Nie wolno nikogo krzywdzić

Bioterapeuta i egzorcysta Czesław KarkowskiGdy szkodzimy innym, prędzej czy później spotka nas za to kara. Pamiętaj o tym, zanim zaczniesz rzucać klątwy, złorzeczyć i przeklinać innych – ostrzega egzorcysta, Czesław Karkowski. 


Trzydzieści lat temu Czesław Karkowski (wtedy 27-letni) miał niewielki sklep spożywczy w Bydgoszczy. Pewnego dnia przyszedł rano do pracy i zaczął rozkładać towar, gdy okazało się, że nie ma prądu. Postanowił sam naprawić usterkę.

Nagle poczuł potworny ból w prawej ręce, potężna siła szarpała jego ciałem. A po chwili zobaczył białe światło. Zrozumiał, czym jest szczęście. Spokojem, miłością, ciepłem. Bardzo chciał zostać w tym cudownym świecie. Ale nie był to jego czas. Miał wrócić i pomagać ludziom... Znowu znalazł się na targowisku w Bydgoszczy.

Sprzedawca-uzdrowiciel

– Ze zdziwieniem spojrzałem na ludzi dookoła – wspomina Czesław Karkowski. – Moja ręka była czerwona, wydawała mi się bardzo duża. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Nie pamiętam trasy. Powiedziałem w izbie przyjęć, że poraził mnie prąd.

Lekarz krzyknął, że mam spaloną dłoń. A potem oznajmił, że konieczny jest zabieg. Ale ja wiedziałem swoje. Prosiłem, by tylko założyli opatrunek. Na własną prośbę wypisałem się ze szpitala. Rana zaczęła się w tajemniczy sposób goić... Gdy poszedłem kilka dni później do kontroli, lekarz zaniemówił. Jeszcze nie widział, aby tak poważne oparzenie wyleczyło się samo.

Po wypadku Czesław zrozumiał, że dzieje się z nim coś dziwnego. Ludzie lgnęli do niego. Uważali, że w jego towarzystwie dobrze się czują. Przestawała ich boleć głowa, kręgosłup, mijał zły nastrój... Przed straganem od rana ustawiała się kolejka. – Proszę karton soku i czekoladę, ale gdyby jeszcze mógł pan potrzymać mnie za rękę, bo słabo się czuję – mówiły klientki.

reklama


Czesław dowcipkował, że stał się „sprzedawcą-uzdrowicielem". Ale przyszedł moment, w którym nowo obudzone właściwości potraktował poważnie. Jego znajomy, Krzysztof, miał chorą przepuklinę, zrobił konieczne badania, powiedziano mu, kiedy ma się zgłosić do szpitala. – Byłem wtedy młodym facetem, ale panicznie bałem się operacji – wspomina Krzysztof. – Czesiek zawsze był dobrym człowiekiem, sympatycznym, otwartym. Nie obiecywał, że mi pomoże. Po prostu, dotykał jakieś miejsca na moich plecach, głowie. Było mi gorąco, oblałem się potem. Poszedłem do lekarza, zaczął mnie badać, woła kolegę, potem jakąś pielęgniarkę. Pytają, co się stało. Bo nie było już mowy o operacji, przepuklina się wchłonęła!

Prowadzony przez siłę

Czesław zamknął swój sklepik, bo nie miał już czasu, aby go prowadzić. Ludzie prosili, żeby im pomagał. Mężczyzna jednak nie czuł się gotowy. Wiedział, że powinien się uczyć. Skończył rozliczne kursy: bioterapii, radiestezji, naturoterapii, reiki, Silvy, masażu Ma-Uri. Nauczyciele zachęcali go, aby nie tracił czasu. Mógł zrobić sporo dobrego. W końcu zdecydował się otworzyć gabinet w Bydgoszczy, potem przeprowadził się do Poznania.

– To jakoś samo zaczęło się układać, tak jakbym był prowadzony przez jakąś siłę – opowiada. – Na początku miałem do czynienia tylko z chorobami. Aż pojechałem z grupą kilku osób do Stanów Zjednoczonych. Ktoś obok mojego nazwiska napisał: bioterapeuta-egzorcysta. Następnego dnia przyszło do mnie wielu ludzi, którzy potrzebowali właśnie egzorcyzmów. Żal mi ich było, widać było, że cierpią. Jak odesłać ich z kwikiem? „Błagam Cię, Panie Boże, powiedz mi, co robić..." – modliłem się. I to był moment, w którym moje życie stało się kompletne. Wiedziałem już, czego chce Bóg i po co mnie wybrał.

Czesław Karkowski sam nie bardzo wie, jak określić to, czym się obecnie zajmuje. Kim jest? Jasnowidzem, egzorcystą, uzdrowicielem? Ale słowa nie mają większego znaczenia. Bo najważniejszy i tak jest człowiek, który do niego przychodzi. Codziennie spotyka tych, którzy cierpią. Bo nie układa się im w pracy, narzeczony obiecał złote góry i znikł, dziecko wagaruje, mąż ma kochankę...

– Ludzie są często nieszczęśliwi, ponieważ są opętani – tłumaczy. – Można paść ofiarą klątwy, którą rzuca nienawidząca nas osoba. Wystarczy „zwykle" złorzeczenie: „aby cię pokręciło, pokarało...". Nic dobrego nie przyniesie także wywoływanie duchów, seanse spirytystyczne czy przywoływanie na pomoc zmarłych. Czasem atakuje nas wampir energetyczny i okrada z energii. A spotykamy takie wampiry codziennie, w pracy, domu...

Źródło: Wróżka nr 2/2014
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl