Strzyżenie z menopauzą

Strzyżenie z menopauząLepiej się czuję, gdy doradza mi pani w moich latach, a nie dziecko uważające, że patyk to wzór z Sèvres wszelkiej kobiecości!


Nasz zakład fryzjerski jest mały, staroświecki, jakby z ubiegłej epoki, ale takich też mamy klientów. Niedaleko, w nowo wybudowanej kamienicy, wykwitł nam konkurencyjny lokal „Manuella”. Przed dwa „l”! W środku biel, czerń i fiolet, jakieś ozdoby z plastiku, metal, szkło i stale żujące gumę młode fryzjerki i kosmetyczki.

U nas – po remoncie – mamy celowy antykwariat. Namówiłam Mieczysławę moją kochaną do pójścia w klimat nasz i naszych klientów. No, niezbyt zamożni ludzie, stara kamienica, a i my niemłode, więc co będziemy udawać jakiś luksus? Mamy koronkowe zazdrostki w oknach, bo jednak uważamy, że kobieta w kremie na głowie, poczochrana i taka „z wody” nie lubi być oglądana z zewnątrz. Mamy stare meble, starą kanapę i stary regał z książkami dla oczekujących, i kąt z kawą, zawsze jakieś owoce albo ciasteczka. Ciotka Mietki piecze ich nadmiary, ma sad, więc to taki dar starego ciotczynego serca dla naszego kulawego interesu. Za to ondulację ma darmo! A, bo i staroświecką ondulację robimy oczywiście!

Zajrzała tu do nas kiedyś zdyszana klientka w wieku… mocno średnim.
– Ja przepraszam za pytanie, ale czy panie tu robią… ondulację? Znaczy trwałą?
Zdumiona, zapraszam ją gestem i mówię: – No, oczywiście, to zakład fryzjerski!
A ona na to: – To dzisiaj nie taki pewnik. Ja od dwóch dni chodzę i szukam, i słyszę tylko prychnięcia: „U nas? Już dawno tego nie robimy!”.
– No, bo z mody wyszło… – Mieczissima strzygła właśnie naszego szewca, tradycyjnie, na siwego jeżyka. Odwróciła się z uśmiechem:
– My po staroświecku działamy! Ondulujemy, na jeża strzyżemy, a jakże, prawda, panie Filipie? – zwróciła się do szewca, starego i cichego. Kiwnął głową z uśmiechem.

reklama

Kobieta westchnęła z ulgą. – To mogłabym liczyć? Ja chciałabym taki ciut mocniejszy headlines, mam kiepskie włosy, jadę na wakacje do Chorwacji, tam upał, a ja w samym rozkwicie mojej meno… Rozumiecie, panie?
Pokiwałyśmy głowami jednocześnie. O, tak, z meno jesteśmy za pan brat!
– I – ciągnęła dalej – kiedy się pocę, to włosiny mi tak klapią, że nic, tylko czapka albo kapelusz… A jak są lekko uniesione i lekko skręcone, to jeszcze jakoś wyglądam. Młode tego nie rozumieją, a w tamtym lokalu same dziewczynki!

Zapytałam, czego się napije, podałam szklankę wody z cytryną i poprosiłam do mycia głowy. Dostała słowotoku:
– Bo to tak jest nie za fajnie z tymi ekspedientkami i fryzjerkami w wieku naszych dzieci. Ja się zawsze źle czuję w sklepie, gdy podchodzi do mnie takie dziecko i trzepie tę grzecznościową formułkę: „W czym mogę pomóc?”. Nie może mi pomóc, bo nie ma moich lat i nie rozumie moich rozterek, problemów. Sama sobie pooglądam bluzeczki, spodenki, a jej unikam jak ognia. Już raz tak było, że sięgnęłam po bluzkę i pytam takiej, czy jest rozmiar 44? A ona na to, mierząc mnie wzrokiem z nutą pogardy: „My mamy tylko rozmiary MŁODZIEŻOWE”. Wyszłam jak zmyta. Zabrakło mi języka w gębie!

– Głupia musiała być jak nie wiem co – Mietka otrzepała pana Filipa miotełką i z uśmiechem spryskała wodą kolońską ze starego, szklanego dyfuzora z pompką. Przyjęła zapłatę i komplement, że on nigdzie się tak świetnie nie czuje, i gdy zamknął za sobą drzwi, dodała: – A ta pannica to nie widziała młodzieży w rozmiarze XXL? Nażartej chipsami i hamburgerami? „Rozmiary młodzieżowe”! – prychnęła – już ja bym jej…

Pani z ręcznikiem na głowie przerwała: – O, ja w domu też to samo wymyśliłam jako ripostę, ale trochę za późno. W ogóle uważam, że w sklepach dla nas, takich już niemłodych kobiet, ekspedientki powinny być też „w latach”. Jakoś lepiej się czuję, gdy doradza mi pani o mojej tuszy i w moim wieku, a nie dziecko uważające, że patyk to wzór z Sèvres wszelkiej kobiecości!

– Proszę siadać – teraz ja jej przerwałam, żeby już się nie nakręcała i odpoczęła. – Mieciu, rzuć okiem na pani włosy, a ja zrobię nam wszystkim kawy. Z cukrem czy bez?

Pani wpada do nas od roku, na wzmocniony headlines, kawę z ciasteczkiem i pogaduszki. Ostatnio prychała na temat znanego fryzjera z wielkiego miasta: – On do mnie, że mi zrobi fryzurę à la Catherine Deneuve z filmu… Chciał mnie wziąć tanim chwytem, że niby i on pamięta stare filmy, a ja mu na to: „Proszę pana, jaka Catherine?! Ja mam sześć włosów w ośmiu rzędach!”. I tylko mnie rozczochrał za horrendalne pieniądze. Dlatego lubię, jak wy mnie tak po naszemu, po staroświecku... Dziś, pani Melu, to ja herbatę poproszę. W tej ładnej filiżance! Staroświeckiej!

Małgorzata Kalicińska 
fot. shutterstock

Źródło: Wróżka nr 8/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl