Nim to jednak nastąpiło, dzieci ciągle zawijano w bawełniane szmatki. W 1897 roku niejaka Mary Allen rozpoczęła masową produkcję i sprzedaż materiałowych pieluszek. Były dość popularne, choć równie często do przewijania dziecka stosowano to, co akurat było pod ręką. Angielski podręcznik dla rodziców z 1935 roku zalecał, by do pieluch domowego wyrobu używać tureckiej bawełny, w środek zaś wsadzać kawałki tetry lub miękkiej tkaniny frotté, „takiej, jakiej używa się do mycia samochodów”.

Mniej więcej w tym samym czasie Maria Kuncewiczowa 
napisała w swojej „Cudzoziemce”: „Niańka, przewijając 
niemowlę, uroniła pieluszkę – czysty gałgan spadł koło spódnicy Róży”. Gałgany, frotté czy tetra miały oczywiście pochłaniać wilgoć, 
podczas gdy kawałek bawełny utrzymywał pieluchę na miejscu. Początkowo 
zalecano, by zużyte pieluszki prać w wodzie z mydłem, potem zachęcano do ich gotowania i prasowania. Pojawiły się nawet firmy specjalizujące się wyłącznie 
w takich usługach!

Źródło: Wróżka nr 6/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl