Szczęśliwy początek lata

Wróżka powiedziała Helenie, że czeka ją samotne życie. Helena bardzo się tym przejęła i przyszła do mnie w nadziei, że to… odkręcę.

Szczęśliwy początek lataNiestety, ja także nie zobaczyłam w jej kartach wymarzonego mężczyzny, ale niczego na razie nie przesądzałam. A ona uznała to za dobrze rokujący początek i zaczęła odwiedzać mnie regularnie.

– Z wróżbą jest tak jak z herbatą, która od częstszego mieszania nie robi się słodsza – powiedziałam któregoś dnia. – Musi pani uzbroić się w cierpliwość. Na razie jest, jak jest.
– Jestem cierpliwa – obruszyła się.
– Proszę sobie wyobrazić, że idzie pani drogą i ma przed sobą zakręt. Póki co, nie widać, co jest za tym zakrętem…
– Czyli przede mną droga, mogę spotkać na niej kogoś, kto dalej pójdzie razem ze mną – dodała swoje zakończenie.

Przyszło lato. Helena wysłała synka ze swoją matką nad morze. (Na byłego męża nigdy nie mogła liczyć). Pod koniec czerwca mogła do nich dołączyć. W pociągu, w jej przedziale siedziało dwóch młodych mężczyzn – blondyn i brunet. Brunet miał lekko skośne, wesołe oczy. Spojrzał na nią tak, że mocniej zabiło jej serce. Może to ten? – pomyślała. W końcu oboje jesteśmy w drodze… Usiadła koło wesołego bruneta. Niestety, mężczyźni zajęli się sobą; rozmawiali o ślubie, na który jechali. Helena zorientowała się, że brunet jedzie… na swój własny ślub!

Ale po chwili uznała, że to niemożliwe. Tak nie zachowuje się pan młody. Utwierdziła się w tym, gdy na następnej stacji dosiadła się do ich przedziału korpulentna pani. Wtedy bowiem brunet skwapliwie przysunął się do Heleny. A gdy blondyn wyszedł z przedziału, poprosił ją o spotkanie jeszcze tego wieczoru! Zawahała się… Kiedy usiłowała wyswobodzić dłoń z jego ręki, zsunęła się jej srebrna bransoletka z brzęczącymi wisiorkami. – To musi być znak – szepnął jej do ucha brunet, chowając bransoletkę do kieszeni. – Teraz będziesz musiała się ze mną spotkać, żeby ją odzyskać.

reklama

Helena nie zaprotestowała. Brunet bardzo jej się podobał. Bransoletkę, oczywiście, też chciała odzyskać. Tym bardziej, że należała do jej siostry Zosi, Helena ją sobie tylko… pożyczyła.

O umówionej godzinie zjawiła się na molo. A on nie przyszedł. Zeszła na plażę. Pomyślała, że może się spóźnić. Czekała i czekała. Zobaczyła go w świetle księżyca. Szedł w jej stronę z wyciągniętą ręką. Zwróciła uwagę na jego brodę i dość
długie włosy. Była pewna, że w pociągu wyglądał jakoś inaczej…  W tym momencie Helena się obudziła. Zziębnięta pobiegła do domu. Przez następne dni na plaży i w mieście wypatrywała bruneta z pociągu. Bezskutecznie. Opowiedziała mi tę historię po powrocie z wakacji.

– Byłam w drodze, no i co? – zakończyła z pretensją. – Wróciłam z niczym.
– Może to nie ta droga – usprawiedliwiłam się.
A potem Helena zwróciła mi uwagę, że mam zablokowaną pocztę i że e-maile wracają.Wezwałam na pomoc pana Wojtka. Przyjechał po południu. Gdy już wszystko w internecie na nowo ustawił, powiedział:
– Wie pani, mam wrażenie, że tracę kontrolę nad własnym życiem. Podejmuję decyzje, których się potem wstydzę, zachowuję się jak kretyn… Oświadczyłem się dziewczynie po tygodniu znajomości, a potem uciekłem sprzed ołtarza. Jadąc na swój ślub podrywałem kobietę, która nawet mi się nie podobała… Czy to możliwe, że kieruje mną jakaś obca siła?

Zaskoczył mnie. Wyglądał na beztroskiego młodego człowieka.
– Słyszał pan o dybuku? – zapytałam. – Z hebrajskiego dibbuk? To taka sytuacja, kiedy dusza zmarłego zamieszkuje w człowieku żywym i zaczyna nim rządzić…
– To mógłby być mój starszy brat – przerwał mi. – Przebojowy, pewny siebie, kochany przez kobiety. Wypłynął żaglówką w morze i nigdy nie wrócił.
– Pan był o niego zazdrosny? Starał się go naśladować?
– Nigdy nie chciałem być taki, ale zacząłem się tak zachowywać…
– Nie sądzę, żeby zamieszkał w panu dybuk – stwierdziłam po chwili, patrząc w karty. – Przeżył pan zawód miłosny i od tamtego czasu boi się pan bliskości, ale także samotności. Dlatego tak łatwo skraca pan dystans, a potem ucieka. To się zmieni, gdy spotka pan tę właściwą kobietę. Wtedy miłość będzie miłością, a nie czymś, co ją przypomina lub udaje.
– I ja tę kobietę rozpoznam? – upewnił się.

Jesienią Helena spotkała Basię, feministkę, i zaczęła udzielać się w jej organizacji. Szybko zrozumiała, że sensem jej życia nie jest wypatrywanie kolejnego (pozornie) silnego męskiego ramienia, bo… silna jest ona sama! Wtedy też przestał jej się śnić mężczyzna z plaży. Ten sen przyśnił się jej siostrze! Kilka razy. Helena poradziła jej, żeby opowiedziała mi o tym.

– Nie umiem wytłumaczyć natury przejęcia snu pani siostry. Ale skoro tak jest, to zapewne coś znaczy… popatrzmy. Możliwe, że w czasie wakacji spotka pani tego mężczyznę. Możliwe, że on będzie szukał pani – dodałam.
– W tym roku jadę nad morze z synem Heleny – powiedziała Zosia.

Pan Wojtek (od internetu), który zapuścił brodę i włosy, i już zupełnie nie przypominał swojego starszego brata, także wybierał się na początku czerwca na wybrzeże. Chciał prosić o wybaczenie byłą narzeczoną. Myślał także o oddaniu bransoletki jej właścicielce…

Wieczorem na plaży Zosia zauważyła mężczyznę z brodą. Był jak z jej snu! – Ma pan coś, co należy do mnie – zagadnęła, gdy podszedł bliżej. A on, chociaż widział ją po raz pierwszy w życiu i chociaż nie przypominała kobiety z pociągu, wyciągnął do niej rękę. W zaciśniętej dłoni trzymał srebrny łańcuszek z brzęczącymi wisiorkami. Tak zaczął się ich szczęśliwy początek lata.


Anna Złotowska
fot. shutterstock.com
 

Źródło: Wróżka nr 6/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl