Strona 1 z 2
Dobierają się w pary. Mówią, że to miłość. Razem chodzą na koncerty, spędzają wakacje. Ale zapytani o wspólne mieszkanie, mówią zgodnie: „nie ma mowy". A o ślubie nawet nie wspominają.
Dawniej – wszystko było proste. I z góry ustalone. Nikomu nie przychodziło do głowy, że można złamać schemat. A ten był jasno wytyczony. Ślub, potem dzieci... Kobieta musiała mieszkać z mężczyzną, bo po prostu nie pracowała i nie była w stanie samodzielnie się utrzymać. Mężczyzna z kolei potrzebował kogoś, kto posprząta, ugotuje i zajmie się dziećmi. Dziś coraz częściej chłopak spotyka dziewczynę, mężczyzna kobietę, ale choć twierdzą, że łączy ich uczucie, ani myślą wić wspólne gniazdko.
Życie „razem, ale osobno" (z angielskiego Living Apart Together – LAT) to coraz popularniejszy model związku. Oczywiście bywało tak i dawniej – na przykład wśród celebrytów. Wystarczy wspomnieć aktora Marka Perepeczkę i jego żonę Agnieszkę lub reżysera Tima Burtona i aktorkę Helenę Bonham Carter. Sięgając głębiej w przeszłość, odkrywamy, że Chopin także nie mieszkał z ukochaną George Sand. Kiedyś były to jednak wyjątki od reguły. Teraz styl LAT często właśnie regułą się staje.
Z badań wynika na przykład, że na taką formę bycia razem skłonna byłaby się zdecydować przeszło jedna trzecia dorosłych Polaków. W Wielkiej Brytanii w 2005 r. liczba par LAT osiągnęła dwa miliony. Uważacie, że dotyczy to głównie osób młodych? Wcale nie. Badania wskazują, że wśród LAT-owców jest coraz więcej osób po czterdziestce.
Miłość jak wisienka na torcie
Łatwo zrozumieć mieszkanie osobno, gdy jedna „połówka" zmuszona jest wyruszyć za granicę za pracą lub gdy osoby młode, które jeszcze nie zarabiają, wciąż mieszkają z rodzicami. Jednak to tylko drobna część tych „osobnych". A co z pozostałymi? Zbigniew Bauman, socjolog, tłumaczy to w swojej książce „Razem Osobno" tym, że dziś bycie razem coraz częściej staje się po prostu transakcją. Że to sposób na ucieczkę od ryzyka. Związek to przecież przede wszystkim zaangażowanie.
Wkładamy w niego emocje, uczucia, czasem musimy się poświęcić, z czegoś rezygnować, a niekiedy zamiast wzajemności spotyka nas zdrada, nielojalność. Boimy się, że to zaboli, a cierpieć nikt przecież nie chce... Na wszelki wypadek nie decydujemy się więc na bycie razem „na zawsze".
reklama
Zdaniem Baumana LAT jest namiastką. Jak flirt w internecie czy tak zwane „szybkie randki". Pozwala łatwiej nawiązać i zerwać znajomość. I tak to, co kiedyś było celem życia i kończyło się stworzeniem rodziny – dziś staje się tylko dodatkiem. Do kariery, do rozwoju wewnętrznego, do pieniędzy, do podróży, do całej masy przyjemności, z których chcemy korzystać. Bliski kontakt z ukochaną osobą, który dawniej był jak powszedni chleb, niezbędny i konieczny, staje się wisienką na torcie. Słodkim dodatkiem do słodkiego życia. A może tak się tylko wydaje?
Iwona:
Nie chcę słuchać jego chrapania!Wulkan energii w filigranowym ciele. Mówi tak szybko, że nie nadążam zadawać pytań. Żywo gestykuluje, co chwila wybucha śmiechem.
