Gdzie jest ten kotek, gdzie ta dzieweczka?
- Uczę muzykoterapii w całej Polsce, prowadziłem kursy w około 40 miastach. Na zajęcia przychodzą nauczycielki, pedagodzy przedszkolni, wszyscy, którzy pracują z dziećmi. To bardzo dziwne, ale mimo słuchania na okrągło rocka i techno większość młodych ludzi ma kłopoty z klaskaniem przez dłuższy czas w określonym rytmie. Bardzo żałuję, że zupełnie nie czują piękna swinga...A człowiekowi, który nie ma poczucia rytmu - zdaniem doktora Kieryła - żyje się gorzej. Nie może zostać sportowcem, bo drybluje się, wiosłuje, biega w pewnym rytmie; modelka też spaceruje po wybiegu w pewnym rytmie. Punktualni są tylko ci ludzie, którzy przywykli w pewnym rytmie patrzeć na zegarek...
Dałoby się to wyrównać za pomocą profilaktyki muzycznej. Maciej Kierył opracował nawet - przy współpracy Jerzego Kiersza (większość marzeń realizuje we współpracy ze swym przyjacielem) - zbiór przydatnych każdemu człowiekowi ćwiczeń ruchowych, oddechowych, relaksacyjnych, które nazwał Mobilną Rekreacją Muzyczną. Objeździł całą Polskę, aby sprawdzić skuteczność tej metody. I on, i jego uczniowie uważają, że naprawdę działa! Płytę-instruktaż prowadzenia zajęć MRM, nad którą właśnie pracuje, uważa za zwieńczenie 30 lat pracy w charakterze muzykoterapeuty.
Wiwat hejnał mariacki!
Jak przystało na Wodnika, Maciej Kierył jest uniwersalny. Wydaje płyty, napisał mnóstwo artykułów do prasy fachowej, udzielił dziesiątków wywiadów, wystąpił w licznych programach radiowych i telewizyjnych. W swoim szpitalu jest jeszcze znany z frywolnych wierszyków. Ślub koleżanki, imieniny, Dzień Kobiet... Dowolne święto przekłada się u doktora na rymowankę, za sprawą której ludzie pokładają się ze śmiechu. Kiedyś były jeszcze: joga, polarity, akupresura, tai chi, quigong, BSM, współpraca ze Stowarzyszeniem Radiestetów i szkołą życia Lucyny Winnickiej...
- Polarity robię naprawdę dobrze; demonstrowałem nawet kiedyś na zjeździe anestezjologów, ale nie wzbudziło zainteresowania. Skończyłem także kurs rebirthingu, jestem w końcu specjalistą od oddechu... Z medycznego punktu widzenia rebirthing nie jest dobry; to przecież deformacja fizjologicznego oddychania. Mnie osobiście bardzo przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu. Stałem się zbyt miękki, za bardzo rozluźniony... Zamiast prosto sprężystym krokiem przechodzić przez jezdnię, rozglądałem się, czy nie ma gdzieś staruszki, którą by należało przeprowadzić, zamyślałem się, kontemplowałem przyrodę... Nie lubię siebie w takim wydaniu. To nie ja! To nie w moim stylu!
dla zalogowanych użytkowników serwisu.