Być kobietą

Na świecie jest trzy i pół miliarda facetów. Nie ma obawy – zawsze się trafi chętny, żeby cię pokochać.

Kobiety są najbardziej logicznymi istotami pod słońcem, czego nie pojmują mężczyźniZ okazji Walentynek zauważę, że to nieporozumienie. Życie jest proste, owszem, ale nie aż tak, żeby jak pies Pawłowa siadać na komendę pod jakąś reklamową parasolką i wyznawać sobie miłość. Poza tym uwodzenie jest diabła warte. Zamydla tylko oczy i gdy się je potem otwiera, to okropnie szczypią. Wszędzie ściska, bo bielizna wyszczuplająca jest cholernie niewygodna – a gdy się z ulgą zdejmie te imadła, to widok baleronów ściska serce...

W walentynki łatwo jednak popaść w złudy po obejrzeniu obowiązkowej komedii romantycznej, tudzież kilku koleżanek, z nagła rozkwitłych w objęciach ewidentnych palantów. I tego właśnie nie rozumiem. Bo rozsądna kobieta powinna wiedzieć, że to haj, jak po haszyszu – więc lepiej trzymać się z dala od happy endu, bo uzależnia.

W migdały ja się już nie bawię. Prostą drogą walę do celu, żeby potem z rozpaczy łbem nie walić o tynki. Kobietą jestem, a nie zdebilałym misiem, który na randce nerwowo wachluje rzęsami. Nie rozdrabniam się na polukrowane serduszka, zwody i podchody. Wiem, czego chcę, cenię efektywność i nie cierpię, gdy się wódka grzeje. Na świecie jest ponad siedem miliardów ludzi, blisko połowa to faceci: nie sztuka więc znaleźć drugą połówkę!… Sztuką jest z tej gigantycznej masy kandydatów odsiać zgniłki. Skutecznie i bez ambarasu. Najdalej za trzecim podejściem.
 
W młodości się wydaje, że najmniej męcząca metoda wyboru właściwego partnera to zapuścić długie nogi, wytuszować rzęsy na sztorc – i skasować wszystkich, którzy nadlecą z chrzęstem szarańczy. Żeby wreszcie ujrzeć tego, który jest pisany. Czyli śmiertelnie przerażonego, małego, łysawego pokurcza, który czai się pod ścianą…

reklama

Niestety, nawet z wiekiem większości pań nie opuszcza chora wiara w walentynki. Wciągając łzy nosem, wyciągają kolejnych facetów z kanałów, wciągają po szczeblach kariery, zaciągają przed ołtarz, ciągają o alimenty… Taka walentynkowa kobieta kończy jako rodzinna lokomotywa, która kompulsywnie przeciąga szczotką po kątach, usiłując rozpaczliwie zachować perfekcyjną czystość, nienaganną figurę i cztery etaty.

Ale ja, na szczęście, leniwa baba jestem i już bez pretensji, żeby świętować Dzień Zakochanych. Wolę być kochana non stop zamiast zakochana na gwizdek, nie robię więc nic, żeby uwodzić. Można by mnie od stóp do głów okleić etykietą „Po odejściu od ołtarza nie przyjmuję reklamacji”. Jestem prawdziwa do bólu; zadowalam się minimum zachodu. Tak, aby to on za mną ganiał. Wystarczy być. W końcu trafi się na pracowitego herosa codzienności, który wprawdzie w walentynki nie zaprosi na uroczystą kolację, urodą ani intelektem nie powali, złotem nie obrzuci, ale pozwoli leżeć na kanapie, upojnie pachąca i w każdej chwili być kobietą. Fantastyczna pozycja. I niewiele do roboty, gdy się ograniczy swoją działalność do inspirowania męskiej inwencji. Oraz pozwoli facetowi, raz na jakiś czas, poczuć się zdobywcą.

Bycie kobietą to warunek istnienia walentynek. Dopóki kobieta wie, czego jej potrzeba do zakochania (albo zamiast zakochania), jest dobrze. A czym byłby dla facetów dzień bez walentynek? – kiedyż, ach kiedyż pokazaliby światu, że są niezbędni?! Czy to do wysyłania serduszek, czy do ich zbierania lub łamania....

Kobiety to wiedzą i ściśle kontrolują męskie stany świadomości uczuciowej. Tak, faceci muszą wiedzieć, że kobiety ich pragną, chcą i kochają, muszą tkwić w złudzeniach, że one bez nich żyć nie potrafią. Nawet gdy facet kocha inaczej, z rozpędu mu zatykają gębę serduszkiem, żeby se nie pomyślał, że któraś głupia. Że rozdziera szaty nad jego orientacją – gdy w praktyce co najwyżej żałuje mu tych facetów i tego czy owego wydarłaby mu z pyska.

Kobiety są najbardziej logicznymi istotami pod słońcem, czego nie pojmują mężczyźni – stworzonka chwiejne. Dlatego kobiety są taką zagadką dla mężczyzn. Małe męskie móżdżki nie kumają, że motto kobiety to: idź i zwyciężaj…

Niby to dobrze dla kultury, gdyż konsekwencją są miłosne pienia Salomona i oderżnięty łeb Holofernesa. Ale dla codziennego życia już gorzej – za łeb na tacy można obskoczyć dożywotkę. Niemniej problem pozostaje. Początkujące panie walentynkowe w Dzień Zakochanych ganiają na swoich wysokich obcasach zamiast przez chwilę pomyśleć twórczo. I odkryć, że facet to tylko facet. Walentynki miną, a on niestety zostanie.
 

Iwona L. Konieczna
fot. shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 2/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl