To już koniec lata

Helenie wydawało się, że tego roku wrzosy zakwitły trochę wcześniej. A to oznaczało koniec lata.

Odkąd po śmierci męża przeniosła się z miasta do ich domu na wsi, żyła w zgodzie z porami roku. Nauczyła się przewidywać letnie burze, wiosenne upały, siarczyste zimowe mrozy. Odwiedzała ją tylko Anna, córka jej męża. Innej rodziny Helena nie miała… – Przyjeżdżam jutro – zapowiadała się Anna. – Co ci przywieźć? – Eklerki od Bliklego – odpowiadała za każdym razem.

Helena zwykle wychodziła Annie na spotkanie drogą przez wrzosowisko ciągnące się za jej domem. Swój zwykły czas dzieliła z ukochanym kotem, książkami i… duchami przeszłości. Najczęściej wspominała Andrzeja. Swoją wielką miłość z wakacji nad morzem. Byli ze sobą całe trzy miesiące; w dzień pracowali w smażalni ryb, noce spędzali u niego, w wynajmowanym od żony rybaka pokoju, lub na plaży. Helena wyjechała pierwsza. Miała dziwne przeczucie, że już nigdy Andrzeja nie zobaczy. Ale nie dlatego, że jego uczucia ulotnią się wraz z końcem lata. Ich była pewna. Bała się złej wróżby: Cyganka kazała mu unikać ludzi z daleka, ciemnej wody i wysokich domów.

– Chcę rozmawiać z Andrzejem – powiedziała Helena, gdy wreszcie dodzwoniła się do gospodyni ukochanego. Zamierzała mu powiedzieć, że… spodziewa się jego dziecka.
– A, to pani – odezwała się żona rybaka. – On nagle zniknął. Nie zostawił adresu.

Ciężarną Helenę przyjęła ciotka mieszkająca w Łodzi. Była krawcową. Helena też nauczyła się szyć na miarę. Musiała zrezygnować ze studiów. Potem do stolicy wróciła sama… Pracę niani znalazła przypadkiem, zależało jej też na mieszkaniu. – Zatrudnię panią, jeśli Ania panią zaakceptuje – powiedział ojciec dziewczynki. Czterolatka powiedziała: tak.

reklama

Smutna, milcząca Helena okazała się z czasem najlepszą przyjaciółką Anny. Tęskniący za żoną wdowiec także przywiązał się do Heleny. Anna ich w końcu wyswatała. – Ale nie będę ci mówić „mamo” – zastrzegła.

To dzięki Helenie Anna nauczyła się szyć. Marzyły jej się studia na Wydziale Tkaniny i Ubioru ASP w Łodzi. Ale ojciec ciężko zachorował. Gdy już zostały z Heleną same, Anna dostała zaproszenie od kuzyna z Paryża, który miał „kontakty w świecie mody”. Była gotowa pojechać natychmiast, ale wtedy zaczęło coś dziwnego dziać się z Heleną. Dręczyły ją sny, po których chodziła roztrzęsiona i zapłakana. – To depresja – orzekł psychiatra.

Helena sama zdecydowała o zamieszkaniu na wsi. Podczas pakowania jej rzeczy, za okładką ukochanej książki Heleny, „Listów do Madeleine” Apollinaire’a, Anna znalazła zdjęcie młodego mężczyzny o długich, jasnych włosach. Przeczytała podkreślony fragment wiersza:

Przyciskam wspomnienie o tobie jak prawdziwe ciało
Czy to co moje ręce mogłyby wziąć z twojej piękności
Czy to co moje ręce mogłyby wziąć pewnego dnia
Będzie bardziej rzeczywiste?


Pomyślała, że Helena musiała go bardzo kochać. Zapytała ją o niego. I o te dręczące sny. A potem Andrzej Heleny zaczął się śnić… Annie. Wysportowany, opalony, o włosach jasnych jak len, idący brzegiem morza. Noc w noc. Wtedy przyszła do mnie. – Czy to coś znaczy? – zapytała. – Dlaczego przejęłam sen Heleny?

Spojrzałam w karty. Tego dnia nie były ze mną całkiem szczere. – Helena ma jakąś ciążącą jej tajemnicę oraz poczucie winy i straty… To wiąże się z mężczyzną, który ją opuścił – stwierdziłam ostrożnie.
– Możliwe – zgodziła się Anna. – Niespełniona miłość nigdy się nie kończy.

I jeszcze opowiedziała mi o swoich planach związanych z Paryżem.
– Proszę jechać – zachęciłam ją. – Wygląda na to, że ten wyjazd wiele zmieni w pani życiu. Ale także w życiu Heleny.

Anna pojechała do Paryża. Okazało się, że kuzyn wyolbrzymił „kontakty ze światem mody”. Miał pralnię chemiczną i kilku zamożnych klientów, wśród nich dwie modelki. Od Anny oczekiwał, że… będzie u niego pracowała. Latem zamknęli zakład i wyjechali na wakacje do Nicei. Kiedy Anna zobaczyła na plaży mężczyznę ze zdjęcia Heleny, stanęła jak wryta. Ona także zrobiła na nim duże wrażenie. Wieczorem poszli na kolację. Anna zapytała, czy Paul na pewno nie ma na imię… Andre, Andrzej. Zaprzeczył.

– A może twój ojciec? – nie dawała za wygraną.
– Mój ojciec ma na imię Emil – odpowiedział trochę zaniepokojony.
– Śniłeś mi się wiele razy, a przedtem Helenie – próbowała wyjaśnić.

Szybko jednak sprawa tajemniczego podobieństwa do Andrzeja zeszła na drugi plan. Anna i Paul po prostu cieszyli się sobą. Anna miała nadzieję, że Paul przyjedzie za nią do Paryża. Nie spodziewała się, że zdecyduje się pojechać z nią do Polski.

– Helena może być… moją biologiczną matką – zaskoczył ją tym wyznaniem. Okazało się, że od dziecka wiedział, iż jest adoptowany i że matka pochodziła z Polski, ale w ogóle się tym dotąd nie interesował, kochał swoją matkę Ivonne i ojca Emila.
– Przyjeżdżam jutro – zapowiedziała się Anna po powrocie.
– Pamiętaj o eklerkach – przypomniała jej Helena.

Wrzosy już kwitły. Helena wyszła na spotkanie Anny. Zobaczyła ich za zakrętem. On miał wysportowaną sylwetkę, długie, jasne jak len włosy, opaloną twarz… Ale to nie mógł być jej Andrzej, bo tak nie wyglądają pięćdziesięcioletni mężczyźni. To był jej syn, tak bardzo podobny do ojca, 24-letni młody człowiek, którego imienia jeszcze nie znała!

Anna Złotowska
fot. shutterstock
 

Źródło: Wróżka nr 9/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl