Kobiety są jakieś dziwne... Na przykład wierzą, że nieustannie opowiadając o tym, że się odchudzają, schudną naprawdę.
Albo wydając fortuny na kremy „w 77 proc. przywracające młodość", reklamowane wygładzonymi Photoshopem twarzami gwiazd, wierzą, że wyprasują nimi zmarszczki równie skutecznie jak ten oszukańczy program komputerowy.
Albo do ostatniego tchu ufają, że któregoś dnia los podrzuci im do zatłoczonego autobusu, w którym się gniotą w drodze do pracy (na jogę, do kościoła...) bogatego cud-bruneta, prawdziwą miłość ich życia.
Przypomina to wzruszającą naiwność mężczyzn, którzy inwestując w akcje, są przekonani, że zostaną milionerami albo choć trochę zarobią. Cóż, nie od dziś wiadomo, że marzy nam się tylko to, czego nie mamy.
Gdy byłam młoda i o wiele bliższa ideału niż teraz, byłam przekonana, że jestem tak brzydka i niezgrabna, że żaden chłopak nie popatrzy w moją stronę. Postanowiłam więc nauczyć się tej pewności siebie, którą mają prawdziwe superlaski – takie zjawiskowe dziewczyny, nawet w worku wyglądające jak w kreacji za milion dolarów. A gdy wchodzą do klasy czy pokoju, wszyscy faceci przestają gadać i robią „Aaaa...". I ciągną za nimi jak za magnesem.
By nauczyć się tej pewności siebie, zaprzyjaźniłam się z najpiękniejszą dziewczyną w klasie, mając nadzieję, że część jej blasku spłynie na mnie. Ale gdy trzeci chłopak, w którym się zakochałam „na całe życie", wyznał mi „jak starej kumpelce", że jest w niej zakochany, spasowałam. Albo przejrzałam na oczy, jak kto woli, i poszłam swoją drogą...
The requested URL was not found on this server.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.