– Z Wojtkiem jestem już trzy lata i w ogóle nie wyobrażam sobie wspólnego z nim mieszkania! Mam pracę, w której codziennie spotykam masę ludzi, prowadzę szkolenia w różnych firmach. To wymaga całkowitego zaangażowania – tłumaczy. – Zdarzają się konflikty, trudne sytuacje. Gdy wracam do domu, mam ochotę się zrelaksować, pobyć w ciszy sama ze sobą. Wyobraź sobie, wracam, on chce, żebyśmy pogadali, a ja marzę tylko o samotności po całym dniu w tłumie ludzi.
Iwona gestem pokazuje, że chyba by go udusiła w takiej sytuacji.
Po powrocie z pracy z rozkoszą wskakuje w dres, zmywa makijaż... Zrzuca z siebie służbowy uniform. Jej facet miałby ją oglądać taką „niezrobioną"? A niby po co? Kiedy się spotykają – raz, dwa razy w tygodniu – to jest to prawdziwe święto. Iwona wygląda super – umalowana, wystrojona. Wojtek widzi ją wtedy taką, jaką ona chce, by zobaczył. Sama też nie lubiłaby patrzeć, jak kłapiąc bamboszami, snuje się po mieszkaniu albo słuchać, jak głośno chrapie.
– Bardzo się od siebie różnimy – mówi. – Pod wieloma względami. Ja zawsze staram się stawiać czoło problemom, brać byka za rogi. Wojtek to zupełnie inny typ. Czeka, aż „samo się załatwi". Gdybym z nim mieszkała, to bym chyba szału dostała. Inny przykład: lubię zwierzęta, mam w domu psa, koty. On niby twierdzi, że mu to nie przeszkadza, ale zauważyłam, że zawsze zanim usiądzie, przeciera dłonią krzesło. Podejrzewam, że prędko miałby dość moich zwierzaków. A ja z nich nie zrezygnuję. Dla nikogo.
Iwona mówi, że ponieważ była już mężatką, to wie, jak wygląda życie z ukochanym mężczyzną pod jednym dachem. I wie też, że właśnie tego nie chce. – Moje życie jest poukładane tak, jak lubię. Mam nawyki i ulubione sposoby spędzania czasu. Gdybym zdecydowała się na wspólne zamieszkanie, musiałabym pójść na kompromisy, a nie mam na to ochoty. Rozważyłam plusy i minusy obu sytuacji. I wybieram rozwiązanie dla mnie najlepsze. Jest fajnie, spotykamy się i dobrze nam wtedy razem.
Kariera ważniejsza niż rodzinaŻyjemy dziś szybciej niż kiedyś. Pracujemy więcej i dłużej się uczymy. Świat tak przyspieszył, że bez ciągłego nadganiania nie da się osiągnąć wielkiego sukcesu. Według socjologów LAT jest również efektem tej zmiany. Bo przecież mieszkanie z ukochaną osobą, gotowanie jej obiadów i wspólne wieczorne oglądanie telewizji to strata czasu, który można poświęcić na coś innego. Coś w ich życiu bardzo ważnego, Właśnie pracę albo karierę.
Czyli rzeczy, które dziś ceni się wysoko, znacznie wyżej niż kiedyś. A dla tych, którzy lubią żyć „razem, ale osobno", są z pewnością o wiele ważniejsze niż wicie wspólnego z ukochaną osobą gniazdka. W dodatku wielu LAT-owców zdążyło się do takiego modelu życia przyzwyczaić. Studiowali do trzydziestki albo i dłużej (a przecież ich rodzice kończyli studia, mając 23-24 lata i natychmiast zakładali rodziny), są dorośli, samowystarczalni i po prostu nie wyobrażają sobie innego życia. Życia, w którym ktoś przeszkadzałby im w realizacji ich planów czy marzeń. To dlatego wcale za nim nie tęsknią.
Agnieszka: Facet w domu nie przydaje się na nicNa nasze spotkanie Agnieszka wpada zdyszana. Jak zawsze w biegu. Nie, nie napije się herbaty. Wyciąga z torby butlę coli i już możemy gadać. Chwila, jeszcze tylko jeden telefon... 27-letnia Agnieszka zdecydowanie nie chce mieszkać ze swoim chłopakiem.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.